Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

"ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:)"

Jasne - inni nawiedzeni ;)

przeczyta, przeczyta, tylko wiesz jedno zdanie z wypowiedzi powoduje, ze trudno Wasz przypadek traktowac jako typowy : " razem dochodu mamy ok 8000 zł, kredytu płacimy 2500 zł...", u nas dochod jest zblizony do połowy Waszego

i jeszcze dwojka dzieci do wykarminienia i wyedukowania .... nieważne.

Sam wychowałem sie w rodzinnym domu i pomimo wielu jego wad na mieszkanie w blokach bym sie nie zdecydowal. Jednak to co jest wygodne dla dorosłych nie jest atrakcyjne dla dzieci: "tato, nie mam sie z kim bawic" - co odpowiedziec dziecku?

Na ulicy jest 20 domow w 5 są jakies mniejsze dzieci ale i tak niedograne wiekowo.

Zabawa z innymi dziecmi jest ciekawsza od zabawy samemu. Ile razy można lepic te same babki, czy jezdzic autkiem?

Kiedy wsiadamy na rowery by pojechac na wycieczke dla syna najwieksza atrakcja jest zatrzymac sie w jakims okolicznym placu zabaw i pobawic sie na hustawce czy w piaskownicy z innym dzieckiem. Sama czas dziecinstwa w domu tak odbierałas (kupe roznych rzeczy do zrobienia), ja tez byłem "nieszczesliwy" bo do kolegow miałem 1-2 km a oni mieszkali po 2-3 osoby w tej samej klatce schodwej i mogli sie bawic razem kiedy tylko chcieli. Teraz moje dzieci mają ten sam problem : "nie mam sie z kim bawic".

Nic nie piszesz o dzieciach. Nie macie? - to nie jest dziwne, ze widzicie tylko plusy z mieszkania w domu. Proponuj bys wrociła do tego wątku za pare lat - już jako szczesliwa matka wiecej niż 1 dziecka.

Budowa i utrzymanie domu to pikus przy wychowaniu dzieci, choc przy tym poziomie dochodow bedzie Was stac na opiekunke dla dziecka.

U nas budowa tak pochłoneła wszelkie oszczednosci, ze gdy pani z przedszkola zwrociła nam uwage, ze "dziecko chodzi w rozwalonych butach" musielismy jej odpowiedziec - nie stac nas teraz na kupno butow dla dziecka. Kosztuja one 30 zl a u nas obecnie dzienna stawka żywieniowa na 4 osoby to 10 zl.

Ogolnie nie narzekam. 3 razy w tygodniu makaron, 3 razy w tygodniu ziemniaki a raz w ygodniu może sie nawet kawałek mieska na obiad trafi.

:lol: Dobrze, ze młodsze jeszcze "na cycu" - wiele nie kosztuje a starsze czasami załapuje sie na dokładki jedzenia w przedszkolu, co jednak nie powoduje, ze przestaje mowic o tym, ze jest głodne - jak to sie mowi, "syty nigdy nie zrozumie głodnego". Kawiarnia? Pizzeria? - raz w tygodniu paczka ciastek z Biedronki za 2 zl. Budowa domu nas finansowo zrujnowała. W zeszlym tygodniu nie mielismy 40 zl na lekarstwa dla dziecka, ktore sie przeziebiło spiąc w nieogrzanym domu bo z oszczednosci grzanie trzeba było wyłaczyc. :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 353
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wiem, że mam szczęście... jednak mi nikt nic nie dał i na wszystko z mężem zapracowaliśmy sami. Przez długi okres pracowałam na dwa etaty (w tym jedna praca to staż więc za darmo) wstawałam o 4:00 a w domu byłam o 22:00 a i co drugi weekend w szkole...były to ciężkie czasy (czasem zdarzało się że jedliśmy chleb smażony z cukrem), i staram się ich nie wspominać, ale teraz wiem że było warto. Jest mi strasznie przykro że macie taką sytuacje, wydaje mi się (choć nie chcę Was oceniać), że dom to dla Was zbyt duże obciążenie. Sama nie wiem co powiedzieć...Trudno się Wam cieszyć urokami domu gdy dzieciom nie można zapewnić najpotrzebniejszych rzeczy...mam nadzieję że mimo wszystko sytuacja Wasza się poprawi. A jeśli o mnie chodzi to póki co nie boje się nowych wyzwań, myślę nawet (UWAGA brak skromności :wink: ), że jak na mój wiek to wiele mnie już w życiu spotkało, dzięki temu chyba mocniej stoję na ziemi i wiem że czasem jest się na wozie a czasem pod wozem, więc pokora do otaczającego nas świata i ludzi, nie pozwoli mi się rozczarować...albo jestem niepoprawną optymistką :wink:

