Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

To Ty Sunnychris chciałbyś kawę w kawiarni pijac :roll: ???? Toż tam same nieroby miastowe siedzą!!! A może jeszcze z żoną będziecie sobie w restauracji głęboko w oczy zaglądac, kiedy trawa nie skoszona, dach nie załatany, podjazd nie zrobiony i czeka tyle innych kręcących Cię zajęc przy domu :roll: !!! No przecież JEDYNIE słuszna droga wiedzie na wiejskie podwórko!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 353
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko.:lol:

 

To posłuchaj "moja droga " i przyjmij do wiadomosci ze sa na tym swiecie ludzie młodzi, ktorzy nikogo nie okradli, nie okantowali i nie dostali po znajomosci i "jakims cudem" ich stac.

 

I pisze ci to niespełna trzydziestoletnie "smarkula" ktora stac na budowe domu w pojedynke (kredyt biore sama, dom bede splacac sama - i to bez jakis ogromnych wyzeczen)

I ktora wie (bo tak ja rodzice wychowali :)) ze zwracanie sie tym tonem (mam na mysli to protekcjonalno-lekcewazace "dziecko") do rozmowcy - nie za dobrze swiadczy o kulturze osobistej.

Podobnie jak niesmaczne sugestie skąd ktoś wziął pieniącze na budowe czy wścibskie zagladanie komuś do kieszeni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak... wlasnie tak chciałbym :wink: a w tym czasie stary zchorowany ojciec bedzie łatał dach, a matka po powrocie z pracy gdzie pracuje na moj kredyt zajmie sie dzieckiem :lol:

 

:wink: :lol: :wink:

ty burżuju :)

 

ps. mam podobne ciut obawy do twoich - nigdy nie mieszkalam (na dłuzej) w domu z ogrodem .

Prace wokol "domu i zagrody" - to jeszcze jeszcze , bardziej mnie martwi to ze jednak bede miala daleko i do knajpy i do kina i na wypad gdzies ze znajomymi :/

Niestety stac mnie było na działke mocno pod miastem (tu chyba forumowa leda odetchnie z ulga ze jednak na dzialke w willowej dzielnicy w centrum warszawy jednak mnie nie bylo stac :))

Tak sobie mysle ze rewelacyjnym rozwiazaniem jest dom pod miastem i malutkie mieszkanko gdzies w centrum zeby miec taka "baze noclegowa" w razie czego :)

No ale na to tez nie zabardzo mnie stac. Chyba jednak musze kogoś okraśc :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mały domek na starosc.

Rewelacja - ale nie w Polsce gdzie przez 1/2 roku pogoda jest do d....

W swojej naiwnosci licze, ze kiedys starczy mi ze sprzedazy domu ktory teraz buduje na zakup 2-3 razy mniejszego białego domku w miejscu gdzie zima

temperatura nie spada ponizej +5 stopni.

Nie wiem tylko czy w wieku tych ponad 60 lat uda mi sie nauczyc nowego jezyka obcego a teraz jeszcze nie wiem gdzie mnie poniesie.

U nas zima to mrozy (wysokie koszty ogrzewania), snieg, mało słonca, krotki dzien -bardzo to zle na mnie wplywa.

Jednak taka Sycylia, pomijajac nadbrzezne turystyczne miasteczka, troche w głebi lądu są całe opuszczone wioski. Mały domek z kamienia z ogrodkiem mozna kupic w cenie samochodu, a taki rozwalajacy sie to wrecz za darmo. W ogrodku agawy i tak jak u nas przy drogach dziko rosnie jarzebina czy jabłonie, tak tam rosną kaktusy i winogrona. Gdy u nas bylo ostatnio -12 stopni tam bylo + 12 stopni.

