EZS 17.12.2007 09:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 Dlaczego na mnie napadasz? Po co te emocje? Mam dziecko. czekałam 10 lat, zanim je miałam... Raczej chodzi mi o to, że nie da się być mądrym zawodowo a głupim życiowo.To zawsze mi wtłaczała do głowy mama. LEKARZEM SIĘ JEST ZAWSZE. Nie znasz tego? Buntowałam się wiele lat, zanim przyznałam rację... Że to zawód, że jak każdy inny... Nie prawda. Od lekarza wymaga się więcej... Piszesz, że lekarzem jest świetnym. Więc musi się zdobyć na dystans. Oczywiście nikt nie umie leczyć siebie. Ale po to są właśnie koledzy. Co byś powiedziała takiej pacjentce, jak ona? "Proszę odpuścić, prawdopodobnie to nerwy..... , czy pani ma jakieś problemy...jeżeli chce pani dziecka, proszę pomyśleć o adopcji... a może dziecko ma po prostu pomóc uratować pani małżeństwo albo coś jeszcze...." Piszesz, że to twoja przyjaciółka. Przestań działać emocjonalnie. Potraktuj ją jak pacjentkę. Może stracisz przyjaźń ale uratujesz człowieka? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 17.12.2007 10:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 mnie się wydaje, że wtedy przestaje mieć tak wielkie znaczenie fakt, czy to biologicznie moje czy nie. Wychowuję, opiekuję się i - kocham. I już. Wiesz... Ja przepraszam, ale ja tak samo mogę powiedzieć o moich psach, czy koniach: opiekuję się, wychowuję i na swój sposób kocham, choć sam ich nie urodziłem . Wydaje mi się jednak, że kochanie własnego dziecka powinno być inne. I wydaje mi się, że przez świadomośc tego, że dziecko jest cząstką mnie i kochanej przeze mnie osoby, o wiele łatwiejsze i głębsze jest kochanie własnego dziecka. Ale to tylko moje wyobrażenia... Gwoli wyjaśnienia: to wszystko, co tu piszę, wynika z faktu, że sami z moją Panią od pewnego czasu bezskutecznie staramy się o dziecko i jesteśmy teraz na etapie sięgania po bardziej zaawansowane metody medyczne. No i są też rozważania o adopcji, a ja w związku z tym szczerze mówiąc jestem w rozterce... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Olkalybowa 17.12.2007 11:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 Wczoraj na tv style był program poświęcony metodzie in vitro. Wypowiadający sie tam lekarz powiedział,że miał pacjentkę która temu zabiegowi poddawała się 38 razy. Udało się jest w ciąży. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kubaimycha 17.12.2007 12:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 Dlaczego na mnie napadasz? Po co te emocje? Mam dziecko. czekałam 10 lat, zanim je miałam... Raczej chodzi mi o to, że nie da się być mądrym zawodowo a głupim życiowo. To zawsze mi wtłaczała do głowy mama. LEKARZEM SIĘ JEST ZAWSZE. Nie znasz tego? Buntowałam się wiele lat, zanim przyznałam rację... Że to zawód, że jak każdy inny... Nie prawda. Od lekarza wymaga się więcej... Piszesz, że lekarzem jest świetnym. Więc musi się zdobyć na dystans. Oczywiście nikt nie umie leczyć siebie. Ale po to są właśnie koledzy. Co byś powiedziała takiej pacjentce, jak ona? "Proszę odpuścić, prawdopodobnie to nerwy..... , czy pani ma jakieś problemy...jeżeli chce pani dziecka, proszę pomyśleć o adopcji... a może dziecko ma po prostu pomóc uratować pani małżeństwo albo coś jeszcze...." Piszesz, że to twoja przyjaciółka. Przestań działać emocjonalnie. Potraktuj ją jak pacjentkę. Może stracisz przyjaźń ale uratujesz człowieka? Nie miałam zamiaru Cię napadać... Zapewniam Cię, że da się być dobrym specjalistą i zupełnie niezaradnym życiowo... Gdybym była dla