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Po przeczytaniu całego tematu doszedłem do wniosku iż niektórymi pała zazdrości

i to maksymalna.

Mam 19 lat od zawsze mieszkałem w domu jednorodzinnym i tego nie zamierzam zmienić

dom oczywiście jest rodziców

 

moi rodzice wybudowali dom w wieku 28 lat tata i 25 mama

nie wdzieli jakiegokolwiek kredytu

do centrum mam około 5 min samochodem (jeśli nie mam korków)

 

wadą jest dojście na przystanek około 500 metrów

 

koszenie 20 arów też nie jest lekkie zwłaszcza jeśli ma się duże drzewka które drapią itd

 

co do mediów ograniczeniem jest internet od jednego dostawcy i tylko DSL

brak kablówki ale za to mamy cyfrowa telewizje na to samo wychodzi

 

jeśli chodzi o dostawy jedzenia około 3 lat temu nie mieliśmy takiej możliwości ale teraz w odległości 1.5 km mamy 2 pizzerie :]

 

co do sąsiadów to tylko kwestia jak trafisz

 

ja nie wyobrażam sobie mieszkać w bloku na 70 metrach w 3 osoby

ale jak kto woli

 

pani która tak strasznie narzekała jaki to zły wybór budować dom w tak młodym wieku

 

jest pani na stanowisku kierowniczym i mąż zapewne też

jak dla mnie wybraliście z mężem wygodniejszą drogę która skazała państwa na życie z ciągłymi ograniczeniami (do takiego wniosku doszedłem)

 

ta wygodniejsza droga ogranicza się do codziennej pracy i nic więcej ma się gdzieś czy wybiorą pańską firmę na przetargu itd

po prostu robi się to co każą i nic więcej działa się według schematu powielanego przez lata, a jeśli przyszło by pani robić coś innego ?

 

co do rodziców ja oczekuje od nich że będą mymi sponsorami w budowie domu, a taka kobieta powie mi że jestem rozpuszczonym dzieciakiem ?

nie bo też za 4 lata otworzę własną działalności gospodarczą

dla mnie osoba która nie potrafi zarobić zł jest nikim !

 

sunnychris życzę powodzenia i nie zawracaj sobie głowy takimi sobami zazdroszczą i nic więcej, a w dodatku maja kąpleksy wywołane starością i uczuciem iż poszli zła drogą w życiu

zmarnowali czas !

POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Po przeczytaniu całego tematu doszedłem do wniosku iż niektórymi pała zazdrości i to maksymalna.

 

jest pani na stanowisku kierowniczym i mąż zapewne też

jak dla mnie wybraliście z mężem wygodniejszą drogę która skazała państwa na życie z ciągłymi ograniczeniami (do takiego wniosku doszedłem)

 

ta wygodniejsza droga ogranicza się do codziennej pracy i nic więcej ma się gdzieś czy wybiorą pańską firmę na przetargu itd

po prostu robi się to co każą i nic więcej działa się według schematu powielanego przez lata, a jeśli przyszło by pani robić coś innego ?

 

co do rodziców ja oczekuje od nich że będą mymi sponsorami w budowie domu, a taka kobieta powie mi że jestem rozpuszczonym dzieciakiem ?

nie bo też za 4 lata otworzę własną działalności gospodarczą

dla mnie osoba która nie potrafi zarobić zł jest nikim !

a w dodatku maja kąpleksy wywołane starością i uczuciem iż poszli zła drogą w życiu

zmarnowali czas !

