Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

in vitro


kubaimycha

Recommended Posts

Proszę Was o radę...

Przyjaciółka ze studiów po raz ...chyba już 7 przeszła próbę in vitro...Niestety, ta również skończyła się wynikiem negatywnym...To, że jest załamana jest zupełnie zrozumiałe...Ale ona już planuje kolejną próbę, na którą jednak lekarz na razie nie chce się zgodzić, sugerując, że jej organizm powinien odpocząć...

Jak i czy w ogóle mam prawo powiedzieć jej, że powinna postawić sobie jakąś granicę - 8, 9...10 prób...

Powinnam ją pocieszać ( już nie wiem jak...) i dawać nadzieję czy "otworzyć oczy" i "bez znieczulenia" powiedzieć, że zapędza się być może donikąd...

No właśnie...być może...Czy powinnam odbierać jej nadzieję ? Czy mam do tego prawo, sama mając dwoje dzieci ?

Nie wiem już, jak z nią rozmawiać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 62
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mnie sie zdarzyło wkroczyć i namówić na adopcję.

Udaną.

A teraz i tak koleżnka zaszła w ciążę - bez leków i zabiegów. Dla lekarzy to wielka tajemnica, której nikt nie jest w stanie rozwiązać przy jej schorzeniu...

Taki lajf :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie sie zdarzyło wkroczyć i namówić na adopcję.

Udaną.

A teraz i tak koleżnka zaszła w ciążę - bez leków i zabiegów. Dla lekarzy to wielka tajemnica, której nikt nie jest w stanie rozwiązać przy jej schorzeniu...

Taki lajf :)

 

Może zmieniła ... tatę???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem najgorsze co moglabys zrobic to odebrac Jej nadzieje :cry: Ona potrzebuje pewnie duzo zrozumienia i porady. Moze delikatnie sprobuj Jej wytlumaczyc, ze Jej zdrowie jest w tym wszystki baaardzo wazne. Organizm jest zapewne wyczerpany ciagla stymulacja hormonalna i potrzebuje odpoczynku .

Nie wiem jaka byla przerwa miedzy kolejnymi podejciami do Invitro i czy za kazdym razem byla na protokole czy tylko podawali Jej mrozaczki (to jest znaczaca roznica).

Sprobuj z Nia porozmawiac i w miare delikatnie powolac sie na opinie lekarza ....aby dala swojemu organizmowi troszeczke odpoczac.

 

Jest forum http://www.nasz-bocian.pl na ktorym jest baaardzo duzo osob w podobnej sytuacji ( ale zapewne Ona juz zna ta stronke )

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem najgorsze co moglabys zrobic to odebrac Jej nadzieje :cry: Ona potrzebuje pewnie duzo zrozumienia i porady. Moze delikatnie sprobuj Jej wytlumaczyc, ze Jej zdrowie jest w tym wszystki baaardzo wazne. Organizm jest zapewne wyczerpany ciagla stymulacja hormonalna i potrzebuje odpoczynku .

Nie wiem jaka byla przerwa miedzy kolejnymi podejciami do Invitro i czy za kazdym razem byla na protokole czy tylko podawali Jej mrozaczki (to jest znaczaca roznica).

Sprobuj z Nia porozmawiac i w miare delikatnie powolac sie na opinie lekarza ....aby dala swojemu organizmowi troszeczke odpoczac.

 

Jest forum http://www.nasz-bocian.pl na ktorym jest baaardzo duzo osob w podobnej sytuacji ( ale zapewne Ona juz zna ta stronke )

 

Pozdrawiam

 

Przerwy między kolejnymi próbami były naprawdę krótkie. Zwykle pod jej naciskiem przyspieszano kolejny raz...

Na tych prób, które przeszła tylko 2 były z zamrożonych zarodków, reszta ze stymulacją...

Wielokrotnie z nią rozmawiałam, ale nigdy nie odważyłam się niczego jej sugerować...Boje się, że mogłaby mi powiedzieć, że ja mam dzieci i nie rozumiem jej sytuacji...Zresztą byłoby w tym trochę racji...

Osobną kwestią jest, że obie jesteśmy lekarzami, więc wiemy "z czym się to je"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiec jesli jest lekarzem do musi doskonale zdawac sobie sprawe z tego jak bardzo obciaza swoj organizm. Obawiam sie ze w tej sytuacji nic nie da sie zrobic ....i tak jak napisalas ...jesli powiesz jej , ze nie powinna podchodzic do kolejnych stymulacji (i nawet jesli robisz to dla Jej dobra) to chyba tego nie zrozumie :cry: i Wasza przyjazni moze znalezc sie pod znakiem zapytania. :roll:

Uwazam, ze jedyne co mozesz teraz zrobic to dodawac jej nadziei i jakakolwiek podejmie decyzje badz razem z nia ....nawet jesli masz odmienne zdanie. ....to jest baaardzo trudna i delikatna sytuacja zarowno dla Niej jak i dla Ciebie.

