yemiołka 12.08.2008 22:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2008 A kuku! Pojawiam się i znikam… Komar gryzie w piętę, za płotem wyją psy, a burzy niet. Choć mamiły chmury i bezdech całodniowy, i ta temperatura, i śpiwory świeżo wyprane, wysychające w minut pięć na ogrodowym sznurku. Mamiły te kłębiaste, bure dziady, więc ogródka nie podlała i mu się teraz źle śpi! Bo otóż tak! Warzywniak się w tym roku ulągł i nawet chyba, jednak, może cyknę fotkę, niechaj tu będzie na wietrzną pamiątkę. Warzywniak jest w stylu „ogrody Semiramidy”, bowiem naprędce wygrzebałam go na skarpie, ryjąc kawałek po kawałku, i żeby to wszystko się kupy jako tako trzymało horyzontalnie, cegłami utykałam. Cegłami zarąbanymi z wielkiej kupy gruzu leżącej na naszej niereprezentacyjnej ulicy, dodam gwoli jasności i zachowania prawdy historycznej. Kształtowanie krajobrazu w tak wysublimowany sposób [zarąbywania odpadów nieorganicznych na zmianę z darciem pazurami skundlonej chwastami ziemi] zajęciem jest dość żmudnym i czasochłonnym, w związku z czym nastąpiła niejaka obsuwa w dziedzinie siewu i chowu. W skrócie: siałam latem, a zbierać będę cholera wie kiedy i czy w ogóle. Bo na ten przykład syćkie sałaty ślimaki-popaprańce zeżarły! Brokuły i kapuchę mszyca w postaci jakichś wegetariańskich pcheł wtranżoliła! [Rzeżuchę nadal wtranżala!] Rzodkiewę konsumują jakieś białe robaczki! Ale za to wszystko ekologiczne, niepryskane. I w efekcie nie ma z tego nic. Takoż więc zajadam głównie koper, bo u mnie koper, dla odmiany - choć wszystkie mniej lub bardziej znajome gospodynie stękają, że koper im padł [ups, się mi „kuper” freudowsko napisało ], choć 3 razy siały - koper jak ta lala i dzień bez kopru dniem straconym! Żrę go z pomidorami [sklepowymi] jak ziemniaki stonka [uff, chwała bogom, ziemniaków i stonki w inwentarzu ni mam, rzekłam zaś ino tak metaforyćnie]. A co było dalej, to kiedy indziej się dowiecie, drogie dzieci, bo tera ciocia Yemiołka to już se idzie spać. Dobrołnoc! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 21.08.2008 07:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2008 Zebrałam się w sobie, popędziłam, trzaskając pejczykiem po pęcinach, i skutki są! Znaczy się - wrzucam fotek kilka na szybko, a może i nawet będzie dalszy ciąg. Póki co... Koper na planie pierwszym, a cegłówy w tle: http://img146.imageshack.us/img146/2891/130808ogrdekchata002fa6.th.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 21.08.2008 08:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2008 o, udało mi się wstawić fotę! a już nie dowierzałam sklerozie, że jeszcze to potrafię... No dobrze, a więc jeszcze pory na warcie:http://img210.imageshack.us/img210/1120/rotationof130808ogrdekcvk5.th.jpg I chatkowe impresje, czyli busz wdziera się pod strzechę:http://img84.imageshack.us/img84/5666/130808ogrdekchata018jn4.th.jpg Oraz fragment tynku made by Yem. [powyżej takoż] i stolarki made by Jano + chochoł, co miał być bukietem = korytarz wejściowy, czyli Wars wita Was vel herzlich willkommen i prosimy nie regulować odbiorników:http://img232.imageshack.us/img232/2632/130808ogrdekchata015my1.th.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 03.09.2008 07:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2008 NIECH ŻYJE WOLNOŚĆ! Wolność i swoboda!!! Wczoraj w noc skończylim fuchę, co ciemiężyła nas od roku blisko połowy. Choć tak po prawdzie ciemiężenie było masochistycznie sporą frajdą - fucha to była najprzyjemniejsza spośród wszelkich dotychczasowych fuch, bowiem, uwaga, uwaga, pędzel dzierżyłam w dłoni i akwarelki, po wielu latach niedzierżenia, z trwogą dzierżyłam i tremą, i innymi rozlicznymi odczuciami, wśród których radocha wybijała się na pierwszy plan mimo bólu plerów od przydługich godzin przy garbatym stole. Zabawnie jest zarabiać tak na życie