 

Wlasnie, wlasnie, wlasnie. Ostatnio przeczytalam, ze przy obecnym kursie dolara domek na Florydzie kosztuje taniej niz budowa w PL. Oczywiscie odpadaja koszty ogrzewania, domki sa na strzezonych zamknietych osiedlach, na kazdym z nich basen dla mieszkancow... Srednia wieku 75, ale przeciez wczesniej sie tam ludzie nie wyprowadzaja. Inny pomysl to kupno jachtu i zacumowanie na jakims Tobago albo gdzies. Nie po to, zeby plywac, ale zeby w nim mieszkac. Tam dochodza darmo kokosy rosnace na drzewach. Jesli mieszkania w Krakowie beda rosly w tym tempie, na starosc bede miec jak znalazl...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie, wlasnie, wlasnie. Ostatnio przeczytalam, ze przy obecnym kursie dolara domek na Florydzie kosztuje taniej niz budowa w PL. Oczywiscie odpadaja koszty ogrzewania, domki sa na strzezonych zamknietych osiedlach, na kazdym z nich basen dla mieszkancow... Srednia wieku 75, ale przeciez wczesniej sie tam ludzie nie wyprowadzaja. Inny pomysl to kupno jachtu i zacumowanie na jakims Tobago albo gdzies. Nie po to, zeby plywac, ale zeby w nim mieszkac. Tam dochodza darmo kokosy rosnace na drzewach. Jesli mieszkania w Krakowie beda rosly w tym tempie, na starosc bede miec jak znalazl...

 

Ceny domów w stanach nawet na polskie warunki sa teraz smiesznie niskie. Przykład pierwszy z brzegu http://cgi.ebay.com/Orlando-Florida-Condo-Town-House-Near-Disney-World_W0QQitemZ230218651193QQihZ013QQcategoryZ12605QQssPageNameZWDVWQQrdZ1QQcmdZViewItem 160k $ po dzisiejszym kursie daje niecałe 360tys zł :-) Ja wiem ze domy sa z tektury itp... ale tam jest inny klimat, pozatym cała ameryka w takich mieszka i zyja.... :-) Prace mam taka ze potrzeby jest mi tylko internet... i w sumie moglbym mieszkac wszedzie... jednak wizja braku rodziny ( oczywiscie do zajmowania sie dziecmi ), znajomych troche mi nie odpowiada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieruchomosci to lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja.

Mały domek 100 m2 na działce 500 m2 na przedmiesciach Wrocławia, Warszawy czy Krakowa moze byc wiecej wart od domu 300 m2 na działce 3000 m2 w okolicach Sokółki, Łańcuta czy Jędrzejowa - nie odbierajac niczego tym miejscowosciom.

W Polsce powoli sytuacja sie normalizuje i w mniej pożądanych okolicach można juz kupic domu w stanie do zamieszkania w cenie 60.000 zl.

Powoli tez zmieniaja sie oczekiwania Polakow. Coraz wiecej ludzi zaczyna cenic dostep do miejskiej infrastruktury, szybkosc dojazdu do centrum miasta czy niskie koszty utrzymania nieruchomosci niż tylko powierzchnie domu.

Do sprzedających to jeszcze nie dotarło stad paradoksy np. domek typu kostka, nieocieplony, wybudowany w latach 60-tych 300 m2 na dzialce 500 m2 ktos sprzedaje w cenie za 1 m2 takiej samej jak cena nowowybudowanej szeregowki.

Choc domy troche wolniej sie zuzywaja niż samochody to jakos nikogo nie dziwi, ze nowy "Mini" kosztuje 10 razy wiecej niz "duzy rodzinny samochod" jakim jest polonez z 1992 roku.

Jeszcze pare lat i polski rynek nieruchomosci przewroci sie do gory nogami i domek 100 m2 bedzie wiecej warty od domu 300 m2 co pociagnie cene tego ostatniego na poziomie < 1500 zl/m2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege w Krakowie, ktory ma maly domek na Azorach (spokojnie, nie na wyspach - to taka dzielnica Krakowa). Normalnie jak go nie stac na taksowke, to z Rynku idzie na nogach do domu. Kurcze, jak zazdroszcze takim... Facet ma wszystko - i domek z ogrodkiem i mieszka w miescie. W zyciu nie wyprowadzilabym sie na wies z powodow dokladnie takich, jakie wymieniacie. Moja kolezanka wyniosla sie za Wieliczke i wprawdzie chwali sobie ze wzgledu na zmiane powietrza (ma corke alergika), ale kazde wyjscie na piwo to jest dramat. Konczy sie zwykle piciem herbaty...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolege w Krakowie, ktory ma maly domek na Azorach (spokojnie, nie na wyspach - to taka dzielnica Krakowa). Normalnie jak go nie stac na taksowke, to z Rynku idzie na nogach do domu. Kurcze, jak zazdroszcze takim... Facet ma wszystko - i domek z ogrodkiem i mieszka w miescie. W zyciu nie wyprowadzilabym sie na wies z powodow dokladnie takich, jakie wymieniacie. Moja kolezanka wyniosla sie za Wieliczke i wprawdzie chwali sobie ze wzgledu na zmiane powietrza (ma corke alergika), ale kazde wyjscie na piwo to jest dramat. Konczy sie zwykle piciem herbaty...