niej obca być może zaleciłabym odpoczynek...Ale rozumiem jednocześnie, że lata lecą...Mam dla niej dużo szacunku za jej determinację i poświęcenie...A jednocześnie czasem jestem na nią zła, że jest tak uparta... Nie wiem czy zajdzie w ciążę dzięki swojemu uporowi i nie chciałabym odradzać jej czegoś, co przecież może się udać ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kubaimycha 17.12.2007 12:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 Wczoraj na tv style był program poświęcony metodzie in vitro. Wypowiadający sie tam lekarz powiedział,że miał pacjentkę która temu zabiegowi poddawała się 38 razy. Udało się jest w ciąży. No właśnie...Sama mam pacjentkę, która po 10 latach i 5 próbach ma dziś ślicznego aniołka...Gdyby odpuściła sobie po 3, 4 próbie jej życie wyglądałoby inaczej...Jak wyznaczyć sobie tę ilość razy...Ile tych prób ma być i kiedy powiedzieć sobie...nie wyszło... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Olkalybowa 17.12.2007 14:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2007 Myślę,że każdy musi sam do tego dojść kiedy powiedzieć dość. Dobre rady do mnie na pewno by nie trafiły. Sama musiałabym dojrzeć do decyzji o zaprzestaniu starań. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 19.12.2007 10:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Grudnia 2007 Wczoraj na tv style był program poświęcony metodzie in vitro. Wypowiadający sie tam lekarz powiedział,że miał pacjentkę która temu zabiegowi poddawała się 38 razy. Udało się jest w ciąży. No właśnie...Sama mam pacjentkę, która po 10 latach i 5 próbach ma dziś ślicznego aniołka...Gdyby odpuściła sobie po 3, 4 próbie jej życie wyglądałoby inaczej...Jak wyznaczyć sobie tę ilość razy...Ile tych prób ma być i kiedy powiedzieć sobie...nie wyszło... Gdyby sobie odpuściała po 3-4 próbach to może dałaby szansę życia w normalnym świecie równie pięknemu aniołkowi z domu dziecka. Róznica pomiędzy in-vitro a adopcją jest prosta : In-vitro można ćwiczyć latami, wydawać szmal i napędzać tę machinę. I pewność jest = 0. Starając się o adopcję - w przypadku zdrowych psychicznie ludzi - mamy praktycznie pewność 99%. Aczkolwiek: nie powinno się adoptowac dziecka, by wyleczyć siebie i swoje problemy, ale by dać mu szczęście. Może faktycznie koleżanka nei powinna adoptować... Ja bym na pewno z nią o tym porozmawiała i pokazał kilka stron internetowych na ten temat, może forum Bocian...Warto zajrzeć do tego świata też. To tylko opcja. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 21.12.2007 16:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Grudnia 2007 No właśnie...Sama mam pacjentkę, która po 10 latach i 5 próbach ma dziś ślicznego aniołka...Gdyby odpuściła sobie po 3, 4 próbie jej życie wyglądałoby inaczej...Jak wyznaczyć sobie tę ilość razy...Ile tych prób ma być i kiedy powiedzieć sobie...nie wyszło... 1 próba na 2 lata. Taki reżim daje trochę odpocząć organizmowi. twoja przyjaciółka próbowała już 7 razy, nie? 14 Lat? Raczej wątpię. Granicą są objawy uboczne, jeżeli pojawią się - koniec. Trudno niszczyć siebie żeby urodzić dziecko, choć nie raz tak się zdarzało.. I rzadko spełniało się wtedy "będzie dobrze", raczej po prostu matka umierała i na co jej to było? Nie jestem ginekologiem, biedny internista nie bardzo zna szczegóły metody, ale na zdrowy rozum jest to potężna ingerencja w hormony. I musi się odbić później. Nie znam badań.. nowotwory? osteoporoza? nie wiem, co może być jeszcze.. A tu tkwi odpowiedź na twoje pytanie - gdzie jest granica. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kubaimycha 24.12.2007 15:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Grudnia 2007 No właśnie...Sama mam pacjentkę, która po 10 latach i 5 próbach ma dziś ślicznego aniołka...Gdyby odpuściła sobie po 3, 4 próbie jej życie wyglądałoby inaczej...Jak wyznaczyć sobie tę ilość razy...Ile tych prób ma być i kiedy powiedzieć sobie...nie wyszło... 1 próba na 2 lata. Taki reżim daje trochę odpocząć organizmowi. twoja przyjaciółka próbowała już 7 razy, nie? 14 Lat? Raczej wątpię. Granicą są objawy uboczne, jeżeli pojawią się - koniec. Trudno niszczyć siebie żeby urodzić dziecko, choć nie raz tak się zdarzało.. I rzadko spełniało się wtedy "będzie dobrze", raczej po prostu matka umierała i na co jej to było? Nie jestem ginekologiem, biedny internista nie bardzo zna szczegóły metody, ale na zdrowy rozum jest to potężna ingerencja w hormony. I musi się odbić później. Nie znam badań.. nowotwory? osteoporoza? nie wiem, co może być jeszcze.. A tu tkwi odpowiedź na twoje pytanie - gdzie jest granica. 7 razy w ciągu niespełna 3 lat, o ile dobrze pamiętam...Nie będąc ginekologiem stomatolog też zdaje sobie sprawę, że ten pęd i potężne dawki estrogenów, progesteronu i sterydów kiedyś odezwie się w taki czy inny sposób...Kłopot tylko w tym, że sutki uboczne będą w przyszłości i można je odepchnąć od siebie nie myśląc o nich teraz... Tymczasem, jak hazardzista..."jeszcze raz, dwa ... musi się udać" Dziękuje wszystkim za słowa, które tylko utwierdziły mnie, że może nie mam prawa, ale mimo wszystko powinnam spróbować szczerze a nią porozmawiać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 26.12.2007 18:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Grudnia 2007 powiedz przyjaciólce ,ze poprostu musi zrobic sobie przerwe bo niestety jak tego nie zrobi to nawet jeżeli zajdzie w ciąze,urodzi dziecko to moze poprostu nie zdązyc go wychować bo organizm już nie wytrzyma więc niech przystopuje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Szelma29 28.12.2007 09:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 Moj brat z zona sie nie poddał...i maja slicznego chlopca połtora roku i drugie w drodze..oboje dzieci z in- vitro...prób mieli co prawda mniej...ale wierzyli, modlili sie i sie udało..i teraz ich synek biega, szaleje po domku i jest cudowny, Nie rozumiem dlaczego tak łatwo piszecie o adopcji..ze to takie proste...według mnie wcale nie jest proste i wcale adopcja nie rozwiazuje problemu..znam pare co adoptowała dwoje dzieci..i ta kobieta ciagle pragnie miec swoje własne dziecko...chociaz adoptowane kocha i jest dla nich wspaniał...ale sama sie przyznaje ze na dnie serca..najbardziej na swiecie pragnełaby swoje własne dziecko miec. Czy Ty Nefer adoptowałas dzieci...?? Czy Ty mialas problemy z zajsciem w ciaze i urodzeniem dziecka?/ Czy Ty masz jakiekolwiek pojecie otym?/ Nie sadze..powtarzasz to co ci sie wydaje ...co Ty uwazasz patrzac ze swojej perspektywy...i gdy nie dotkniesz osobiscie tego problemu co to znaczy, nie moc miec dzieci wtedy bys sie z taka banalnoscia nie wypowiadała o adopcji...ze mozna adoptowac i jest ok...bo dla wielu osob, ktore nie maja dzieci adopcja to zadne rozwiazanie...nie bedzie ok... Ludziom, ktorzy maja dzieci łatwo przechodzi przez gardło..adoptujcie... Mysle, ze kolezanka powinna odpoczac...dac sobie troszke czasu na odbudowe sił witalnych organizmu...i probowac dalej....bo zawsze jest nadzieja...i moze sie udac...moj