 

Pozdrawiam i zycze cierpliwosci, wytrwalosci ..... i oczywiscie pozytywnego testu Twojej kolezance :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obie wiemy, jak bardzo szkodliwe są estrogeny i sterydy, jako leki...Tylko tak już jest, że mimo, że papierosy szkodzą są lekarze, którzy palą...

Moje zdanie na temat sensownej ilości prób się nie liczy, ponieważ nie byłam w sytuacji, kiedy pragnienie posiadania dziecka przesłania cały świat...

Już nawet boje się do niej zadzwonić po kolejnej próbie w obawie, że nie wyszło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbowałabym namówić - jak Nefer - na adopcję. Adopcja nie jest zamiast swojego dziecka i nie wyklucza absolutnie posiadania w przyszłości własnego potomka. Wręcz przeciwnie, bardzo częstym zjawiskiem jest, że pary, które adoptowały, nie mogąc doczekać się własnego - zostają potem biologicznymi rodzicami, bez żadnego problemu. Prawdopodobnie chodzi o aspekty psychiki kobiety, ma ona olbrzymi wpływ na naszą płodność i zdolność do zajścia w ciążę. Może warto poszukać takich przykładów i porozmawiać o nich z przyjaciółką? :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adopcja to nie jest odbieranie nadziei. To jest jej dawanie. I wynik jest praktycznie od nas uzależniony. Od nas - nie od medycyny. WIem, że możńa się wykończyć tymi próbami. I im dalej tym gorzej. Dziewczyna może zruinować sobie życie i swojemu mężowi. Natura mówi nie - można się nad tym zastanowić zamiast kopać z koniem. NIe wiem w czym własne dziecko jest lepsze od adoptowanego - naprawdę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbowałabym namówić - jak Nefer - na adopcję.

 

Adopcja jest rzecz bardzo szlachetną, ale... Adoptowane dziecko jest jednak początkowo całkiem obcym człowiekiem. Jeśli się je pokocha tak, jak własne, całym swoim jestestwem, to świetnie, ale... Skąd pewność, że tak będzie ?

 

Nie chciałbym wsadzać kija w mrowisko, ale zastanawiam się, co prędzej można zaakceptować: takie początkowo obce, adoptowane dziecko, czy może raczej dziecko "z jednej strony", czyli będące efektem np. zapłodnenia obcym nasieniem ( w końcu to jakby cząstka mojej drugiwej połowy)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jak to jest, nigdy nie adoptowałam dziecka. Ale wydaje mi się, że jeśli adoptowałabym maleńtasa, takiego od niemowlęcia, żeby właśnie mnie pamiętał i właśnie ja żebym go uczyła uśmiechu i pierwszych kroków - kochałabym jak swoje, bo przecież ja go wychowam.

Nie wiem, jak byłoby ze starszymi dziećmi, często mają za sobą bardzo trudne przeżycia i to odbija się na ich psychice i zchowaniu. Trzeba mieć naprawdę przygotowanie do takiej adopcji. Ale... jeśli ktoś naprawdę pragnie dziecka - cóż może go powstrzymać przed adopcją i pokochaniem go?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za cenne rady...

Moja przyjaciółka kiedyś zagadnięta ( mało delikatnie zresztą ) o adopcję powiedziała, że być może kiedyś, ale póki co chce mieć "własne"... To "kiedyś " było chyba ze trzy lata temu...Widzę teraz, że było to raczej na zasadzie "odbicia piłeczki", żeby ją już nie pytano...

Nie mogę patrzeć, jak bardzo rozgoryczona jest wszystkim wokół, jak nie potrafi się cieszyć tym, co ma...

Nie umiem jej pomóc i wciąż się obawiam, że nie mam prawa niczego sugerować...Tym bardziej, że nie wiem, jaka byłaby moja postawa w takiej sytuacji...Czy też za wszelką cenę chciałabym mieć własne biologicznie dziecko czy zdecydowałabym się na adopcję...

W jej i jej męża przypadku dodatkową sprawą jest brak jakichkolwiek przyczyn, dlaczego nie mogliby mieć dzieci. A przynajmniej przyczyna od kilku lat wciąż pozostaje nieznana, mimo całej serii różnych, czasem bolesnych badań...

Paradoksem i ironią losu jest to, że ona sama ma troje rodzeństwa.

Na studiach była "dobrą ciocią", której podrzucano "akademickie" dzieci na godzinkę/dwie, żeby się nimi zaopiekowała...Nie było drugiej takiej osoby, która tak uwielbiałaby dzieci...

Los jest czasem okrutny i bezwzględny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale... jeśli ktoś naprawdę pragnie dziecka - cóż może go powstrzymać przed adopcją i pokochaniem go?

 

Wiesz, to jest pięknie powiedziane, naprawdę. Ale to tylko teoria. Przecież nawet jeśli się na wzór św. Franciszka kocha każdą żywą istotę, to sa jakieś preferencje, prawda ? Świadome lub podświadome. Hasło "wszystkie dzieci są nasze" jest więc w tym kontekście niestety tylko hasłem. To chyba nie do końca jest tak, że "pragnie się dziecka" dowolnego, byleby było. Właśnie takie podejście budzi mój sprzeciw, bo - uwaga, trochę przesadzę - przy takim podejściu nieważna jest konkretna istota, tylko dziecko jako "gatunek". Z równym skutkiem można by powiedzieć: "chcę psa !"

