Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Witam,

- jeśli poniższe przemyślenia zbytnio odbiegają od tematu wątku, nie będę miał pretensji jeśli ten post zostanie usunięty :(

Paląc jeszcze kilka lat temu nieekologicznie i nieekonomicznie, obsługa kotła zajmowała mojej rodzinie około kwadransa dobowo. Raz w tygodniu rozpalałem ogień, sypałem "na ogień" dwa wiadra węgla i po jego spaleniu ja lub inny domownik przerusztowywał żar, w razie potrzeby wrzucał ze dwa drewienka i zasypywał kocioł kolejnymi dwoma wiadrami węgla. Temperatury pilnowała dmuchawa i nieskomplikowany sterownik. Z komina szedł czarny dym - owszem, kocioł oblepiała smoła i sadza - a jakże. I co z tego? Teraz - od 3 sezonów palę "czysto" - "od góry", czyli tak jak palono 100, a może 150 lat temu w polskich "kozach" (po wojnie "atomiakach"), a za granicą w wyszukanych kształtach "coal stove'ach". W kotłowni spędzam dziennie godzinę lub więcej; poza kotlownią odsiewam z popiołu koksiki - raz w tygodniu, ale też to z pół godziny, wszystko robię sam - nikt z domowników się tego palenia nie nauczył (ani nie ma zamiaru!). I co z tego mam: bledszy dym z komina, pół życia w kotłowni, a zaoszczędzone parę groszy na paliwie wydaję na zakup dodatkowego drewna rozpałkowego. Mało tego, paląc nieekologicznie miałem w kotłowni czysto i przytulnie, teraz by mieć ten stan muszę dwa razy w tygodniu ją dokładnie odkurzać, bo w innym przypadku kurz i popiół powstający z częstego rozpalania kotła zacznie mi włazić do domu. Mimowolnie stałem się niewolnikiem kotła i kotłowni. Licząc skromnie: 7 m-cy * 30 dni * 0,5 godz = 105 godzin w kotłowni na sezon. Wyceniam te 105 godzin na kwotę 2 tyś PLN.

Teraz przydługawa pueta.

Odwiedziłem znajomych w Czechach. 30 lat temu palili w rzemieślniczym "mułowym" kotle mułem, nazywanym u nich "bidą" (biedą - od palących tym opałem biedaków). 30 lat temu też paliłem mułem i też w rzemieślniczym kotle. 20 lat temu, moje pepiki palili już miałem, ja dalej bidą. 10 lat temu zacząłem palić węglem i tak pozostało do dziś. Pepiki 10 lat temu przy sporej subwencji kupili kocioł gazowy i tak sobie w nim hajcując zapomnieli, gdzie w domu mają kotłownię. Palą gazem oni, ich sąsiedzi, całe miasto i cały powiat, koszt ogrzewania gazem jest u nich tylko 12% wyższy niż gdyby palili węglem. Reasumując: za 50 a może 100 lat świat będzie grzał atomem, a może czymś bardzie wyrafinowanym, a w tym czasie ten wątek osiągnie 80 tyś. stron i będziemy konstruowali KPW 5 stopnia a miarkowniki miast łańcuszków dostaną kewlarowe linki. Aha, przewymiarowane kotły będziemy wypełniać szamotem w ilości wyliczonej przez aplikację, dostępną zarówno na windę, androida jak i IOSa.

Na poważnie: myślę, że nikt w cywilizowanym świecie nie traci tyle cennego czasu w domowej kotłowni ile my w Polsce. Myślę też, że suma kotłów węglowych w Polsce jest większa niż ich łączna ilość w Europie.

Pozdrawiam

Edytowane przez apap5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 19,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

@Myjk

 

Tak drzwi są pod kątem, a zatem i kierownica jest pod kątem - mógłby być trochę większy ale jest ok. Chwilowo wyciąganie szamotu nie wchodzi w grę bo dość ciepło na zewnątrz i bym się ugotował, ale powiedz mi czy wyciągniecie szamotu może mi zwiększyć stałopalność na tej samej ilości węgla?

