Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Darro napisał :Mam jeszcze jeden argument że mam przepisany testamentem ładny domek ze sporą działką pod Warszawą, fakt że jest mały zaniedbany ale nie ma obciążonej hipoteki

Kiedyś gdy będzie mój mogę go sprzedać i spłacić sporą częśc kredytu

 

 

Życzę Ci, by było Cię stać na ten domek. Dobrze policz , czy aby fiskus za te testamenta nie wpędzi Cię w kredyty na rzecz spłacenia opłat od dochodu, domiaru w wyniku wzrostu wartości nieruchomości itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 353
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

"Szanuje twój wybór ,ale te twoje wady dla mnie sa po prostu śmieszne.Typowe wołanie o pomoc bo sobie nie radze .Przeczytałem pare razy to co tu piszesz i nakłada mi sie taki wniosek przyjechał miejski chłopiec na wieś zapatrzony w siebie przyzwyczajony do pomocy rodziny a tu zonk ,niestety życie cię przerosło ,że masz dalej do kawiarni olaboga świętego żę masz kłopot z wyjściem do kawiarni bo nie ma kto zajać sie dzieckiem :o Zdecydowałeś sie na dziecko to powinienes zdawać sobie sprawe że to nie piesek i nie da sie cały czas go podrzucać rodzinie bo wielmożny pan chce iść na kolacje ,dyskoteke czy takie tam popdejrzewam że sprawa cie troszkie przerosła i nie dorosłes jeszcze do bycia odpowiedzialnym za swoja rodzine ."

 

 

Tak sobie czytam to forum i czytam, ale moja cierpliwość się skończyła i muszę się ustosunkować do wypowiedzi wyżej :evil: skąd tyle agresji i uszczypliwości w tym poście? dla mnie argumenty przytoczone przez sunnychris są jak najbardziej zrozumiałe. Każdy z nas jest inny, każdy ma odmienne potrzeby...Mniej więcej do 23 roku życia mieszkałam w domku - jakieś 25 km od centrum Warszawy. Teraz mieszkam w mieszkaniu w centrum i jestem z tego powodu baaaaardzo szczęśliwa :D wstaję do pracy o normalnej godzinie, nie marnuję czasu na dojazdy i stanie w tych cholernych korkach :) wszystko mam pod nosem, pracę, sklepy, basen, aerobik, znajomych, kawiarnie, puby, kino, teatr, park i wiele innych atrackcji, których poza miastem niestety brak! bardzo cenię sobie przyrodę i podejrzewam, że na starość wyląduję gdzieś na odludziu w domku, gdzie będę kopać grządki ;) ale póki co cieszę się tym, że żyję w taki sposób w jaki chcę, mogę sobie wyskoczyć na piwo ze znajomymi i nie martić się o powrót do domu. Jeszcze pół biedy gdy w domku mieszkamy sami, bez dzieci...gorzej jak jak te dzieci są i trzeba zapewnić im dojazd do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, do koleżanki/kolegi. Wierzcie mi, że jest to uciążliwe zarówno dla rodziców jak i dla dzieci. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się potomstwa... do szkoły moje dzieci będą miały 5 min. drogi, a za rogiem towarzystwo rówieśników i wszędzie blisko, bez szarpaniny! Acha... gdy mowa o zmiataniu kostki, koszeniu trawników, myciu 20-tu okien, zalanych piwnicach, różnych awariach, odśnieżaniu itd to ciarki mi przechodzą po plecach. Teraz mam czas dla siebie, dla narzeczonego, dla mojego kudłacza z którym chodzę na długie spacery, na wieczór z książką. Kontakt z przyrodą jest mi bardzo potrzebny, dlatego w weekendy często wyjeżdzamy za miasto (nie martwimy się tym, że nie ma kto nam domu przypilnować, niestety jak masz dom to zwykle jesteś do niego uwiązany i zależny od osób trzecich) BEZELE, jestem wygodna? możliwe..nie radzę sobie? nie wydaje mi się...jak będę miała dzieci na pewno czasem podrzucę je do dziadków jeśli wyrażą chęć pomocy...czy to takie dziwne?

