Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dworek i ogród różany Moni


Recommended Posts

  • 1 month później...
  • Odpowiedzi 713
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Czas na górną łazienkę. Będą płytki Cisa Ceramiche seria Liberty. Są już w drodze do domku :)

Niestety nie mam zdjęć dolnych cokołów i górnych listw, które będą nad boazerią.

 

Boazeria

http://i47.tinypic.com/2dieqs8.jpg

 

Płytki górne

http://i49.tinypic.com/2i9nq0j.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu doczekałam się na wszystkie 3 parterowe łuki i nie muszę patrzeć na szarość tynku w tych miejscach. Teraz jeszcze bardziej drażni brak listw podłogowych, ale też dopiero teraz - po zamontowaniu obudowy łuków, możliwe jest ich ułożenie w pełni.

http://i45.tinypic.com/2v9q89v.jpg

 

http://i48.tinypic.com/28k7plw.jpg

 

http://i46.tinypic.com/2w4ld04.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Zamontowane już mamy na listwy podłogowe, dębowe wys.12cm. Są piękne.

Wypróbowałam też kowala, który nam będzie robił balustradę na balkon. Wypróbowałam dzięki podporom na donice, pnącza ogrodowe i róże, które sobie wymyśliłam. Na razie srebrzą się ocynkiem, ale za rok, gdy już nie co ocynk utleni się nieco, będą malowane na czarno. Kowal spisał się na medal i wszystkie wzory, jakie narysowałam, pięknie odtworzył :)

http://i48.tinypic.com/2rerswg.jpg

 

http://i46.tinypic.com/10mifwp.jpg

 

http://i46.tinypic.com/30jjnkx.jpg

 

http://i49.tinypic.com/1125uz5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta na karku, a ja mam na razie tylko wianek gotowy i porzadki w proszku... Właśnie kończy się robić łazienka na poddaszu, więc bałagan z tego jak diabli.

Beatka mnie zainspirowała, więc chociaz wianek przedstawię

 

http://i50.tinypic.com/711pg6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Zamówiłam róże... dla Pusi mojej kochanej...

http://i48.tinypic.com/nehvl3.jpg

Kiedy to piszę, łzy same napływają mi do oczu i nie znajduję pocieszenia…

:(

Moja najukochańsza Pusia, która w chwilach smutku zlizywała łzy z moich policzków – odeszła 3 kwietnia przed 1.00 w nocy :cry: :cry: :cry:

Zostawiła nam wielki smutek, żal, samotność.

Nie ma z kim wyjść do ogrodu, rankiem nikt nie szturcha łapką, nie przytula się i nie liże, a gdy ktoś puka do drzwi brakuje nam szczekania naszego kochanego obrońcy...

Martwa cisza.

Od dłuższego czasu chorowała na serduszko. Leczyliśmy ją początkowo słabszymi lekami, ale już od stycznia trzeba było zacząć mocniejsze leczenie, bo stan się zaczął pogarszać – brak tchu, szybkie męczenie po wysiłku i ten duszący kaszel – typowe dla sercowców.

Jakieś 3 tygodnie spotkałam znajomą, która opowiedziała mi o tym, jak nie zdołała ocalić swojej suni z powodu niewydolności krążenia i zgromadzonym płynem w płucach. Bardzo mnie to przeraziło. Poczytałam na ten temat, żebyśmy byli wyczuleni i nie dopuścili u naszej kochanej Pusi do takiego stanu. Zaczęłam baczniej wsłuchiwać się w Jej oddech. Kiedy kilka dni później usłyszałam szmery w oddechu, natychmiast pojechaliśmy do weterynarza. Stan faktycznie się pogorszył i słyszalny był płyn w płucach, ale nie było to takie duże. Dostała zmianę leków i zastrzyki – przeciwzapalne i lekko odwadniające, żeby pozbyć się płynu. Zmartwiło mnie to, ale widząc niemal natychmiastową poprawę, ucieszyłam się, że można sobie z tym poradzić. Pani weterynarz od razu uprzedziła, że to może być początek tego, co najgorsze, ale przyjmowałam do wiadomości słów lekarza. Po cichu liczyłam na cud, na to, że u mojej Pusi będzie inaczej…