 

Jak juz ktos wyprowadza sie na wies to przyjmuje to "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli do knalpy chodzi lokalnej. Wszak w Wieliczce jest chyba gdzie napic sie piwa? Moze i atmosfera jest bardziej normalna? Nie trzeba tez ogladac gołych tyłków Anglików. Ja tam wole czerwone gęby rodaków trzymających sie płota i mamroczących po 2 winach "ku**a" niż rzygającego Anglika po 2 warkach strong odlewającego sie do fontanny i wrzeszczącego "F**k". W razie bojki w lokalu tez ma wieksza szanse gdy jakis sąsiad przyjdzie z pomoca.

Ja tam juz zaczynam wsiąkac w "podmiejskie zwyczaje". Kłaniam sie ludziom o ktorych nawet nie wiem jak sie nazywaja, gdzie mieszkaja, wystarczy, ze widziałem ich kilka razy na mojej ulicy. I z menelem zamienie pare zdan, i ze złomiarzem. Za pół roku może zaczne brac w sklepie piwo "na zeszyt"? Ostatnio wywoziłem gruz z budowy. Podszedł do mnie "tubylec" i stwierdzil "panie, po co to wywozic do kosza, my tu takie rzeczy rozsypujemy na pola, trawa wyrosnie, wilgoć i mroz spowoduja ze to spęka i za rok nie bedzie juz po tym sladu".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oczywiscie na wstepie zaznacze ze cos co dla mnie jest wada/utrudnieniem dla kogos innego mozna byc przyjemnoscia :wink:

- DUZO wieksze koszty utrzymania ( pomijajac sam kredyt ) nikt mi juz nie powiem ze mieszkanie w domu prawie nic nie kosztuje bo nie ma czynszu :lol:

- koniecznosc koszenia trawy, podlewania i ogolnie dbanie o "podwórko" ( na poczatku bylo fajnie, zgrzewka piwa i jazda z kosiarka... ale pozniej byla to juz dla mnie tylko kara )

- uciazliwe otoczenie ( o ile w bloku trafialy sie czasami imprezy, w domku wyjace psy sa na codzien... pily raz w tygodniu, a imprezy polaczone ze spiewem sasiadow raz na miesiac, ostatnio sasiadka palila trawe, patyki i w pewnym momencie wrzucila w ognisko dwie stare szafki :-) )

- ciut wiekszy problem przy wyjazdach na wakacje itp. - bardziej kusi amatorow cudzej wlasnosci

- wszelkiego rodzaju usterki trzeba naprawiac we wlasnym zakresie ( wchodzilem do studni 6m po pompe - nie polecam )

- koniecznosc pokonywania 3x wiekszej odleglosci zeby napic sie kawy w kawiarni

- klopot z wyjsciem na kolacje ( nie ma sie kto zajac maluszkiem, bo babcia daleko..... :oops: )

 

mysle ze cos jeszcze by mi przyszlo do glowy... ogolnie to sa pierdoly, przynajmniej dla wielu... ale mnie jakos wyjatkowo zniechecily. Kupujemy dzialke 500m dalej... troche bardziej na uboczu i wieksza... moze za pare lat zaczniemy budowe... jak do tego dojrzejemy. Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

 