POZDRAWIAM

 

o lala, albo prawdziwy młodzieńczy radykalizm sądów który przejdzie z wiekiem albo rodzice wychowali latorośl w kulcie pieniądza czyli nauczyciele w budżetówce, lekarze w niewielkomiejskim ZOZ-ie to nikt po prostu dla smarkacza, albo, kurczaki, to prowokacja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta

 

...minęło ponad pół roku (w tym okres zimowy) i na prawdę nie narzekam...choć niektórzy wmawiają mi że powinnam :wink: Mam czas na kawę na tarasie czy przy kominku, przynajmniej raz na dwa tygodnie mamy gości i miło spędzamy czas. Czas dojazdu mój i męża do pracy w stosunku do mieszkania w bloku się nie zmienił, ponieważ teraz jeździmy trasą prawie bez korków. Prace w ogrodzie to przyjemność po czasie spędzonym przed kompem w pracy...i wierz lub nie, ale z przyjemnością do domu codziennie wracam mimo że wiem że mam w nim trochę pracy :p Wydaje mi się, że nie tylko warunki w jakich się mieszka jak i zarobki decydują czy ktoś uważa dom za coś wspaniałego, ale indywidualny charakter każdego z nas. Jeden myśli tylko po powrocie z pracy o obiedzie, gazetce i filmie w tv (i nie ma w tym nic złego), a inny o kopaniu ogródka, malowaniu płota i tp...dlatego uważam że nie każdy nadaję się do życia w domu, Ci którzy widzą w nim tylko udrękę, nie powinni brać się za budowę...bo po prostu będą nieszczęśliwi. Moim zdaniem autor tematu zrobił dobrze bo miał odwagę przyznać się do błędu i nie tkwił na siłę w czymś co mu nie odpowiadało. Gdy stwierdzę, że dom jest dla mnie lub mojej rodziny zbyt dużym obciążeniem (z różnych przyczyn i może dla innych błahych), to po prostu zmienię dom na mieszkanie i nie będę tego żałować. Najbardziej żal mi osób które usilnie mieszkają w domu nie będąc w nim szczęśliwym.

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
Wcale nie dziwi mnie wypowiedź autora topiku. W mojej ocenie mieszkanie to atrakcyjnieszy wariant niż dom jednorodzinny. W PRL-u dom był synonimem luksusu gdyż ciasne mieszkanie w wielkiej płycie nie było dla niego alternatywą. Teraz można kupić mieszkania w o wiele lepszym standardzie. Z tego względu kupiłem mieszkanie 110 m2 i jestem z tego bardzo zadowolony. Uważam, że przestrzeni jest w sam raz. Ponieważ lokal jest na ostatnim piętrze i graniczy tylko jedną ścianą z sąsiadem nie ma problemu hałasów. Oprócz balkonu jest spory taras , na którym można nie przeszkadzając nikomu wylegiwać się na słońcu i robić grilla. Do mieszkania zakupiłem trzy garaże. Koszt urzymania to czynsz do wspólnoty 355 zł+prąd. Za cenę mieszkania oczywiście wybudowałbym dom o podobnej lub nawet nieco większej powierzchni. Okupione byłoby to dużo większym nakładem pracy by dom był ładnie utrzymany, uciążliwymi dojazdami oraz znacznie mniejszym poczuciem bezpieczeństwa. W zamian nie dostałbym tak naprawdę nic specjalnego. Nie robię też nic na pokaz więc uważam, że nie warto. Momentami dziwię się osobom, które "rzucają się" za wszelką cenę na budowę domu, zwłaszcza za ogromny kredyt zaciągany przy mizernych środkach finansowych. Myślą, że to recepta na udane życie (?). Jest tyle ciekawych rzeczy w życiu, którymi można się zajmować. Czy warto tyle sił i tyle nieuchronnie uciekającego czasu inwestować w jakiś budynek...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcale nie dziwi mnie wypowiedź autora topiku. W mojej ocenie mieszkanie to atrakcyjnieszy wariant niż dom jednorodzinny. W PRL-u dom był synonimem luksusu gdyż ciasne mieszkanie w wielkiej płycie nie było dla niego alternatywą. Teraz można kupić mieszkania w o wiele lepszym standardzie. Z tego względu kupiłem mieszkanie 110 m2 i jestem z tego bardzo zadowolony. Uważam, że przestrzeni jest w sam raz. Ponieważ lokal jest na ostatnim piętrze i graniczy tylko jedną ścianą z sąsiadem nie ma problemu hałasów. Oprócz balkonu jest spory taras , na którym można nie przeszkadzając nikomu wylegiwać się na słońcu i robić grilla. Do mieszkania zakupiłem trzy garaże. Koszt urzymania to czynsz do wspólnoty 355 zł+prąd. Za cenę mieszkania oczywiście wybudowałbym dom o podobnej lub nawet nieco większej powierzchni. Okupione byłoby to dużo większym nakładem pracy by dom był ładnie utrzymany, uciążliwymi dojazdami oraz znacznie mniejszym poczuciem bezpieczeństwa. W zamian nie dostałbym tak naprawdę nic specjalnego. Nie robię też nic na pokaz więc uważam, że nie warto. Momentami dziwię się osobom, które "rzucają się" za wszelką cenę na budowę domu, zwłaszcza za ogromny kredyt zaciągany przy mizernych środkach finansowych. Myślą, że to recepta na udane życie (?). Jest tyle ciekawych rzeczy w życiu, którymi można się zajmować. Czy warto tyle sił i tyle nieuchronnie uciekającego czasu inwestować w jakiś budynek...