Niestety moja radość nie trwała długo. Już kilka dni po tym, kiedy wróciłam z pracy, moja biedulka czuła się źle – nie czekała na mnie jak zwykle w oknie wypatrując kiedy przyjadę, w oczkach widziałam, że jest smutna, brakowało Jej tchu, dławiła się. Kilka razy wypluła wodę. Natychmiast pojechaliśmy do weterynarza. Okazało się, ze stan jest bardzo poważny – silne niedotlenienie, duża ilość płynu w płucach, słabo wyczuwalne tętno i natychmiastowo konieczne było podanie dożylne leków o szybkim działaniu oraz podpięcie pod tlen. Trudno było założyć wenflon, bo żyłki były zapadnięte, ale moja kochana Misiunia była dzielna i dała radę – po dwóch godzinach stan się ustabilizował. Przez kolejne dwa dni przyjeżdżaliśmy jeszcze na zastrzyki, ale było już naprawdę dobrze. Do poprzedniej soboty przedświątecznej, kiedy znów zauważyłam, że łapie powietrze jak rybka i patrzy na mnie oczkami proszącymi o pomoc. Znów pojechaliśmy do lekarza i ponownie to samo – tlen, zastrzyki, ale tym razem bez wbijania wenflonu, bo stan był stabilny. Święta spędziliśmy w domu, bo widać było, że mimo podanych leków, nie czuje się najlepiej. Cały czas leżała na boku na podłodze, ale wciąż w pobliżu mnie – jak zawsze, bo nigdy nie spuszczała mnie z oczu. Gdy przemieszczałam się po domu, Ona, choć widać było, że nie czuje się dobrze, szła za mną krok w krok. Zawsze tak było, ale gdy była zdrowa, a teraz … nie chciałam Jej męczyć, jednak nie dała sobie wytłumaczyć, żeby pozostać w jednym miejscu – musiała być wszędzie tam, gdzie ja.

Święta spędziłyśmy razem – zrezygnowaliśmy z gości u nas oraz wyjść do rodziny, bo widać było, że Pusia czuje się niezbyt dobrze.

We wtorek po świętach – ostatni dzień przed odejściem, moja biedna psiurka siedziała cały czas na podłodze. Za każdym razem, gdy próbowała się położyć, coś Jej nie pozwalało, natychmiast wstawała, siadała i ciężko oddychała. Miałam jeszcze urlop w pracy, więc spędziłyśmy razem cały dzień. Pojechaliśmy znów do weterynarza – znowu dostała zastrzyki, ale tym razem, po powrocie do domu nie było widać poprawy. Próbowałam położyć bidulkę w łóżku, kładłam się przy Niej, ale nie mogła leżeć. Serce biło Jej jak oszalałe, ciężko dyszała, bała się położyć. Siedziała z pyszczkiem zwróconym do góry, jakby szukała powietrza. Nie wiedziałam już jak mogę pomóc – tak bardzo chciałam żeby nie cierpiała...

Jeszcze raz położyłyśmy się obok. Zasnęła, choć oddech miała bardzo krótki i słychać było szmery. Mąż otworzył okno – to zawsze pomagało, lepiej Jej się oddychało. Ostatnie noce, choć były chłodne, spędziliśmy właśnie przy lekko uchylonym oknie.

Nie wiem kiedy, ja również zasnęłam. Obudziło mnie to, że Pusia wstała – pomyślałam, że czuje się lepiej, tylko chce się załatwić. Była godz. 00.30. Mąż wstał szybko, wziął Pusię na ręce i zaniósł na trawnik przed tarasem. Nagle usłyszałam jak woła: „Ty nie masz w ogóle siły, biedulko!”, po czym przyniósł mi Ją ledwie żywą na rękach i położył obok mnie na poduszce. To wszystko trwało sekundy… Serduszko biło Jej jak szalone, kołatało tak, jakby chciało wyskoczyć. Próbowałam Ją przytulić i uspokoić, ale nic to nie dało. Szybko mąż wziął Pusię na ręce i wybiegł z Nią na taras, gdzie usiadł w fotelu trzymając Ją na kolanach. Często, do niedawna, lubiła wyjść na taras i pooddychać nocnym powietrzem – myślę, że potrzebowała się dotlenić. Pobiegłam po kocyki, żeby Ją okryć, bo było zimno i wietrznie. Okryłam, oddech się uspokoił, ale leżała biedna zupełnie bez sił. Główkę miała na ręce męża, zerkała tylko z wielkim smutkiem na każdego. Nigdy nie zapomnę tego widoku i tego smutnego spojrzenia… Wiedziałam, że to jest ten moment, że przyszła pora się pożegnać, że to już… Ona też to wiedziała. Przybiegł mój syn, którego uwielbiała – w zasadzie razem się wychowali, bo kupiłam Pusię jak miał niecałe 6 lat.

Rozpłakał się widząc, jak leży bez sił, z otwartym pyszczkiem, łapczywie łapiąc powietrze. Cały czas patrzyła na nas w pełni świadomości, z wielkim smutkiem, jakby chciała powiedzieć, że musi już iść, a z drugiej strony tak bardzo nie chciała. Leżała tak jeszcze parę minut, wpatrując się w nas… A my… zapłakani całą trójką z rozdartym sercem i potworną niemocą. Jej serduszko biło coraz wolniej i wolniej... aż w pewnym momencie przestało bić :cry: Zasnęła spokojnie przy osobach, które Ją kochały najmocniej na świecie...

http://i46.tinypic.com/r0cvhv.jpg

Nie mogę sobie z tym poradzić… Nie mogę sobie poradzić z tym bólem, tak bardzo mi Jej brakuje.