 

@apap5

 

Częściowo się z Tobą zgadzam, palenie od góry na pewno do wygodnych i czystych nie należy ale mocno przesadzasz z tym co piszesz. Godzine w kotłowni? to co Ty tam robisz? ja mam sesje 15 minutowa podczas której wyjmę popiół, załaduje węgiel zasypie drzewem i rozpalę a w międzyczasie znajdę jeszcze chwile na porąbanie deseczek na drobiznę która wystarcza na następne 3 dni.Odkurzanie?! u mnie wystarczy pozamiatać lekko i jest czysto. Więcej wydajesz na drewno? to tez dla mnie brzmi co najmniej abstrakcyjnie bo ja kupiłem rok temu zrzynki z tartaku 2,5 kubika za 180zł i obecnie jestem gdzieś w okolicach połowy zużycia - obstawiam ze ten sezon i następny mam zagwarantowany. ponadto trzeba się porozglądać w okolicy, u mnie jest możliwość zakupu porąbanego drewna z europalet w cenie 300-400 zł za 4 kubiki a taka ilość wystarcza na bardzo długo.

 

Piszesz o paleniu gazem - kolego miałem piec olejowy jako jeden z pierwszych w okolicy zakupiony pod koniec lat 90 kiedy cena oleju opałowego była w granicy 1,4 - dziś przy oscylacji na poziomie 3,6 palenie tym czymś jest totalnie nieopłacalne. Wole posiedzieć 15 min dziennie w kotłowni a mieć efektywnie, ekologicznie i ekonomicznie. Przed dwoma laty koszt zakupu oleju wyszedł mnie ponad 5 tysi przy takiej cenie chciałbym mieć w domu wygodę i ciepło - niestety miałem tylko wygodę, bo było zimno jak cholera a gdybym chciał mieć wygodę i takie ciepło jak mam teraz - koszt ogrzewania w moim przypadku byłby 2x większy. Po prostej i szybkiej kalkulacji przerobiłem piec na węglowy i zamknąłem się w 7 tysiacah całość - piec, instalacja, robocizna i węgiel na zimę. Spaliłem 2,5 tony poprzedniej zimy grzejąc od października do późnego kwietnia, w domu miałem ciepło, mogłem chodzić w letnich ciuchach i nie wstydziłem się zaprosić znajomych.

 

Ponadto może dla Ciebie próby optymalizacji procesu spalania na naszym amatorskim poziomie wydają się śmieszne, jednak gdyby poświecić chwilę uwagi i dokładnie się rozglądnąć, to właśnie takie małe kombinowanie często daje początek rewolucyjnym rozwiązaniom.

 

Przestań przesiew koksiki to może będziesz miał czyściej i zaoszczędzisz trochę czasu. Jeśli nie, to pal od dołu jak dawniej - przecież tutaj nikt nikogo nie zmusza tylko daje wybór. Ja osobiście lubię spędzić te 15 minut na sesję w kotłowni i sobie tam chilloutować, oglądać płomienie oraz kontemplować nad całością.

 

KPW 5 generacji brzmi ambitnie ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z komina szedł czarny dym - owszem, kocioł oblepiała smoła i sadza - a jakże. I co z tego?

To z tego, że syf z tego dymu w płucach to nic miłego. Pożar komina z powodu smoły w kominie to też nie taka miła sprawa. Przeżyłem parę lat temu pożar komina w domu, to coś o tym wiem.