Faktycznie, większość Twoich utrudnien dla mnie utrudnieniami nie jest. Wyjatek to koszenie trawy. Zawsze był i pewnie zawsze będzie to koszmar. Reszta – żaden problem. Podlewanie – pikus, podlewa się "samo". W określonych warunkach włączają się "polewaczki". Koszty utrzymania domu – duzo nizsze niż w mieszkaniu, przy duzo wyższym metrażu. Otoczenie – psy wyja, jak to psy, ani mniej, ani wiecej niż w miescie. Sasiedzi – w miescie imprezki co drugi dzien do 5 rano, obecnie raz na jakis czas, w normie. W miescie bum, bum "muzyki" i szczekanie psow nioslo się po calym budynku, obecnie wystarczy, ze zamkne okno – mam dobrze wyciszony dom, niewiele słychać. Pily raz w tygodniu – malo realne, szybko zabraklo by drzew do ciecia. Palenie smieci przez sąsiadów – jak na razie nie pala. Jak zaczna, to będę się martwic. W miescie wystarczająco uciążliwe było gdy palili na balkonie lub klatce schodowej. Problem z wyjazdami – ani mniejszy, ani wiekszy. Amatorow cudzej własności kusi i to co w mieszkaniu, i to co w domu. Nie mam konieczności ponowywania większej odległości by napic się kawy. Odległość ta sama, a po litrach kawy wypitych służbowo i kilogramach służbowych obiadow nie mam ochoty na jakiekolwiek prywatne wloczenie się po kawiarniach czy innych restauracjach. Babcia w takiej odległości w jakiej była, w takiej jest – maluszkiem i tak się nie zajmuje, to moje dziecko, a nie jej, napracowala się dosc w zyciu by teraz odpoczywac, a nie niańczyć innych bo ja się chce zabawic. Co nie znaczy, ze potępiam tych, którzy dziecko babci podrzucaja – nie bierz tego do siebie. Ja b. duzo pracuje i z dzieckiem spedzam b. malo czasu, gdy już w koncu jesteśmy razem to nie chce pozbywac się tego oddając malucha babci. I największy plus – wszystkie usterki naprawiasz samemu! Chcesz - naprawiasz, nie chcesz – masz pretensje tylko do siebie. W miescie – ani się doprosic. Rure w piwnicy wymieniali pare miesięcy. Wymienili ja tylko dlatego, ze co tydzień dzwoniłam do administracji z awantura.

 

Kazdy ma prawo do takiego zycia jakie sobie wymarzyl. Dobrze, ze sa ludzie, ktorzy wola zycie w miescie, bo gdyby nie oni to nie mialabym chetnego na kupno mojego mieszkania. Tak naprawde to to czy jestesmy szczesliwi nie zalezy od tego czy mieszkamy w domu, czy w bloku. Wazne jest bysmy mieli wokol siebie przyjazne otoczenie (szeroko rozumiane).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak juz ktos wyprowadza sie na wies to przyjmuje to "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli do knalpy chodzi lokalnej. Wszak w Wieliczce jest chyba gdzie napic sie piwa? Moze i atmosfera jest bardziej normalna? Nie trzeba tez ogladac gołych tyłków Anglików. Ja tam wole czerwone gęby rodaków trzymających sie płota i mamroczących po 2 winach "ku**a" niż żygającego Anglika po 2 warkach strong odlewającego sie do fontanny i wrzeszczącego "F**k". W razie bojki w lokalu tez ma wieksza szanse gdy jakis sąsiad przyjdzie z pomoca.

 

Jakos do tych knajp, do ktorych ja chodze rzygajacy Anglicy nie zagladaja. Poza tym ta moja kolezanka mieszka za Wieliczka, wiec do Wieliczki musi sie rowniez udac samochodem. No i co za radocha pic samemu? Chyba idzie sie na piwo ze znajomymi, a znajomi z Krakowa. Zostaje nam tylko grill i gromadne nocowanie u niej. Kazdy ma to, co lubi. Ale domek w miescie to moje marzenie - zupelnie nie do spelnienia niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

„Chcesz być szczęśliwy jeden dzień, napij się wina. Chcesz być szczęśliwy jeden rok, ożeń się. A jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie zostań ogrodnikiem”

Klocicie sie, a przeciez to chodzi o spelnianie marzen... Mnie nie ciagnie do kawy w kawiarni, za to juz oczyma wyobrazni widze moj taras pod pergola w cieply letni pachnacy wieczor i lampe naftowa na stole... I jeszcze to od czego zaczelam - jako wieloletnia mieszkanka bloku, wciaz tesknie do swojego przyszlego ogrodu. ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

„Chcesz być szczęśliwy jeden dzień, napij się wina. Chcesz być szczęśliwy jeden rok, ożeń się. A jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie zostań ogrodnikiem”

Zgrabne ujecie w słowa tego co mysle i czuje.