Ciągle mam Ją przed oczami. Do rana wypłakaliśmy swoje. Rano musiałam iść do pracy, ale nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Po powrocie do domu jeszcze gorzej. Gdy przyjechałam pod dom i zobaczyłam, że okno w kuchni, gdzie zawsze na parapecie czekała moja kochana, jest puste, rozpłakałam się. W domu pustka i cisza – tylko piec od CO słychać jak pracuje w piwnicy. Potworna, smutna cisza, brak machającego z radością ogonka, radosnych iskierek w oczkach, zaglądania do siatek z zakupami i szukania co jest dla Pusi, szczekania przy lodówce – wszak nareszcie można coś zjeść, gdy jest ktoś bliski w domu (od lat tak było, że cały dzień nie jadła nic, choć jedzenie było w misce, tylko czuwała w oknie aż wrócę z pracy). Kiedy brałam Ją na ręce na powitanie, z wielką miłością, z całej siły wtulała się pyszczusiem w moją twarz, szyję, żeby być jak najbliżej.

Brakuje mi tej kochanej mordeczki …

Noc… chyba najtrudniejsza. Spałyśmy zawsze obok siebie na poduszce. Wciąż czuję Jej zapach... W nocy kilkakrotnie budziła się, żeby sprawdzić, czy jestem blisko, po czym kładła pyszczuś na mój policzek, polizała kilka razy i tak zasypiała. Chwilkę później przekładałam Ją delikatnie na poduszkę. Tak było co noc od lat…

Rano znów ból i smutek – nie ma kto obudzić przytulaniem kudełków, nie ma tego delikatnego jęzorka, łapeczek, którymi potrafiła objąć za szyję niczym człowiek. Nie wyobrażam sobie teraz życia... Ja byłam świadoma, że psy nie żyją wiecznie, ale…

To dla mnie nie był zwykły pies. I to też nie jest tak, że byłam po prostu do niego przyzwyczajona. Ja Ją kochałam, naprawdę. Była z nami blisko 15 lat, cudownych lat.... Kochałam i wciąż kocham Pusię bardzo mocno i strasznie mi Jej brakuje. Zawsze mnie głośno i radośnie witała, gdy wracałam do domu, potrafiła uśmiechać się szczerząc ząbki – wyglądało to czasami śmiesznie, ale naprawdę tak robiła. Tak bardzo się cieszyła, kiedy wracałam... Zawsze, gdy miałam gorszy dzień, czy płakałam, była przy mnie, wtulała się we mnie w ten swój specyficzny sposób, pocieszała, lizała.

Tęsknię za Pusią, ta pustka w domu mnie dobija. Tyle radości wniosła w nasze życie. A my? Daliśmy Jej niezapomniane chwile, również wiele radości, dużo wspólnie przeżytych dni i mam pewność ze było Jej z nami dobrze.

Spędzałam z Nią każdą wolną chwilę, razem dbałyśmy o ogród… A Ona – moja kochana… Nie opuszczała mnie na krok… Wszędzie za mną szła. Nie było możliwości zamknięcia Jej drzwi przed noskiem, bo zaraz był płacz za drzwiami. Musiała być ze mną. Jak szłam do pracy, to było inaczej. Kiedy pierwszy raz, gdy miała 8 tygodni, przywieźliśmy Ją do domu i zamknęłam drzwi wychodząc do pracy, to tak strasznie piszczała, że musiałam otworzyć ponownie. Wytłumaczyłam wtedy temu napierzonemu szczeniaczkowi, że muszę iść do pracy, ale szybko wrócę – czy ktoś uwierzy, że zrozumiała? Od tej pory nie płakała, gdy wychodziłam do pracy, tylko nauczyła się czekania na mnie parapecie okna. Chęć wejścia na parapet sygnalizowała w specjalny sposób – kręcąc się szybko w kółko. Tak nauczyła mojego tatę, najpierw szczekając, pokazując drogę do okna, a później kręcąc się, żeby pokazać, że chce siedzieć na parapecie. Kochany, mądry piesek – umiała porozumieć się z nami w każdej sprawie. W poprzednim domu czekała na parapecie pokoju, a w nowym domu – w kuchni, bo z tego okna widziała, czy ktoś z nas wraca do domu. Kiedyś, niedawno, udało mi się uwiecznić to na zdjęciu, ponieważ przyjechałam pod dom z bocznej drogi i nie widziała. Weszłam cichutko przez taras, od tyłu domu i uchwyciłam kochaną psiurkę na zdjęciu.

http://i48.tinypic.com/xaozgo.jpg

 

Kto znał moją Pusię, wiedział, że była wyjątkowa. Każdy się dziwił jak może być taki pies, że wszystko rozumie, nawet nasze rozmowy. Często włączała się w dyskusje, próbując po swojemu mówić do nas modulując w przedziwny sposób swój głos. Niekiedy było to tak zabawne, że śmialiśmy się my lub nasi znajomi. Wtedy się denerwowała lub obrażała, że nie traktujemy Jej poważnie.