 

 

Za wczesnego PRLu właśnie mieszkanie w bloku było synonimem luksusu w stosunku do domu na wsi (a tych była znaczna większość) bo miało prąd, wodę bieżącą, kanalizację, gaz i CO.

Mieszkania można teraz kupić w o wiele lepszym standardzie tak jak i dom. Komfort użytkowania może niczym się nie różnić oprócz uciążliwości związanych z sąsiedzctwem, dojazdami, czy obsługą techniczną nieruchomości. Wszystkie te uciążliwości mogą, choć nie muszą występować w obu przypadkach. W mieszkaniu z obsługę musisz płacić, w domu jak zapłacisz to nie musisz nic robić.

Sam piszesz, że mieszkanie kosztuje prawie tyle samo co dom, a później dziwisz się, że ludzie zadłużają się na dom. Co za różnica?

Każdy ma inne priorytety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też wraz z mężem zamieniłam dom na mieszkanie. Co prawda u nas sytuacja jest nieco inna, bo mieszkaliśmy w domu rodziców męża, oni na dole, my na górze. Mieliśmy prawie oddzielne mieszkanie, z własną łazienką, kuchnią i pokojami. Z dużm ogrodem, w zacisznej i spokojnej okolicy, prawie na obrzeżach miasta. Niby wspaniale, ale... Zajęci pracą niezbyt często mieliśmy czas korzytać z tego ogrodu (pewnie inaczej jest jak ma się dzieci :). Niby nie aż tak daleko do centrum (i do pracy), jednak dojazd niezbyt fajny. Droga piaskowa - wiosną przeradza się w błotnistą rzekę. wówczas "wydostać" się stamtąd można tylko samochodem. Najbliższy przystanek MPK lub sklep - kilometr stąd. Jeśli ktoś nie jeździ samochodem (jak ja:) to totalna klapa. Jeśli masz dzieci w wieku szkolnym lub przedszkolnym - musisz codziennie organizować ich dowóz do szkoły. Nie twierdzę, że jest to niewykonalne, ale w jakiś sposób uciążliwe. A teraz, mieszkając niemal w centrum (choć na zacisznym osiedlu), mogę w parę minut dostać się wszędzie. Mam mieszkanie na parterze z ogródkiem, więc powylegiwać się w fotelu na słonku też mogę. Mam fajnych sąsiadów w moim wieku. Na tym etapie dla mnie jest to idealne rozwiązanie. Możliwe, że w przyszłości zamienię to mieszkanie na dom, że będę wolała sielskie zacisze z dala od zgiełku miasta. Ale to jeszcze nie teraz....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam was i sam nie wiem co o tym myśleć.