Ogrodkiem zacząłem sie zajmowac tydzien przed przyjazdem koparki do wykopania fundamentow. To faktycznie najbardziej odstresowujace zajecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

dla mnie kwestia "dom vs. mieszkanie" jest bardzo prosta - co kto lubi :) to jak z wyzszoscia swiat wielkanocnych nad bozym narodzeniem.

jesli ktos sie napala na DOM jak szczerbaty na suchary, to szybko z niego zwieje z podkulonym ogonem i z byle go...a zrobi kolosalny problem. jesli ktos chce mieszkac w domu dlatego, ze tak wypada, ze jest "trendy", ze "niech widza, ze mnie stac", to malo (a raczej w ogole) nie zastanawia sie,jak to jego zycie w domu bedzie wygladac, czego oczekuje, itp. wazne, by dom byl DUZY, pod miastem, z wielkim ogrodem i 3 kaukazami, a dopiero pozniej (czyli jak juz zamieszka), pomysli, ze nijak to, co sobie sam zgotowal, nie nadaje sie do zycia ;) i tak przeszkadza: dojazd - bo daleko, wielki trawnik - bo trzeba kosic, brak kawiarni ;) i daleko do centrum miasta, kina, shoppingu ;), znajomych, droga taksowka, drogie ogrzewanie - chalupa jak sie patrzy, z 200 m.kw a w niej 2 doroslych i co najwyzej 1 maluszek, non stop oswietlone 30 arow ogrodu - nawet w najdalszym zakatku. fakt - wtedy wychodzi duzo drozej niz w bloku i komfort mieszkania jest ... nizszy :). ale co tam - grunt, ze MA DOM i inni widza (i zazdroszcza).

trzeba chocby minimalnego wysilku intelektualnego PRZED zakupem dzialki/rozpoczeciem budowy i dom moze byc naprawde swietna sprawa - wybrac taka lokalizacje, zeby bylo blisko :) /tesciowej, ktora popilnuje dziecka, sklepu,szkoly, kina - dowolnie, co komu pasuje/, jesli lubimy zycie rozrywkowe - w takim miejscu,zeby taksowka noca nie rujnowala budzetu ;), wielkosc dzialki dostosowana do MOZLIWOSCI I CHECI uprawiania ogrodu, ogrod - nie lubisz/nie chcesz kosic trawnika? pomysl nad rabatami, krzewami, polbrukiem/kostka, duza altana, podjazdem i trawnik ograniczony do 5 m.kw. przed kupnem dzialki/domu trzeba pomyslec o dojazdach do pracy, szkoly, przedszkola a tez i o tym, jak DO NAS ktos moze sie dostac bez samochodu (opiekunka do dziecka, pani do sprzatania, babcia).

szczekanie psow, palenie ogniska, ciecie drewna - :))))))))))))))) jak trzeba byc naiwnym, zeby o tym nie wiedziec PRZED przeprowadzka do domu?

jestem mieszczuchem, ogromna wiekszosc zycia spedzilam w wielkim miescie ;), czesc w malym (ale w centrum ;) ) - swiadomie przenioslam sie na wies do domu i byla to jedna z najlepszych decyzji w zyciu. nic mnie nie rozczarowalo, wiele spraw zaskoczylo pozytywnie. swiadomie zrezygnowalam z kupna ladnie polozonej, duzej, uzbrojonej, TANIEJ ;) dzialki polozonej w modnej i cichej wsi,ale 15 km od centrum miasta na rzecz o ponad polowe mniejszej i ciut drozszej,ale o wiele blizej zlokalizowanej, bo mialam swiadomosc faktu, iz: pracuje, zatrudniam opiekunke, dziecko rosnie i za kilka lat pojdzie do szkoly, ni elubie babrac sie w ziemi, nie mamy czasu na koszenie trawnikow i inne bzdety. projekt domu wybralam taki, by na dzien dzisiejszy bylo optymalnie i " w razie czego" mozna powiekszyc (mam ogromne poddasze do adaptacji) - dzieki temu nie ogrzewanie mnie nie rujnuje, mieszkamy komfortowo i wygodnie, a gdyby kiedys pojawilo sie kolejne dziecko, to wystarczy polozyc regipsy na poddaszu i zamontowac schody :).