Pozdrawiam serdecznie z cieplutkiego mieszaknka w centrum miasta :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla domu trzeba mieć czas. Aby dom był domem trzeba kosić trawniki, naprawiać cieknące rynny, pilnowac czyszczenia komina i wywozu szamba, sadzić kwiatki na klombach itd. Jak wy to robicie szczęśliwi posiadacze domów? Kiedy? Nasza Trójca (dwójka pełnoetatowych rodziców i jeden żłobkowicz) zjawia się w mieszkaniu ok 18:00. Nie rzadko któreś z nas pracuje w weekendy. Nie wyobrażam sobie domu, bo kto miałby w nim cokolwiek zrobić. Wydzierżawiliśmy ogródek działkowy kilkanaście metrów od mieszkania i możemy tam grilowac i opalać się do woli. Na dom nas nie stać. Nie finansowo, bo mieszkanie z wykończeniem kosztowało nas tyle co wybudowanie domku i wykończenie domku mojego kolegę. Nie stać nas na dbanie o dom, na poświęcanie mu czasu. W mieszkaniu płacę czynsz i mam za to odśnieżony wyjazd z garażu i chodniki, mam czystą klatkę schodową, naprawiony domofon, ciepłe kaloryfery bez biegania do kotłowni itd. Ja wam nie zazdroszczę... na razie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już porównywać to dom np. 200m2 z mieszkaniem o tej samej powierzchni !

 

Opowieści, że czterosobowa rodzina w mieszkaniu 48m2 (w centrum) żyje lepiej niż w 200m2 domu z ogrodem (20km od centrum) wkładam między bajki...

 

Jak mnie wkurza szufladkowanie innych ludzi .

Mieszkałam w domu poza Wawa z ogrodem dokladnie 35km , teraz mieszkam w Wawie w 50m2 mieszkaniu i jestem szczesliwsza niz w tym 200 metrowym domu.

Doskonale rozumiem autora watku. Dom to nie bajka , dom to ciezka praca a nie kazdy ma na nia czas oraz ochotę.

Po pracy jedynie o czy marzę to wziac prysznic i odpoczac , albo sie przespac i tak przez cały tydzien. Nie ma mowy zeby w tygodniu robic cos w domu lub w ogrodku , po prostu nie mialam na to sily.

Jak przychodzil weekend zamiast odpoczywac w ogrodku (lub gdzies wyjechac) musialam w nim zapierniczac . Trawa sama sie nie skosi, kwiatki trza wypielic, tu podciac , tam obciac itp.

Posprzatac 200m2 to tez trzeba sie narobic+ odsniezanie zima.

Odśniezanie (coz za przyjemnosc, szczegolnie jak rano trza wstac do pracy)

Stanie codzienne w korkach zeby wyjechac z Wawy lub do niej dojechac , to istna katasrofa.

I jeszcze jedno , po co mi cholerne 200 m2 jak i tak spedzalam czas siedzac w kuchni polaczonej z salonem, czyli na 40m2.

 

A w mieszkaniu zycie wyglada tak:

Nic nie musze robic, nie musze kosic, pielic, odsniezac , naprawiac .

Do pracy wstaje o 1,5 godziny pozniej niz w domu - wreszcie sie wysypiam.

Sprzatanie to bajka - w koncu to tylko 50m2

Sasiedzi kompletnie mi nie przeszkadzaja , nie widuje ich , bo wiekszosc dnia jestem w pracy.

W nocy , cisza, spokoj.

Klatka obsikana ? , smieci? , pijaczyny? . Nie zauwazylam takich zjawisk , a wcale nie mieszkam na osiedlu strzezonym.

Pijaczyny to byly na wsi :wink:

Jak co sie spierniczy - to problem spoldzielni nie moj :lol: .

Komunikacja bajka , aczkolwiek i tak wole samochod.

Wreszcie udzielam sie towarzysko , knajp jest pod dostatkiem, kino, teatr

Nie mam problemu z kradziezami.

I najważniejszy plus mieszkania w bloku . Weekendy mam wolne nic nie musze robic , wsiadam w samochod i jade na 2 dni na mazury, morze , lub na rzeczke , do lasu . Zmieniam otoczenie kiedy chcę .

Nie jestem uwiazana do ogrodka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już porównywać to dom np. 200m2 z mieszkaniem o tej samej powierzchni !

 

Opowieści, że czterosobowa rodzina w mieszkaniu 48m2 (w centrum) żyje lepiej niż w 200m2 domu z ogrodem (20km od centrum) wkładam między bajki...