 

W kotłowni spędzam dziennie godzinę lub więcej;

To Twój wybór. Ja tam tyle spędzałem na własne życzenie jak dążyłem do perfekcji w nierównej walce z węglem. Wczoraj, od przekroczenia progu kotłowni, rozpalenie (z wyczyszczeniem, załadunkiem paliwa, porąbaniem i ułożeniem drewna) zajęło mi 10 minut (i to po butelce wina -- a może dzięki temu?). :p

 

poza kotlownią odsiewam z popiołu koksiki - raz w tygodniu, ale też to z pół godziny, wszystko robię sam

Twój wybór. Nie musisz tego robić, tylko CHCESZ. Jeśli mierzi Cię wyrzucanie "dobrego" towaru, to możesz to rozważyć tak: dzięki paleniu od góry oszczędzasz 20-30% paliwa, a próbujesz odzyskać z popiołu koksiki o wartości 1%. Kiedyś bez pardonu wyrzucałeś do kosza dziesięć złotych, a teraz schylasz się po złotówkę. Pisząc kolokwialnie, wypierdol je, i daj sobie spokój. Szkoda życia.

 

Edit: Masz bardzo mocny węgiel, zmień na słabszy i problem koksu w popiele zniknie (jak u mnie). Niewykluczone, że dym z komina nie będzie "słabszy", ale w ogóle zniknie. :p

 

- nikt z domowników się tego palenia nie nauczył (ani nie ma zamiaru!).

Cóż, tylko pogratulować ignorancji domownikom. :p

 

Mimowolnie stałem się niewolnikiem kotła i kotłowni.

Nie mimowolnie, tylko z własnej nieprzymuszonej woli.

 

ale powiedz mi czy wyciągniecie szamotu może mi zwiększyć stałopalność na tej samej ilości węgla?

Raczej wątpliwe.

Edytowane przez Myjk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Ponadto może dla Ciebie próby optymalizacji procesu spalania na naszym amatorskim poziomie wydają się śmieszne, jednak gdyby poświecić chwilę uwagi i dokładnie się rozglądnąć, to właśnie takie małe kombinowanie często daje początek rewolucyjnym rozwiązaniom....

Nie do końca się zrozumieliśmy, podobnie jak nie do końca zrozumiał mojego posta Kolega Myjk. Mnie nie śmieszą te kierownice powietrza i szamot na ruszcie. To dla mnie raczej powód do płaczu. Post nie dotyczył ani techniki ani technologii ani ekonomii. Dotyczył sprawy egzystencjalnej: usprawniamy dawno detalicznie poznany i co gorsza ostatecznie i na amen odrzucony przez świat proces spalania węgla w przydomowej kotłowni. Robimy to, bo nas nie stać na palenie gazem lub olejem. Malo tego, twierdzimy, że to lubimy. To tak jakby Twoja żona twierdziła, że lubi prać w wirnikowej prace albo ręcznie zmywać. Co do tych potencjalnych rewolucyjnych rozwiązań, które jak piszesz mogą się urodzić podczas tego naszego wysiadywania w kotłowni, wierz mi, nic z tego nie będzie.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W planach mam jeszcze dorobienie stalowego rusztu, który będzie leżał na tym wodnym, mam nadzieje ze to rozwiązanie pozwoli na większe dopalenie węgla.
To Ci nie pomoże. Niezależnie od gatunku węgla - ćwiczyłem to 3 sezony - ilość niedopałów możesz zmniejszyć przez zwiększenie ilości powietrza pierwotnego w końcowej fazie palenia. Albo zaczniesz w końcówce dmuchać pod ruszt dmuchawą, albo za pomocą pogrzebacza pozbądź się nadmiaru popiołu. Ja odpuściłem, w czasie kiedy trzeba by to zrobić nikogo niema w domu. Zbieram koksiki wraz z popiołem i raz w tygodniu przesiewam na stalowym sicie.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca się zrozumieliśmy, podobnie jak nie do końca zrozumiał mojego posta Kolega Myjk.

Zrozumiałem doskonale. Szukasz problemów tam gdzie ich nie ma. Nikt ci nie każe siedzieć w kotłowni godzinę dziennie. Jeśli to robisz, robisz z własnej nieprzymuszonej woli. Jeśli odsiewasz koks, bo szukasz oszczędności, robisz to z własnej nieprzymuszonej woli. W ogóle palisz od góry z własnej nieprzymuszonej woli.