dzis nie mam problemow z dojazdem (miejski autobus, do granicy z miastem mam 60 metrow :) ), taksowka kosztuje tyle, co w miescie, dowoza pizze za darmo, nie narzekam na trawnik /co prawda dopiero rosnie ;), al ebedzie go tyle, ze spokojnie damy rade - a w razie czego jest plan B z rabatami i krzewami.

wiem, ze musze zima sama odsniezyc, sama zamiatam schody, sama czyszcze rynny, naprawiam rury, etc. ale: nie mam sasiada z wiertara od 6,00 do 23,00 , smierdzacego zsypu (w nowoczesnej wersji deweloperskiej bloki ni e maja zsypow,ale tuz przy wyjsciu z klatki wpada sie nosem w smierdzace kontenery na smieci :) ), brudnej windy, braku miejsca do zaparkowania przed blokiem, przygluchej sasiadki sluchajacej na caly regulator radia maryja, biegajacych berbeciow pietro wyzej, ujadajacego i wyjacego wilczura u sasiadow nizej. nie slucham sasiedzkich klotni dobiegajacych zza sciany, nie ma impez i parapetowek obok/wyzej/nizej (mpreza u sasiadow za plotem jest naprawde mniej uciazliwa),nikt mnie nie zalewa i nikogo nie zaleje ja :), nie slysze, jak sasiad pietro wyzej puszcza baki w toalecie, nikt mi nie sika w klatce, nie ma halasu, trzaskania drzwiami, krzykow... mam cisze, spokoj, las, fajnych (SPOKOJNYCH) sasiadow, dom powierzchniowo taki, ze mnie na niego stac, miejski autobus 900 metrow dalej, na benzyne do aut wydajemy niewiele wiecej niz wtedy, gdy mieszkalismy w centrum, do pracy jade 8 minut, opiekunka dojezdza bez problemu :) babcia nigdy naszym dzieckiem sie nie zajmowala, a moja mama mieszka 300 km dalej, zwierzat nigdy nie mielismy, ni emamy i miec nie bedziemy, bo niemialby kto z nimi zostac podczas naszych wyjazdow (a ten "minus" mieszkania w domu rozwalil mnie kompletnei - nie ma kto zostac ze zwierzetami :) a przepraszam, jesli pies mieszka w bloku,to ustawia sie kolejka chetnych do wyprowadzania? jaka to roznica?!). i tak co do babc, dzieci i kawiarnianych wyjsc - jesli juz owa babcia sie godzi zostawac z maluchem, to jakim problemem jest jej nocleg w naszym domu? przeciez moze spokojnie spac z dzieckiem, a my sie bawimy i zwiedzamy kwaiarnie i puby ... dla chcacego nic trudnego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeprowadziliśmy się z bloku do domu w zeszłym roku -I 2007.