brat z zona sa tego dowodem a walczyli o dziecko 14 lat.... a teraz beda miec dwoje...bo ciaza rozwija sie wspaniałe i porod ma byc w maju...a synek , ktory jest juz na swiecie - to dowod ich detrminacji i , wiary i nadzieji ze wszystko jest mozliwe...nawet jak lekarze i inni twierdza, ze jest na odwrót. Lekarz, ktory robił in - vitro przy pierwszym dziecku dawał jej 5 % szans...a przy drugiej ciazy...był zaskoczony ze sie udało, bo on sam uwazał, ze szansa to 1 promil...1 PROMIL ... i majac 1 promil szans..udało sie..jest drugie dziecko w brzuszku na razie:):) Tak wiec prosze sie nie poddawac i walczyc i nie słuchac banalnych rad, ludzi majacych dzieci..wez sobie i adoptuj i bedziesz szczesliwa..bo to jest kłamstwo i takie rady , na osoby, ktore nie moga miec dzieci wpływaja dołujaco. pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
SAVAGE7 28.12.2007 09:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 aż się dziwię że nie ma tu potepiających głosów. przecież in vitro to zabijanie jak stwierdzili biskupi. tak nie można (sarkazm). i to mnie właśnie utwierdza, że jestem na właściwym forum. pozdrawiam wszystkich walczących i czekających. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 28.12.2007 11:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 aż się dziwię że nie ma tu potepiających głosów. przecież in vitro to zabijanie jak stwierdzili biskupi. tak nie można (sarkazm). i to mnie właśnie utwierdza, że jestem na właściwym forum. pozdrawiam wszystkich walczących i czekających. oczywiscie wiesz skad jest takie stanowisko koscioła? za dziesiejsza Wyborcza - ktora trudno podejrzewac za sprzyjanie kosciołowi: "Żeby zapewnić pacjentce i sobie ten sukces, lekarze starają się wyhodować jak najwięcej jajeczek (w normalnym cyklu organizm kobiety produkuje jedno, po podaniu odpowiedniej dawki hormonów - nawet kilkanaście). Później, ryzykując ciążę mnogą, umieszczają kilka zarodków w macicy, żeby zwiększyć szansę na przeżycie choć jednego. Pozostałe zarodki mrożą do następnej próby, o ile ona nastąpi. (...) W USA jest jeszcze gorzej. W macicy umieszcza się maksymalnie dużo zarodków, a przy ciąży mnogiej powyżej trzeciego płodu dokonuje się aborcji. (...) Skuteczność in vitro w Niemczech to tylko 14 proc. We Włoszech też skuteczność spadła, od kiedy dozwolono przygotowanie maksymalnie trzech zarodków i zabroniono ich mrożenia (...) Co naprawdę dzieje się przy zabiegach, nikt nie wie. Nie wystarczy więc decyzja - refundować czy nie.(...) W Polsce nie ma żadnych przepisów, które by regulowały in vitro. Dopuszczalności i standardów zabiegu nie określają przepisy - po prostu nie jest zabroniony, więc jest wykonywany." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
SAVAGE7 28.12.2007 11:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 piękny wykład. rozumiem, że jesteś przeciw. tylko czemu jesli chodzi o aborcję to zygota jest juz człowiekiem ale jak trzeba ją pochować i poswięcić to już nim nie jest? ech. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 28.12.2007 12:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 piękny wykład. rozumiem, że jesteś przeciw. tylko czemu jesli chodzi o aborcję to zygota jest juz człowiekiem ale jak trzeba ją pochować i poswięcić to już nim nie jest? ech. dokładnie tak jak aborcja to nie bo to juz zycie a jak płod umrze to nie chowamy bo to przeciez tylko płod i wtedy księża nie krzyczą o szacuek dla życia poczetego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 28.12.2007 12:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 piękny wykład. rozumiem, że jesteś przeciw. tylko czemu jesli chodzi o aborcję to zygota jest juz człowiekiem ale jak trzeba ją pochować i poswięcić to już nim nie jest? ech. widzisz, problem jest troche inny - Ty sprowadzasz wszystko do: "zyjemy w katolandzie rzadzonym przez 'czarnych' a wiekszosc to otumaniony sluchacze pewnego radia z Torunia". Tymczasem problemem z invitro jest to, ze nie ma zadnych regulacji prawnych nim rzadzacych. Rozumiem zatem ze popierasz refundacje invitro 55 letnim kobietom - ktorym nagle bycie singlem sie "odwidziało" i zapragneły miec dziecko. A jesli nie - to do jakiego wieku invitro ma byc refundowane? - do 30 lat?. Czy refundacja invitro ma byc w 100% czy tez nie? Czy refundacja ma byc uzalezniona od poziomu dochodow? Czy kazda osoba ma miec prawo do refundacji i do zabiegu? Czy kobieta przebywajaca w wiezieniu ma miec prawo do invitro? Czy kobieta w kiepskim stanie zdrowia - nadwaga+cukrzyca+inne schorzenia ma miec prawo do refundacji invitro? Czy kobieta ktora juz urodziła dziecko z wada rozwoju ma miec prawo do invitro np. z innym partnerem? Czy matka 7-miu dzieci ma miec prawo do invitro? Czy parom homoseksualnym tez nalezy refundowac invitro. Jesli zarodki danej kobiety nie nadaja sie do invitro - to czy mozna pobrac zarodki od innej kobiety? Czy za takie zarodki nalezy drugiej kobiecie zapłacic - czyli czy dopuszczamy 'giełde zarodków'. Czy kobieta ktora dostarczyla drugiej kobiecie zarodek moze po urodzeniu sie dziecka zarzadać ustanowienie jej matka? Kto jest matka biologicza takiego dziecka? Czy takie dziecko moze poślubić swojego brata/siostre? Bo z jednej strony te 2 osoby maja wspolna matke lecz całkiem rózne geny. Czy dostawca nasienie ma lub moze miec w przyszlosci jakiekolwiek obowiazki lub prawa do takiego dziecka? Czy w przypadku braku własnych dzieci, dziecko poczete invitro z wykorzystaniem jego nasienie moze dziedziczyc po biologicznym ojcu? Jesli nie to jak wytłumaczyc fakt ze dziecko zrodzone w wyniku gwałtu po ustaleniu ojcostwa moze po ojcu gwałcicieulu dziedziczyc a w tym przypadku nie moze? A jesli dziecko poczete invitro moze dziedziczyc po biologicznym ojcu - to czy ma on prawo wydziedziczyc inne swoje biologiczne dzieci? Czy matki maja obowiazek informowac dzieci o tym w jaki sposob sa poczete? Bo jesli nasieniem 1 faceta zainseminowano 2 kobiety to jak niedopuscic do tego by w przyszlosci przez przypadek obie tak pocztete osoby nie zechciały miec razem swoich dzieci? Czy matka zapłodniona komorka innej kobiety moze za 20 lat wyjsc za mąż za swoje dziecko - choc nie ma z nim wspólnego ani jednego genu - czyli czy jednoczesnie mozna byc dla jednej kobiety mężem i synem? Od jakiego wieku wreszcie dopuszczmy invitro? Od 18 lat, czy za zgoda rodzicow od 15-16 lat? Czy kobieta zanim podda sie zabiegowi invitro musi miec lekarskie stwierdzenie o niemoznosci zajscia w ciaze w naturalny sposob. Czy dziewica moze byc poddana zabiegowi invitro i czy tez ma on byc zrefundowany. Nieuregulowanie prawne kwestii invitro niesie wiele problemow - oczywisci znacznie łatwiej jest spłycic temat do poziomu " zacofany koscioł kat. nie chce poprzec invitro - choc faktycznie invitro nie jest uregulowane prawnie". Byc moze na niektore z tych pytan istnieja odpowiedzi, nie znam sie w tym temacie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