 

Jak mnie wkurza szufladkowanie innych ludzi .

Mieszkałam w domu poza Wawa z ogrodem dokladnie 35km , teraz mieszkam w Wawie w 50m2 mieszkaniu i jestem szczesliwsza niz w tym 200 metrowym domu.

Doskonale rozumiem autora watku. Dom to nie bajka , dom to ciezka praca a nie kazdy ma na nia czas oraz ochotę.

Po pracy jedynie o czy marzę to wziac prysznic i odpoczac , albo sie przespac i tak przez cały tydzien. Nie ma mowy zeby w tygodniu robic cos w domu lub w ogrodku , po prostu nie mialam na to sily.

Jak przychodzil weekend zamiast odpoczywac w ogrodku (lub gdzies wyjechac) musialam w nim zapierniczac . Trawa sama sie nie skosi, kwiatki trza wypielic, tu podciac , tam obciac itp.

Posprzatac 200m2 to tez trzeba sie narobic+ odsniezanie zima.

Odśniezanie (coz za przyjemnosc, szczegolnie jak rano trza wstac do pracy)

Stanie codzienne w korkach zeby wyjechac z Wawy lub do niej dojechac , to istna katasrofa.

I jeszcze jedno , po co mi cholerne 200 m2 jak i tak spedzalam czas siedzac w kuchni polaczonej z salonem, czyli na 40m2.

 

A w mieszkaniu zycie wyglada tak:

Nic nie musze robic, nie musze kosic, pielic, odsniezac , naprawiac .

Do pracy wstaje o 1,5 godziny pozniej niz w domu - wreszcie sie wysypiam.

Sprzatanie to bajka - w koncu to tylko 50m2

Sasiedzi kompletnie mi nie przeszkadzaja , nie widuje ich , bo wiekszosc dnia jestem w pracy.

W nocy , cisza, spokoj.

Klatka obsikana ? , smieci? , pijaczyny? . Nie zauwazylam takich zjawisk , a wcale nie mieszkam na osiedlu strzezonym.

Pijaczyny to byly na wsi :wink:

Jak co sie spierniczy - to problem spoldzielni nie moj :lol: .

Komunikacja bajka , aczkolwiek i tak wole samochod.

Wreszcie udzielam sie towarzysko , knajp jest pod dostatkiem, kino, teatr

Nie mam problemu z kradziezami.

I najważniejszy plus mieszkania w bloku . Weekendy mam wolne nic nie musze robic , wsiadam w samochod i jade na 2 dni na mazury, morze , lub na rzeczke , do lasu . Zmieniam otoczenie kiedy chcę .

Nie jestem uwiazana do ogrodka.

 

 

 

Też uważam, że wciskanie komuś swoich przekonań lub doświadczeń jako najlepsze dla każdego to brak kultury. Są domy i domy oraz mieszkania i mieszkania.

Co do tego, że jak się coś spierniczy to problem spółdzielni, nie mój to nie tak łatwo. Jak leci woda na głowę w domu to nie ma zmiłój się, trzeba naprawiać. Jak w bloku kapie to trzeba poczekać na reakcję spółdzielni, której już tak nie zależy na naprawie. Co do trawy, drzewek itd to są spódzielnie, które o to i tak zbyt często nie dbają. Jeśli komuś to nie przeszkadza to w domu może zapuścić angielski ogód i udawać , że jest taki europejski.

Wszystko zależy gdzie się trafi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dręczy mnie trochę ten temat, bo także mnóstwo pracuję i nie lubię prac domowych, a zamierzam jednak się budować i przeprowadzać. Czy rzeczywiście tej roboty jest tyle, że mimo pani do sprzątania będzie to takie zabójcze? Czy ogrodu nie można mieć bardziej ekstensywnego, żeby się nie zabić z robotą, albo np. raz na miesiąc kogoś nająć do koszenia / pielenia itp.? I czy w domu rzeczywiście ciągle się coś psuje i czegoś trzeba doglądać? I w czym leży taki problem z wakacjami? Nie dostrzegam za bardzo co może tak komplikować wyjazdy w posiadaniu domu?