 

Reszty bełkotu nawet nie chce mi się komentować. :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli generalnie raczej zostanę przy tym szamocie, ewentualnie wyciągnę jeden pion, jak przyjdzie sroga zima. W planach mam jeszcze dorobienie stalowego rusztu, który będzie leżał na tym wodnym, mam nadzieje ze to rozwiązanie pozwoli na większe dopalenie węgla.

 

Ja obecnie gdy nie trzeba palić non stop zmniejszyłem komorę załadunkową w ten sposób , że na cegłach połówkach przystawionych szerokością do bocznych ścian kotła położyłem dwa ruszty żeliwne dostępne chyba w każdych tzw. " żelaznych sklepach " .

jedna sztuka 26 zł. , wymiary z tego co widziałem są różne , można tez odpowiednio dociąć .. w sumie w kotle mam cztery połówki cegły oraz ten ruszt żeliwny [2szt.] , tym samym komora została zmniejszona o jakieś 35 -40 %

za dużo cegieł to chyba nie najlepsze rozwiązanie ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

usprawniamy dawno detalicznie poznany i co gorsza ostatecznie i na amen odrzucony przez świat proces spalania węgla w przydomowej kotłowni. Robimy to, bo nas nie stać na palenie gazem lub olejem.

 

sorry taki mamy klimat.

Jeżeli twoj czas i zdrowie mają jakąś wartość to może czas pomyśleć na modernizacją twojego systemu ogrzewania. Nie dużo drożej niż węgiel w Polsce wychodzi pelet, co prawda nie jest tak bez obsługowy jak gaz ale komfort w twoim przypadku się znacząco podniesie. Nawet kotła nie musiał byś wymieniać :klimosz.jpg

klimosz.jpg

Edytowane przez cysiokysio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sorry taki mamy klimat.
Otóż to. Ponieważ to jest forum techniczne, a nie polityczne, proszę już nie zajmować się moim postem. Jako jedyna nacja na wschód od Buga hajcujemy w domach dziewiczym węglem (ha, i lubimy to!) bo sorry, taki mamy klimat :bash: Cysiokysio - w tym właśnie rzecz.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam pytanie odnosnie klapki powietrza wtórnego w drzwiczkach zasypowych(piec camino). Czy podczas palenia od gory ona musi byc caly czas uchylona? Czy podczas tradycyjnego palenia ona także musi byc uchylona w koncu jest ona regulowana śrubką. Wyslalem pytanie do Dozametu do czego ona sluzy i odpowiedziano mi ze do podgladania paleniska;). I jeszcze jedno, czy palenie ma sens jezeli pale w piecu pol na pol drewnem i weglem typu kostka? Po kazdym paleniu w wybranym popiele znajduje sie sporo malutkich kawalkow niedopalonego drewna.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie tak ale udalo mi sie sciagnac instrukcje obslugi pdf kotla camino i tan wyraznie jest napisane ze za pomoca tej klapki reguluje sie jakosc spalania ale jak konkretnie mam ja ustawic tego w instrukcji juz nie napisali a mam wrazenie ze spalanie mam zle, bardzo duzo popiolu po kazdym paleniu i to czasami w dziwnym kolorze przechodzacym w braz i jeszcze te niedopalone kawaleczki wegla, stalopalnisc na jednym zasypie to ok 4h max bez szalu z temperaturą. Ciag kominowy raczej dobry bo komin ma wysokosc prawie 10m a piec znajduje sie w kotlowni dobrze wentylowanej i nieogrzewanej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...APAP5,nie mogę nie zareagować na twój post,to co wypisujesz mija się z prawdą...
Powinieś tą nieprawdę wypunktować. Innymi słowy, napisać co jest nieprawdą.
...zdecydowana większość na tym forum po zmianie sposobu palenia na sposób Last Rico jest zadowolonych w 100%
To sprawa ambicji (aspiracji). Jedna moja znajoma stała się zadowoloną w 100% już w momencie jak jej przestał spadać w rowerze łańcuch, inna natomiast ma nową chatę, wypasioną brykę, wspaniałą rodzinę, wysokopłatną pracę i jest zadowolona w jakimś tam stopniu.