justyna27 28.12.2007 12:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 jeśli moge dołączyć do dyskusji, to moim zdaniem jeśli tylko Ci sie to uda namów koleżankę na przerwę, niech się oderwie na chwile, zajmie czym innym, może zacznie budować dom to naprawdę pomaga i działa. Z racji tego, ze sama miałam problem z zajściemi utrzymaniem ciaży znam mnóstwo osób, którzy właśnie odpuścili, dojrzewali do adopcji, którym lekarze powiedzieli, ze NIGDY naturalnie nie zajdą w ciaże a teraz cieszą się swoimi baczkami, typowymi cudami, zaskakiwankami, lekarze przecierali oczy ze zdumienia a natura dała im szansę. Największa blokada tkwi w naszych głowach i potrzebny jest impuls, zeby ją zwolnić życzę twojej koleżance doczekania się potomstwa czy to swojego czy adoptusia P.S jeśli chcesz i ona by chciała to mogę ci przesłać namiary na super forum poświęcone właśnie problemą z płodnością pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
SAVAGE7 28.12.2007 12:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 wiesz co... żeby kościół choć w małym procencie zajmował się zagadnieniami o których piszesz. ale ty z kolei przekierowujesz dyskusję w kierunku refundacji. natomiast mowa jest tu o innym aspekcie. ja popieram po prostu tych ludzi którzy bardzo, bardzo chcą mieć dzieci i nie mogą ale strają się o nie w taki właśnie sposób. dobrze, że mamy jakikolwiek wybór w tym temacie choć cieszę się, że mnie ten problem ominął. ale mimo tego wczuwam się w rolę tych czekających ludzi. a uregulowania prawne to niech sobie państwo ustanawia i nie rozumiem dlaczego mieliby na tym tracić obywatele. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 28.12.2007 15:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 Największa blokada tkwi w naszych głowach i potrzebny jest impuls, zeby ją zwolnić Zgadzam sie w 100% Znajomy, bardzo dobry lekarz zanim zacznie leczenie bezpłodności mówi parze: "Czeka państwa niełatwa droga. radze więc najpierw jechac na urlop, wypocząc, przygotowac sie na ten nowy okres" Wiele par wraca z tego urlopu i już nie potrzebuje jego pomocy Ja zaproponowałabym koleżance właśnie wypoczynek. egzotyczna wycieczka, full relaksik, morze, palmy, troche romantyzmu Żeby ciało nabrało sił, żeby przestała traktowac swój organizm jak inkubator, żeby poczuła sie kobietą, szczesliwym człowiekiem a nie macicą w opakowaniu. Ja z jednej strony rozumiem, że pragnienie dziecka może byc olbrzymie - mozna dac sie pocwiartowac za dwie kreski na teście ciążowym. Ale zycie pokazuje, że im bardziej sie chce tym trudniej tego dokonac. A tak wogóle, to nieraz dobija mnie niesprawiedliwosc losu. Sa kobiety, które mają po 7,8 i więcej dzieci choc wcale na nie nie zasługują. A są takie, które oddałyby wiele za jedno maleńkie zycie i wciąz nie mogą... I jeszcze jedno zdanie apropos adopcji. Wg mnie to piekne, kiedy "uratuje" sie dziecko z Domu Dziecka (sama chciałabym adoptowac dziecko za kilka lat), ale tylko wtedy kiedy sie tego naprawdę chce. Niestety często jest tak, że znichęcona próbami zajścia w ciązę rodzina "bierze" dziecko, traktuje je jak ósmy cud świata a potem przytrafia im się własne. A wtedy to przygarnięte znów jest odtrącane, schodzi na dalszy plan. Strasznie to smutne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mis Uszatek1719499023 28.12.2007 15:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2007 Czy powinnam odbierać jej nadzieję ? Nie powinnaś. Nie wolno ci. Rolą przyjaciela jest nadzieję pielęgnować. O faktach medycznych powie jej lekarz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.