Mieszkanie 48m2 sprzedaliśmy i praktycznie zamieniliśmy na dom - 98m2 5km od granic miasta. Działka 30.000 (teraz warta 120.000) z oszczędności i debetu 10.000 - potem wzieliśmy kredyt na 115.000 - budowa metodą gospodarczą - stan surowy własnymi rękami (ytong) w długi weekend majowy 2006, wnętrza (ścianki, tynki, sufity - w wakacje po pracy), w między czasie przyjechała wieźba prefabrykowana, dekarz, elektryk, hydraulik, alarm. Od października do grudnia szpachlowanie - wkręciliśmy ponad 4 tydiące wkrętów - (ścianki i sufity nida), i wyszpachlowaliśmy je, sama kładłam kafelki w przedpokoju, przed kominkiem, w łazience i w kuchni, zrobiliśmy z mężem nawet ściankę z luksferów, schody na strych, montaż kominka razem z rozprowadzeniem, kuchnia i sprzęt już na raty i bieda - wprowadziliśmy się. :) Kupiliśmy samochód za 1000zł , jesienią zrobiliśmy podbitkę i tynki zewnętrzne i pomalowaliśmy je tym razem w czerwcowy długi weekend 2007. W tym roku sprzedaliśmy mieszkanie, które na nasze szczęscie podrożało dwukrotnie od czasu naszej przeprowadzki. Spłaciliśmy połowę kredytu - obecenie mamy 49 tysięcy do spłaty, kupiliśmy lepszy samochód, ogrodziliśmy działkę, mamy bramę i furtkę, podjazdy z wymarzonej granitowej kostki (200m2), właśnie przyjechało drewno na wiatę i małe zadaszenie tarasu (które będziemy robić sami w długii weeknd majowy od 22maja), mamy dwa szczekające psy :) które czasami szczekają w nocy - wychodze i je uciszam - po paru głaskaniach i słowach "cichutko" idą grzecznie spać. Mamy w planach założenie ogrodu - ale to na jesień. Teraz chcemy przygotowac dobrze ziemię.

Mamy po 28lat, jak łatwo obliczyć wprowadziliśmy się jak mieliśmy 26, budowaliśmy mając 25. Oglądliśmy duzo programów w stylu Travel&Living "Wielkie projekty" gdzie ludzie własnymi rękami budowli wymarzone domy, weszłam na stronę fundacji która pomaga budowac domy i widziałam jak ludzie pracują na swoich budowach, wreszczie weszłam na stronę ytonga i tam w filmach instruktażowych było wszystko co trzeba wiedzieć o budowaniu w tej technologi, poza tym robią intruktaż w czasie budowy i pomagają wyprowadzić narożniki, więc nie zastanawialiśmy się długo - nie chcieliśmy gnić do końca życia w blokach. Zależy jeszcze kto w jakich mieszka, ale my mieszkaliśmy w starych spółdzielczych blokach, gdzie nigdy nie będzie pięknie. Dziś codziennie po pracy mam wakacje, jesienią i zimą w te brzydkie miesiące - siedzimy przy kominku, słuchamy muzyki i pijemy wino. Mamy czas by oglądać wtedy filmy, teraz latem codzienie coś dłubiemy wokół domku, cudownie mieć kontakt z naturą... i widzieć postępy swojej pracy.

Acha, zapomniałabym dodać ile my zarabiamy...

jak braliśmy kredyt ja byłam na wypowiedzeniu i nie liczono moich dochodów (1400zł), kredyt brał mąż - pracownik Biedronki :) 1900zł netto - i maksymalną zdolnośc jaką mieliśmy to właśnie 115.000 na 30 lat.

Tyle dostaliśmy, razem z tym co zarabialiśmy - ja zaczęłam nową pracę - 1100zł netto i zaczęłam robić prawo jazdy. Codziennie byliśmy na budowie i coś dłubaliśmy - wyznajemy filozofie "małych kroczków" byle do celu.

Mamy za sobą dwie zimy i muszę powiedzieć że koszty utrzymania są takie jak mieliśmy w bloku.

Acha, mieszkamy 50 km od Poznania, 5km od miasta, mamy dojazd zwykłą komunikacją miejską, prąd, wodę, gaz i w tym roku kanalizację,(teraz mamy szmbo) Obecnie dojeżdzam do pracy pod Poznań (nowa praca 2000zł netto), mąż nadal w biedronie (po podwyżkach) dojeżdza do pracy rowerem.

Do pracy jadę 40 minut, maż rowerem 25minut.

Wśród znajomych i sąsiadów mamy dużo ludzi którzy pracują w Poznaniu lub za Pozaniem, 300.000 za które kupilby klitkę w Poznaniu na 12 piętrze zamienili na 1000 metrową działkę i ok. 100metrowy dom. (przelicznik sprzed dwóch lat)

Dotychczas na działkę z domem i całą infrastrukturą wydaliśmy 215.000zł.

Nie zamieniłabym tego życia na żadne inne...

Trzymam kciuki za wariatów takich jak my :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...