 

Materia jesrt delikatna, więc jeśli się komuś powyższy tekst nie podoba, z góry przepraszam.

 

P.S. O ile mi wiadomo, skuteczność metody in vitro to około 40% ? Jeśli kobieta, o kórej w tym topiku mowa miała aż 7 prób nieudanych, to na zdrowy rozum każda kolejna niestety nic nie zmieni...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomku_J, na pewno masz sporo racji. Chodziło mi jednak o to, że jest coś takiego w każdej kobiecie (nie mylić z kobietonami :wink: ), że przychodzi moment, kiedy jest czas na macierzyństwo, wychowywanie dzieci, kochanie małej istoty i pokazywanie jej świata. I (mogę się mylić oczywiście) mnie się wydaje, że wtedy przestaje mieć tak wielkie znaczenie fakt, czy to biologicznie moje czy nie. Wychowuję, opiekuję się i - kocham. I już. :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile mi wiadomo, skuteczność metody in vitro to około 40% ? Jeśli kobieta, o kórej w tym topiku mowa miała aż 7 prób nieudanych, to na zdrowy rozum każda kolejna niestety nic nie zmieni...

...na rozum...tak, tylko w tym wypadku dochodzą jeszcze potężne emocje...

Na mój rozum, masz rację...Ale u niej rozum zszedł obecnie na plan dalszy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteście obie lekarkami. Ja też. Wysłałabym ją do psychiatry.

Serio, i bez złośliwości.

Lekarz to nie rozhisteryzowana panienka. Powinien znać granicę bezsensowności. O co jej faktycznie chodzi? te hormony tak szaleją? Czy może dziecko ma być lekarstwem na coś jeszcze... ? Czy zna wyniki badań, czy rozważyła ryzyko i szanse? Problemem tu jest jeszcze dostęp do procedury, na którą inni biorą kredyty. Jak widać dostęp nieograniczony. I wcale nie jest to pozytywne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..Ale u niej rozum zszedł obecnie na plan dalszy...

 

W takich przypadkach moja mama mawia "i jakim ty jesteś lekarzem? Lekarz musi mieć rozum przede wszystkim. I świadomość o co mu chodzi... Jak nie dajesz rady, zmień zawód. Chcesz być lekarzem, zacznij od siebie..."

To był zwykle kubeł zimnej wody... Twarde, ale jak wpływało na psychikę.... po okresie buntu 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteście obie lekarkami. Ja też. Wysłałabym ją do psychiatry.

Serio, i bez złośliwości.

Lekarz to nie rozhisteryzowana panienka. Powinien znać granicę bezsensowności. O co jej faktycznie chodzi? te hormony tak szaleją? Czy może dziecko ma być lekarstwem na coś jeszcze... ? Czy zna wyniki badań, czy rozważyła ryzyko i szanse? Problemem tu jest jeszcze dostęp do procedury, na którą inni biorą kredyty. Jak widać dostęp nieograniczony. I wcale nie jest to pozytywne...

 

No właśnie o to mi chodziło zakładając ten post. Czy powinnam ( mam prawo ) powiedzieć jej, że być może brnie donikąd, że rujnuje swoje zdrowie i po części małżeństwo ?

Wyniki badań ma "książkowe". Zachodzi w ciążę, tylko wcześniej lub później ( najczęściej po kilkudziesięciu podziałach ) roni...Lekarze rozkładają ręce...

Najpierw leczyła się w Niemczech, bo tam z mężem mieszkali. Teraz w Austrii z powodu przeprowadzki...Skutek ten sam.

Na zabiegi i leki wydają całą masę kasy i niewiele zostaje im na normalne funkcjonowanie...

Mogę odbierać jej nadzieję ? Nie jestem wszystkowiedząca, więc czy mogę wyrokować, że nie ma szans ? Cuda przecież się zdarzają...Dlaczego nie jej ?

Sama już nie wiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..Ale u niej rozum zszedł obecnie na plan dalszy...

 

W takich przypadkach moja mama mawia "i jakim ty jesteś lekarzem? Lekarz musi mieć rozum przede wszystkim. I świadomość o co mu chodzi... Jak nie dajesz rady, zmień zawód. Chcesz być lekarzem, zacznij od siebie..."

To był zwykle kubeł zimnej wody... Twarde, ale jak wpływało na psychikę.... po okresie buntu 8)

 

Co innego leczyć pacjenta, co innego pacjenta-rodzinę, a co innego siebie...

w jej przypadku - nadzieja, desperacja, nadzieja, rozgoryczenie...I tak w kółko...

Świadomość ? Zmienić zawód ? Ona jest świetnym lekarzem i jakoś rozdziela własne problemy od życia zawodowego. Co ma do tego jej problem z zajściem w ciążę ?!

Sorry, ale chyba albo nie masz dzieci i nie chcesz ich mieć, albo masz i nie zdajesz sobie sprawy, jak to jest gdy ich pragniesz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...