 

Ja mieszkam na razie w mieszkaniu. Bardzo ladne osiedle, 90% sąsiadów to bardzo fajni i porządni ludzie. Do pracy 15 minut spacerkiem.

 

Ale:

1) Brakuje nam jakichś 20metrów.

2) Brakuje strasznie miejsca, gdzie mógłbym wyjść i usiąść, posiedzieć na własnej trawie bez wkurzania się na debili rzucających pety, puszki i plastikowe butelki dookoła.

3) Co sobotę ludzie wracają z imprez, czasami kończą imprezy w domu - jeden sąsiad co parę tygodni budzi nas lupanina o 4 w nocy.

4) Strasznie mnie denerwuje to, że w przez ktorekolwiek okno nie wyjrze, widze okno sasiadow. Jakoś potwornie to krępujące.

5) Strasznie mnie denerwuje to, że słyszę sąsiadów. Jak siedzę w kuchni robiąc sobie kanapki, to dość wyraźnie słyszę rozmowy z dołu i z góry.

6) Imprezowy nie jestem, telewizji nie oglądam, internetu nie potrzebuję w domu. Spełniać się towarzysko nie chcę i nie potrafię. Jestem taki typowy zgred co sam się nie bawi i innym nie da :D :D :D

 

Ale:

1) Mam dwie lewe ręce

2) Nigdy nie mieszkałem w domu

3) Jestem leniwy potwornie

4) Dojazdy do pracy... godzina zamiast 15 minut spacerku...

5) W weekendy też pracuję.

 

Ech, i co teraz..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta

 

Ja jestem. Pomimo 2 dzieci, ktore - podobno - maja miec problemy ze znalezieniem rowiesnikow do zabawy. Pomimo dojazdow - nie wiem jak to jest w innych miastach, ale w Wwie akurat nie ma znaczenia czy dojezdzasz z Tarchomina (Wwa) na Ursynow (Wwa) czy na ten sam Ursynow z Piaseczna (poza Wwa). Pomimo koniecznosci oplacania opiekunki (w miescie tez bym placila, ale tam pewnie bylby wiekszy wybor niz u mnie na wsi). Pomimo tego, ze nie mam tarasu i nie moge pic na nim kawy.

Mam nadzieje, ze bede w mniejszosci i ze coraz wiecej osob bedzie rezygnowac z "wlasnej siedziby 20-30 km od miasta". Niestety w mojej okolicy nie zanosi sie na to. Coraz wiecej sie buduje i moja wies robi sie coraz bardziej warszawska.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:)"

Jasne - inni nawiedzeni ;)

Budowa domu nas finansowo zrujnowała. W zeszlym tygodniu nie mielismy 40 zl na lekarstwa dla dziecka, ktore sie przeziebiło spiąc w nieogrzanym domu bo z oszczednosci grzanie trzeba było wyłaczyc. :evil:

 

 

To po co sie budowaliscie???? Nie oceniam. Pytam z ciekawosci. Zarabiam znacznie wiecej niz ty i nie wyobrazam sobie by postawic dom nie majac takich dochodow. Dom zawsze byl moim marzeniem, ale nie zdecydowalabym sie na budowe wiedzac, ze nie bede miala co jesc (mieso raz w tygodniu moze sie trafi?!), ze nie bedzie mnie stac na leki, czy ze bedzie trzeba wylaczac ogrzewanie z oszczednosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pytanie czy kupić dom czy mieszkanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam.

 

Z wypowiedzi wynika, że niektórzy kosztem zdrowia(brak pieniędzy na leki) i jedzenia dla dzieci kupili dom i są zadowoleni. Ja bym się w takiej sytuacji nie zdecydowała na dom, chyba nie od niego zależy szczęśliwe życie. Mieć czy być?

 

Nie oceniam tu nikogo, po prostu wiem, że każdy spełnia swoje potrzeby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months później...
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.