 

(jeżeli chodzi o knajpy / dojazdy to jestem w stanie sobie wyobrazić utrudnienia)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dręczy mnie trochę ten temat, bo także mnóstwo pracuję i nie lubię prac domowych, a zamierzam jednak się budować i przeprowadzać. Czy rzeczywiście tej roboty jest tyle, że mimo pani do sprzątania będzie to takie zabójcze? Czy ogrodu nie można mieć bardziej ekstensywnego, żeby się nie zabić z robotą, albo np. raz na miesiąc kogoś nająć do koszenia / pielenia itp.? I czy w domu rzeczywiście ciągle się coś psuje i czegoś trzeba doglądać? I w czym leży taki problem z wakacjami? Nie dostrzegam za bardzo co może tak komplikować wyjazdy w posiadaniu domu?

 

(jeżeli chodzi o knajpy / dojazdy to jestem w stanie sobie wyobrazić utrudnienia)

 

Zima - zamarzanie rur, a przez caly rok z cala pewnoscia zlodzieje. No i ogrod, o ktory trzeba dbac caly rok - roslinki podlewac itd. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak - zima i odśnieżanie to chyba jednak słaba sprawa - pewnie można podgrzewać wyjazd, ale i tak gdzieś się utknie. Może samochód bardziej terenowy pomaga? A jak chodzi o rury to chyba jednak nie powinny same z siebie zamarzać jak wszystko dobrze wykonane?

 

Jak chodzi o roślinki to nie planuję szaleństw - raczej trawa i rośliny na brzegach - ale myśłałam, że to można porządnie zirygować zraszaczami jakimiś i przycisk wciskać. Przycisk wciskać to jeszcze dam radę.

 

A złodzieji mam w nosie. Do rzeczy materialnych się zbytnio nie przyzwyczajam i wierzę w ubezpieczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi rurami sie nie znam, ale chyba wode sie spuszcza na dluzsze wyjazdy w zimie (cos pamietam, ze moj wujek tak robil)... :roll:

 

Nie chodzi chyba o to, ze nie mozesz z domu nigdy wyjechac, ale ze jest to trudniejsze niz wyjechac z mieszkania. Mozna miec dom ubezpieczony, ale nie chcialabys, zeby dom po wlamaniu stal z powybijanymi szybami czy wylamanymi drzwiami przez np. miesiac? :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co racja to racja - trzebaby z wakcji albo wrócic, albo rodzinę prosić. No ale zakładam, że prawdopodobieństwo włamania jest nie aż tak wysokie, a nie jesteśmy typami martwiącymi się na zapas.

 

Ech - jak będzie tyle roboty i dojazdów, że będziemy przez to nieszcześliwi to się przeprowadzę do miasta i tyle. Jak nas nie będzie stać na przyjemne życie w domu to mam nadzieję, że nie będę miała problemu z przyznaniem się od błędu i wrócę do miasta. Dom to jednak środek do celu, a nie cel sam w sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100% się zgadzam. Gdzieś od pół roku mam panią do sprzątania w mieszkaniu i jestem potwornie wręcz zadowolona - ale taki typ jestem, że sto razy wolę ciężko pracować i te pieniędze wydać na panią do sprzątania, bo sprzątać niecierpię. A też się bardziej na mieszczucha kwalifikowałam i na pewno za młodu bym się nie zdeycydowała na miesce z którego ciężko w piątek wyjść na imprezkę. Teraz już nie chce mi się aż tak szaleć, ale na dom też wybrałam miejsce, żeby w wrazie czego taksówka nie rujnowała do ostatka i dojazd do pracy nie trwał wieków, za co niestety zapłaciłam niższym urokiem działki i folkowym klimatem wkoło.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co czlowiek to zdanie.......ja mieszkalam i w mieszkaniu i w domu wolnostojacym i w szeregowce (obecnie), przerobilam rozne lokalizacje od tych w srodku miasta, po pozamiestne i codzienne dojezdzanie po x czasu z dzieckiem do szkoly tam i z powrotem. Metraze byly od jednopokojowego mieszkania, po dwupietrowy dom 250m2 z duza dzialka. Moje doswiadczenie mi mowi, ze nie mam "pociagu" do domow, a nawet szeregowki. W domu wiadomo trzeba sie liczyc ze zwiekszonym nakladem pracy, ale to nie uwazam za argument przeciw, tak samo jak te dojazdy. Argumenty typu, ale "masz okien duzo do mycia" mnie nie przekonuja, zawsze mowie, ze dobrze, ze jest co myc :wink:. Glownym dla mnie powodem na tak dla mieszkania jest zycie rodzinne. U nas wszyscy spedzamy w kazdej wolnej chwili czas razem i opiera sie to glownie (jesli chodzio o mieszkanie/dom) na kuchni i salonie, nawet dziecko wszystko znosi do salonu, bo nie jest zainteresowane przesiadywaniem u siebie w pokoju, kazde zadanie robi przy stole w kuchni, choc ma swoj pokoj z obszernym biurkiem. Sypialnie widze glowie wtedy gdy ide spac. Mamy obecnie 5 pokoi i tak naprawde uzytkowany jest w ciagu dnia tylko jeden (!), czyli salon, kuchnia wiadomo, a reszta.....reszta sobie jest. Wystarczy jeszcze pokoj do spania, dla dziecka i w zasadzie wiecej potrzeb nie mamy, spokojnie w 3-pokojowym acz w miare obszernym mieszkaniu w zupelnosci jest dla nas ok. Tesciowa zawsze sie zachwyca, jak ktos ma/kupil/wybudowal dom i tam jest 7 pokoi a osob 3. Pytanie tylko z ilu pokoi tak naprawde beda korzystac?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