i podoba mi się to jak jasny gwint. Ale do rzeczy. Wolność i swoboda, i oddech, i czas na to i owo. W końcu wieczornie film se zarzucić można na ruszt bez sumienia wyrzutów [se zaczęłam od Świętych, co rządzili w Bostonie ], a dziennie... sama jeszcze nie wiem co. Tyle spraw odłogiem... Chyba najsampierw się na kosiarę rzucę szczupakiem, bo na ogrodzie zgrozzzza! A jutro za kielnię łapię i pacę, śmignę potynkować pokoiki na górze, a Stary pewnie uśmiechnie się do wkrętarki i płyt g-k. Poza tym będziem spędzali długie i awanturnicze godziny, rozważając, na co ciężko zatyraną kaskę sprzeniewierzyć. Albowiem chce się na poddaszu popchnąć sporo, ale chciałoby się takoż przeca choć troszkie skończyć dół; chciałoby się CZYNNEJ zmywary, by pożądaną cywilizację w zlewie zaprowadzić, oraz płotu przed chatą, żeby napływ niepożądanej cywilizacji ograniczyć. I różne tam inne chciałoby się, a mieszek ma niestety dość dobrze widoczne dno... Ha! Prawdę mówiąc całkiem o czym innym pisać miałam, ale skoro już mi się napisało co innego, to niech se będzie, a te pierwotne co-insze naskrobię, jak już powieszę pranie i makulaturę przetrzebię. O! Właśnie! O makulaturze też muszę, bo to jezd dopiero cyrk! No to póki co, miłego dnia czytaczom życzę i spadam. [A za oknem siwy dym, bo Stary chwasty pali online. Takie to jesienne klimaty. Aaaa, kurczęęę, poniosło go, jeżyny zara zjara! Muszę gnać, bo pewnie nie sprawdził, czy nie ma jeży w starej kupie chwastów, a dorzucać będzie! Uważajcie na jeże, ludności miast i wsi! Adios!] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 03.09.2008 21:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2008 Ała! Człek od tego nadmiaru wolnego czasu dostaje na łeb!I już nie wie, co robić ma, biega w kółko, rzuca się na dwadzieścia sześć i pół rzeczy na raz, by w efekcie zalec przed kompem i bez sensu klepać to tu, to tam. No dobra, nie było dziś tak całkiem bez sensu, trochę się narobiliśma w plenerze, ale makulatura nie ruszona, na pół pokoju rozbebeszona, drzaźni mnie.Rany boskie, pochlastać się można, jak już człowieka opanują nastroje sympatyćno-ekologićne. Że niby surowce wtórne-durne będzie poddawał rasowej segregacji i tak dalej. Męczą mnie te nastroje od dawna, a w związku z nimi wieloletnie turbulencje. Plastik rozpełza się po całej kuchni, papierzyska czołgają się, gdzie popadną, syf, malaria i degrengolada. Się wkurzywszy, zakupiwszy pojemniki plastikowe sztuk 2 w kolorze kanarkowym. Jeden na plastik, wtóry na celulozęęę. Kanarkowe wlazły akuratnie w dziurę pomiędzy butlą gaz. a kuchenką. Było dobrze przez jakieś na oko pół dnia. Następnie na skutek nadmiernego spożycia jogurcików [o ja głupia! myję kubeczki po jogurcikach! żeby się lepiej recyclingowały, czy coś w tym stylu], wód bezalkoholowych i alkoholowych też pojemniki uległy zapełnieniu i podjęłam próbę wyszarpania ich z miejsca zameldowania celem opróżnienia. No i dupa, bo one między tę butlę a kuchenkę wchodziły pod kątem, czego wcześniej radośnie nie zauważyłam. Oczywista wyciągać też je trza było pod kątem, więc przy tym wszystko sruuu na podłogę. Nerw. Różne potem były tego fascynującego zagadnienia koleje, ale póki co oszczędzę Wam dalszego ciągu tych pasjonujących rozważań, bowiem spojrzałam na zegarek i zrobiłam zieeew.Dość powiedzieć, że obecnie pod stołem w saloonie mam karton, do którego desperacko wrzucam pojedyncze strony gazety tuż po przeczytaniu. Butelki wypierniczam rzutem wolnym, z wejściowych schodów, wprost na samochodową przyczepkę - aktualnie zaparkowaną elegancko tuż przed frontowymi drzwiami, więc udaje mi się wcelować prawie za każdym razem. Jednym słowem: pełen czad.Miało być ekologicznie i czysto, a jest w związku z tym konkursowy syf...Czyli jak zwykle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 22.10.2008 08:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2008 Poza tym będziem spędzali długie i awanturnicze godziny, rozważając, na co ciężko zatyraną kaskę sprzeniewierzyć. hahaha, no to mi się udało, naprawdę! Albowiem było tak - wydaliśmy resztkę szmalu, jaka ostała się w kącie konta, na jakieś tam artykuły mniejszej potrzeby - typu wspomniane pojemniki plastikowe sztuk 2 w kolorze kanarkowym i serek pleśniowy. Po czym rozsiedliśmy się w fotelach w oczekiwaniu na przelew, który już - wedle naszych szacunków - po łączach internetowych wirtualnie gnał. Właśnie zaczajałam się, by sprawdzić stan konta, gdy coś mnie tknęło. Pognałam do biurka, zrzuciłam jakieś 14 kilo makulatury pod nogi, wytachałam segregator w kolorze red, nerwowo pomiętoliłam upchnięte w nim koszulki, wyszarpałam odpowiednią, dopadłam umowy i zastygłam w trwodze. Jasna cholera i równie jasny gwint! Przelew to i owszem, mili Państwo, miał być. Ale miesiąc później!!! Doprawdy nie wiem, co nam na mózg padło - fakt, że my niefrasobliwi dość, ale że do tego stopnia, to sama się nie spodziewałam... Tak więc długie i awanturnicze godziny to se możemy spędzać, rozważając, na co ciężko zatyraną kaskę sprzeniewierzyć, ale mniej więcej od... Ups, już nic nie mówię, bo się dziady z przelewem spóźniają, więc ino oczekuję w ciszy i skupieniu, działania windykacyjne podjąwszy. Oby zdążyli, póki jeszcze mam energię [elektryczną], bo inne dziady właśnie robią zakusy, co by mi ją brzytwą odciąć, ech. Ale mam ich w nosie i wesoło żyję se, o czym być może będzie poniżej, jeśli prądu starczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yemiołka 29.10.2008 10:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Października 2008 Prund jezd. Wciąż. Nadal gratis. [Powiedziałam Energetycznym, żeby się nie wygłupiali, bo Betoniarę muszę uruchomić, a bez prundu ni ma bata. Czy coś tam innego nakłamałam im... No w każdym bądź razie - dali się nabrać ] Kasy wciąż niet - i to są właśnie te wolnych strzelców żyzni uroki... W związku z powyższym w Teatrze Na Strychu nastąpił przestój w grywaniu spektaklu pt. "Kobiety na rusztowania", w którym otrzymałam zaszczytną, pierwszoplanową rolę murarza-tynkarza. Bez castingu! A już mi tak dobrze szło... We wrześniu udało mi się otynkować prawie w całości 2 pokoiki; jeszcze ciut trza wykończyć, ino tynku zbrakło. Cholerna to była robota, bo ściany krzywe jak diabli, w niektórych miejscach musiałam sporo tynku nałożyć. Robiłam to absolutnie nieprzepisowo, bowiem na opakowaniu jak byk nagryzmolili, że można chlastać warstwą o max grubości 1 cm; a jeśli konieczne jest nałożenie kilku warstw, to tylko na mokro, zaczesując na jodełkę. Ha! A ja buńczucznie dziergam dokładnie na odwrót - milion warstw, po wyschnięciu, bez świerczków i jodełek, a grubość momentami chyba do pół metra sięga. Profilaktycznie nie brałam się więc za sufity, bo jakby nam to miało kiedy na łeb spaść... Takoż sufity i ścianka działowa między pokojami, z g-k, będą gładkie, a reszta - po yemiołkowemu chropowata i etniczna. Walnęliśmy też na ściany trochę dech, bo lubim pruski mur. A że to pic na wodę i fotomontaż - cóż z tego? Się podoba nam. Pomiędzy pokojami, które dla dziecków będą, Jano zrobił tajne przejście, zamykane maleńkimi drzwiczkami. Ci, co widzieli, w głowę zachodzili, po cholerę nam to - "Dla kota??!". Ech, masakra z tą nieskończonością wykończeniówki - człek se ręce urabia po tatuaże, a tu wciąż niemalże status quo ante. I przychodzi taka na ten przykład moja Mader, która od miesiąca na pytanie "Co robisz?" słyszy "Tynkuję", spodziewając się złotych klamek, i wkracza z tym przerostem nadziei w syf, pył i fruwające deski, nie potrafiąc rozczarowania na facjacie ukryć. No aleśmy z każdym łupnięciem pacy o pustak bliżej niż dalej, no nje? No. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.