 

Wiesz co z Twoim podejściem to w zasadzie trzeba by było sieć pod mostem - w zasadzie też strach bo ci może kawał tynku na łeb spaść - nawet mieszkając w mieszkaniu spłaconym i mając dochody może się coś przydażyć jak piszesz w przypadkach losowych i również możesz mieć problem (nie życzę).

 

Co do młodych ludzi budująch lub marzących o własnym domu, ja zacząłem budować na 3 roku studiów - moja przyszła małżonka patrzyła na mnie z politowaniem ;) jeździliśmy na targi budownictwa tylko mój ojciec nie trakctował mnie jak kosmitę w tym temacie - na studiach miałem dochody z kredytu studenckiego i dorywczej pracy - studia są po to żeby się wyszaleć wucieczki imprezy więc z tej kasy to raczej nic nie zostało ;), po studiach do pracy i po roku złożyliśmy papiery o mieszkanie w TBS dostalismy - hura - potem zaczęliśmy się zastanawiać i kasę którą mieliśmy na partycypację w kosztach TBS przeznaczyliśmy na działkę, no i po kolejnych 3 latach zaczęliśmy budowę tzn formalności, kredyt udało się dostać z niską prowizją fakt że zaraz po zakończeniu budowy frank skoczył z 1,99 do 3,30 :( no cóż i tak jest taniej niż jak bym wziął w PLN a że dwie raty były straaaszne jakoś przeżyliśmy. Taka chałupa faktycznie wymaga więcej uwagi i prac niż mieszkanie ale to kwestia co kto lubi, co do kwestii harówki itp, jeśli ktoś lubi coś zrobić własnymi rękami i mieć z tego satysfakcję to również w domku ma większe pole do popisu, stale wzrastające koszty, rozumiem że Ciebie te koszty nie dotyczą płacisz zawsze za prąd tyle samo tylko co miesiąc wcześniej zaczynasz siedzieć po ciemku w mieszkaniu (licznik na kartę) koszty wzrastają wszystkim nie tylko tym którzy mieszkają w domach. W mieszkaniu płacisz fundusz remontowy no imasz spokój zaczyna ci kapać na głowę to zgłaszasz do spółdzielni i już po 3 tygodniach masz zrobione ;) lub zgłaszasz wymianę okien i już za pół roku masz komisję która stwierdza że pół centymetrowe szczeliny to nie szczeliny inni maja gorzej i kwalifikują Ci te okna do wymiany za 2 lata, lub inne kwiatki - nie mówimy o nowych mieszkaniach tylko z rynku wtórnego czyli przeważnie PRL-owskie klocki i spółdzielnie.

Sorki może trochę przydługie to to ale się zagotowało we mnie jak czytam takie bzdury potem człowiek idzie do urzędu załatwić jakąś sprawę i taki od siedmiu boleści fachowiec zamiast pomóc zaczyna piętrzyć problemy, nie zawsze ale zdarza sięa jak się buduje to dużo różnych spraw po różnych urzędach się załatwia więc prawdopodobieństwo spotkania rosnie wykładniczo.

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Przeczytałam cały wątek i dochodzę do wniosku,że racja jest jak d..a-każdy ma swoją :D .

Myślę,że można pogodzić niedogodności z urakami stawiając na WŁAŚCIWĄ LOKALZACJĘ I WIELKOŚĆ działki.

1.Zdecydowanie wolałam kupić małą działkę w mieście niż dużą za miastem-wiem,że jest trochę droższa.Ale za to mieszkając w mieście - mamy sąsiadów dzieci (więc nasze dzieci nie są samotne,mają towarzystwo i place zabaw ),pozatym w mieście jest bezpieczniej-latarnie na osiedlu,blisko sąsiedzi.Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).Szkoła,przedszkole,kawiarnie-wszędzie spacerkiem.Do szkoły dziecka nie trzeba wożić (pójdzie samo).Mamy dobrą szkoę w odległości 300m.Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.