Jeśli chodzi o sam sposób rozpalania węgla "od góry", to nie jest to "sposób Last Rico". To sposób stary jak świat i jeszcze kilkadziesiąt lat temu - niż centralne ogrzewanie dotarło pod strzechy - nie było sposobu innego. Mało tego, konstrukcja pieców i piecyków uniemożliwiała palenie "od dołu". Oczywiście, za popularyzację metody i upowszechnienie stosowania w kociołkach CO należy się koledze Last Rico wielkie uznanie.

...ale Ty.... jesteś jakiś inny...
Tak, bo jestem z Marsa :offtopic:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś z marsa, tylko szukasz problemów tam gdzie ich nie ma, a swoją nieudolność w działaniu i próby oszczędzania przekuwasz w wady całej metody.

 

Metoda może i jest znana od dawna, ale nie została wyparta przez jej nieskuteczność czy szczególną upierdliwość, ale przez zwykłe lenistwo użytkowników (potęgowane błędnymi instrukcjami producentów uważających, że łatwa obsługa kotła to zaleta i klucz do sprzedaży) w momencie gdy paliwo stało się tanie a ludzie naiwnie stwierdzili, że syf posłany w atmosferę nie jest ich problemem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś z marsa, tylko szukasz problemów tam gdzie ich nie ma, a swoją nieudolność w działaniu i próby oszczędzania przekuwasz w wady całej metody. Metoda może i jest znana od dawna, ale nie została wyparta przez jej nieskuteczność czy szczególną upierdliwość, ale przez zwykłe lenistwo użytkowników (potęgowane błędnymi instrukcjami producentów uważających, że łatwa obsługa kotła to zaleta i klucz do sprzedaży) w momencie gdy paliwo stało się tanie a ludzie naiwnie stwierdzili, że syf posłany w atmosferę nie jest ich problemem.
Cytuję cały Twój post, - nie znajduję w nim ani jednej linijki odnoszącej się merytorycznie do żadnej z moich wcześniejszych uwag czy tez. Rozumiem, że jesteś (nomen omen) zapaleńcem i orędownikiem rozpalania węgla przez drzwiczki zasypowe. OK, nie dorabiaj jednak do tego (tego rozpalania) niepotrzebnej filozofii. Palę w piecu węglem, bo nie stać mnie na gaz lub olej. Uważam, że taki jest powód palenia węglem wszystkich - poza chyba Tobą Polaków. Powodem jest bieda. Bieda osoby fizycznej, gminy i państwa. Napisałem Ci to teraz krócej, byś zrozumiał. Co do dorabiania do tego nieszczęsnego palenia węglem jakichś rewolucyjnych teorii: energetyka zawodowa nie radzi sobie z czystym spalaniem węgla, a by osiągnąć wymierne efekty wymagane są niewspółmierne do nich nakłady finansowe. Słyszałeś kiedyś, by ktoś produkował w domu z ropy benzynę? Nie? Ja też nie. A my w domowych kociołkach produkujemy koks i gaz. Bo jak piszesz Ty i paru kolegów - bardzo to lubicie.

Na koniec - piszesz tak: "Metoda może i jest znana". Słowo "może" możesz z powodzeniem usunąć. Jak pisałem wcześniej to co nazywasz "metodą" jest stare jak świat. Wklejam zdjęcie najprymitywniejszego piecyka z okresu po 2 wojnie światowej. W takiej czy innej formie, był prawie w każdym domu. Piecyk nie jest zbyt ładny, ale był tani. Wtedy - po wojnie też byśmy biedni.

piecyk_1.jpg

Bogatsi od nas mieli te piecyki ładniejsze.piecyk_2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...