LEDA16 to co my młodzi mamy robić :o ?

 

Czy mamy przez 30 lat mieszkać w jednym pokoiku kątem u rodziców?

A może lepiej (żeby tych biednych rodziców tak nie wykorzystywać)wynajmować 30 lat. A po tym czasie pomyśleć sobie dzisiaj już miałabym spłacony kredyt i domek byłby mój :o !!!!!!!!!!!!!!!!

 

Mieszkań dzisiaj nie dają można je kupić a to wacale nie kosztuje mniej!!!

 

Bardzo nie lubię takich ludzi sami nie mają bo się boją to u innych trzeba się doszukać oszustwa itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

...leda-"pies ogrodnika"-pierwsze co mi przyszło do głowy.

Jeśli chodzi o te szczekające czworonogi to "ktoś" na moim osiedlu domków sprawę rozwiązuje w dość drastyczny ale jakże skuteczny sposób-w nocy przy skowyciu psiarni,puszcza ze dwie petardy hukowe i resztę nocy można już spać spokojnie-genialne :lol: Gdyby się ujawnił,postawiłbym mu piwo :D

Pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z forumowymi relatywistami ;)

Moi rodzice mają dom i tak go urządzili, że właściwie nic nie trzeba robić, zadbali o wygodę po prostu. Z drugiej strony teściowie też mieszkają w domu i marudzą na potęgę, ale nie ułatwią sobie z chytrości życia. Trzeba być w miarę przewidującym (nie stawiać w piwnicy pieca na węgiel w wieku 60 lat po operacji nogi i nie sadzić 3 śliw itp itd...) i wiedzieć co się lubi, a jakie się ma możliwości i chęci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Witam wszystkich.

Dużo już zostało powiedziane, ale chcę dodać coś od siebie...

Rozumiem decyzje autora wątku i myślę że jest teraz szczęśliwy.