Bliskość przystanków-jeśli syn chce z kolegami gdzieś pojechać-nie musi prosić o zawiezienie mamy.Taksówka nas nie rujnuje.Do kina,pizzeri itp.-blisko.To plusy mieszkania w mieście.Minusem takiej działki na osiedlu jest to,że widzimy z okien bloki-ale nad wyższośc powyższych argumentów-nie muszę mieć "sielskiego-anielskiego" widoku.Coś kosztem czegoś :).

Acha- zapomniałam jeszcze ,że mieszkając przy osiedlu w mieście korzystam trichę z tego osiedla-mam kanalizację,latarnie po zmroku,odśnieżoną drogę,plac zabaw ,sklepy.

2.Uważam,że lepiej mieć małą,zadbaną działkę niż zaniedbane (lub kosztem zdrowia) hektary.Moja działka ma 10 arów i jestem zadowolona.Moje dziecko ma własny plac zabaw, mamy miejsce na grila, ,trochę trawki i więcej Nam nie trzeba.Pozatym nie chcemy całego wolnego czasu poświęcać tylko na koszenie ,pielenie itp-chcemy korzystać z życia :D

 

Myślę,że udało nam się znaleś kompromis-bo mamy i własny trawnik i wszędzie blisko i nasze dziecko ma wielu kolegów "na podwórku"( z sąsiednich bloków).

 

Zyczę wszystkim aby cieszyli się swoim miejscem zamieszkania :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).

 

dlaczego? możesz mi wyjaśnić bo mnie zaintrygowałaś

 

Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.

 

tego bym nie powiedziała, mam porównanie i nie zawsze tak jest. np na wsi szkoły są dofinansowana b.dobrze i basen, zajęcia pozalekcyjne, niektóre wycieczki są darmowe...w mieście niekoniecznie. Najlepiej się zorientować co i jak w danej miejscowości. Zmieniałam szkołę w trakcie nauki, po szkole na wsi, w mieście przez pierwszy rok byłam do przodu z materiałem, klasa na wsi liczyła 15 osób...w mieście było nas 40 i jakość nauczania gorsza nie mówiąc już o "fali".

 

Bliskość przystanków-jeśli syn chce z kolegami gdzieś pojechać-nie musi prosić o zawiezienie mamy.

 

Na szczęście mamy 5 min do przestanków i dwa miejskie autobusy.

 

Czego ten mój wywód dotyczy...otóż na wsi też można znaleźć dobrą działkę z tymi wygodami miasta o których mówisz a nie tracąc przy tym uroku natury wokół - na rzecz widzianych z okna bloków. Ważne by się dobrze zorientować co i jak jest dostępne w danej miejscowości. Oczywiście nie neguje Twojego wyboru bo wierze że jesteś z tego rozwiązania bardzo zadowolona - masz taki full pakiet wszystkiego po trochu. Ale mi bardziej chodzi o to by ktoś kto szuka miejsca dla swojego domu rozejrzał się wokół i nie kierował się stareotypami przy wyborze działki. Nam się poniekąd udało ale tylko dlatego że bardzo dobrze znałam miejscowość w której się wybudowaliśmy, mój mąż na początku był bardzo sceptycznie nastawiony do tej lokalizacji, dopiero gdy go "oprowadziłam" i pokazałam co i jak dopiero się przekonał.

 

A tak przy okazji chyba minął rok od ostatniego wpisu tutaj więc potwierdzam wszystko to co pisałam wcześniej i dodam że radość jaką mi sprawia przebywanie w naszym domu...jest bezcenna. Pozdrawiam i życzę samych dobrych wyborów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minal rok odkad zamieszkalismy w domu. Zasypiam i budze sie myslac o starym mieszkaniu. Tesknie!

W mojej rodzinie mam pelno przypadkow: "sprzedalem dom-kupilem mieszkanie w bloku". Zwlaszcza na starosc dom to duza uciazliwosc.

 

o kurcze, a napiszesz za czym tęsknisz odnośnie tego mieszkania?

 

Wiesz ja też biorę pod uwagę to że jeżeli dom będzie dla mnie udręką to go sprzedam bez żalu, bo liczy się dla mnie komfort życia a nie posiadania. Więc nie neguję takich decyzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...