U mnie sytuacja życiowa zmieniała się dość często. W dzieciństwie mieszkałam w domu i pamiętam że mi się nie podobało, wiecznie mama nas zaganiała a to do wycinania trawy z pomiędzy kostki, malowania drzewek owocowych, odśnieżania i wielu innych prac związanych z domem a my chcieliśmy się po prostu bawić. Moja mama zdecydowała jednak że dom ją przerasta (była sama z dwójka dzieci) więc wyprowadziliśmy się do miasta - bloku, na początku super nowe otoczenie, nowe koleżanki, wyjazdy imprezki. Z czasem czyli do 25 roku życia zbrzydło mi mieszkanie w bloku, noszenie zakupów na 2 piętro, imprezy i awantury sąsiadów, ciasnota, brak miejsca do tworzenia czegoś swojego. Jak tylko mieliśmy możliwość wyjeżdżaliśmy z mężem za miasto. I takim sposobem znaleźliśmy idealną działkę dla nas tzn 15 km od centrum 3 miejskie autobusy 1km od morza, 500m do Wisły, piękne widoki, turystyczne miasteczko więc puby, kawiarnie, pizzerie otwarte do późna :wink: dwie szkoły do wyboru ok 500 m, dom kultury nawet własna mała liga. I tak powstał nasz dom i mieszkamy już pół roku...i to była najlepsza decyzja w naszym życiu! Oboje pracujemy,dom mamy na kredyt ok 200m2 pow. użyt. działka 1500 m2, razem dochodu mamy ok 8000 zł, kredytu płacimy 2500 zł...działka kosztowała 65zł/m2 Czy nas stać?, czy się zarzynamy?...zdecydowanie nie...oczywiście może i nie stać mnie na wszystko z najlepszej półki i idę na kompromis, ale wiele rzeczy do domu robimy sami np. sami kładliśmy kafelki, robimy meble i ozdoby – skąd na to bierzemy czas? Otóż po pracy nie myślę o tym gdzie by tu się położyć lub wyjść, tylko o tym co by zrobić nowego (pracuje przy komputerze więc przy takiej „pracy” w domu odpoczywam) – a jaka z tego potem jest satysfakcja. Jeśli chodzi o życie towarzyskie to też nie możemy, narzekać wręcz przeciwnie, jest lepsze niż w mieście. Teraz naszym znajomym jakoś ciągle jest do nas po drodze i często zostają na weekend, czasem przyjadą w tygodniu by odsapnąć od zgiełku miasta. My też do nich jeździmy a że ja nie pije alkoholu nie ma problemu z powrotem do domu. Dojazd do pracy czasowo się nie zmienił w porównaniu do mieszkania w bloku...co prawda było bliżej, ale staliśmy dłużej w korkach. Dużo osób pisze o niedogodnościach związanych z domem, to co mogę powiedzieć na dziś od siebie to to, że jednak jest wiele plusów...parę skromnych przykładów, które chyba nie były tu jeszcze opisane:

- zakupy mąż podaje mi z bagażnika samochodu wprost przez okno w kuchni:)

- listy są w skrzynce (i te polecone) a w bloku nawet nie sprawdzali czy jesteśmy w domu i wrzucali awizo

- wspaniali sąsiedzi w naszym wieku, na których zawsze możemy liczyć

- czyste powietrze, no i m/in. nie muszę wąchać spalin samochodów ruszających o 6:00 z piskiem opon z pod bloku

- zawsze czeka na mnie „najlepsze” miejsce parkingowe z daszkiem:)

- duża przestrzeń w domu, dzięki temu nie muszę wyciągać jednych rzeczy by wyciągnąć te potrzebne

- moja psinka może się wreszcie wybiegać a nie tylko w weekendy (bo na osiedlu to tylko na smyczy i w kagańcu)

-śniadanie na tarasie, wieczorem kakao przy kominku

- i wiele, wiele innych

Gdy my zaczynaliśmy budowę wszyscy stukali się w czoło...a że za młodzi, a że kredyt do spłacania, a że uwiązani itd. Większość z nich patrząc na nas teraz stwierdziło, że się pomylili, że ten dom daje nam tyle radości, że się spełniamy i nam zazdroszczą i podziwiają odwagę.

Wiem, że mieliśmy dużo szczęścia, że trafiliśmy na taką działkę, że wybudowaliśmy się przed kryzysem, że dom okazał się spełnieniem naszych marzeń. My do odpowiedzialności za dom może dorośliśmy szybciej niż autor wątku ale to nie znaczy, że jest jakiś gorszy czy że sobie nie radzi w życiu, myślę że na tym etapie mieszkanie w bloku jest dla niego najlepszym rozwiązaniem tak jak i kiedyś było dla mnie. Jednak myślę, że każdy kto zastanawia się jeszcze nad budową domu, powinien przemyśleć dokładnie lokalizacje działki, to jest podstawa, bo dzięki dobrej lokalizacji, można wyeliminować wiele niedogodności i problemów, które mogą uprzykrzyć mieszkanie w domu. Warto poczekać, wyszukać okazję, zmniejszyć wymagania co do wielkości działki. Myślę też, że do odważnych świat należy i wole, coś zrobić i żałować niż żałować że czegoś nie zrobiłam.

 

Pozdrawiam wszystkich i życzę dobrych wyborów, które zaprocentują Waszym szczęściem.

Emilka

 

ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:) :-? :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...