Kiedy kupiliśmy działkę, była przeszczęśliwa. Powiedzieliśmy Jej, że to dla Niej.

Codziennie była z nami na budowie, dbała ze mną o ogród wynosząc z rabat ślimaki i kładąc na trawnik. Znała każdą lukę na rabatach, przemieszczała się pomiędzy różami nadzwyczaj zwinnie, nie zaciągając włoskami o kolce. Zawsze dzień pracy ogrodniczej zaczynała od dokładnego obchodu rabat poruszając się slalomem pomiędzy roślinami. Gdy ja sobie spokojnie pracowałam, kładła się pomiędzy różami i obserwowała jak pracuję. Czasami też siadała na początku ogrodu na trawniku i obserwowała cały ogród. Jesienią cieszyła się ogromnie z jabłek, które dawały nasze jabłonie. Zawsze przynosiła jedno i prosiła, żeby porzucać jak piłeczkę. Po kilku rzutach zjadała całe jabłko, trzymając w łapkach i obracając je dookoła niczym wiewiórka. Moja kochana ogrodniczka…

http://i50.tinypic.com/fbgc9v.jpg

 

http://i45.tinypic.com/3006sjm.jpg

 

Pamiętam dzień, w którym przyjechaliśmy do naszego domu i stwierdziliśmy, że czas na przeprowadzkę, mimo, że jeszcze wiele było do zrobienia. Pusia szalała z radości w salonie… Kochała to miejsce od pierwszego dnia zakupu naszej działki.

http://i48.tinypic.com/mmdkqx.jpg

 

Niektórzy ludzie łapią się za głowę jak słyszą, że tak przeżywam odejście psa. Ja jednak nigdy nie traktowałam Pusi jak zwierzaka – to był nasz prawdziwy członek rodziny, prawdziwy przyjaciel, domownik na równych prawach z innymi.

Myślę sobie, że jeśli ktoś nie rozumie, że równie mocno można pokochać kogoś czworonożnego jak i człowieka, to znaczy, że ma mocno ograniczone myślenie.

Wkurza mnie, gdy ktoś mówi, że powinnam sobie sprawić nowego pieska…

Ja nie płaczę dlatego, że nie mam już psa, ja tęsknię za konkretną istotą... za moją ukochaną Pusią. Żaden inny piesek Jej nie zastąpi, żaden już taki nie będzie. Wiem, co mówię, bo miałam już kilka psów. Ona była i na zawsze pozostanie tą jedyną, wyjątkową, najmądrzejszą, kochaną. Wiem, że Ona też kochała nas wszystkich, ale też wiem, że ja byłam dla Niej wyjątkowo bliska…

Przeczytałam o Tęczowym Moście... Piękny, wzruszający tekst. Pomógł mi uwierzyć, że Ona – moja kochaniutka Pusinka tam gdzieś na mnie czeka, jak do tej pory, gdy wychodziłam do pracy – czuwała na parapecie okna, bez względu na ilość godzin, byle się doczekać aż wrócę z pracy. Mocno wierzę w to, że teraz też czeka, ale na innym oknie i że kiedyś Ją spotkam...

Teraz śpi spokojnie w swoim ogrodzie – tam, gdzie uwielbiała spędzać czas...

Posadzę Jej najpiękniejsze róże, pomiędzy którymi tak lubiła leżeć spędzając czas w ogródku.

 

"Kiedyś mnie spotkasz, bo przyjdę do Ciebie,

znów Cię uściskać, pogłaskać po uszkach,

przybiegnę prędziutko odszukać Cię w niebie,

poczekaj cierpliwie na nieba poduszkach'' …

 

A na razie nic mi się nie chce, nic mnie nie cieszy, co chwilę płaczę, bo żal rozrywa mi serce... Liczyłam na szybsze nadejście wiosny, bo wiedziałam, że dzięki dłuższemu spędzaniu czasu na powietrzu, poprawi się Jej krążenie, będzie lepiej dotleniona, będzie więcej radości i ruchu, serduszko zacznie lepiej pracować… W tym roku wyjątkowo czekałam na wiosnę…

Pusia – na zawsze będzie miała szczególne miejsce w moim sercu i w mojej pamięci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

No i stało się...

Nie wiem jak to się stało, ale jednak...

Mamy małego Yorusia, a raczej Yorusię. Po odejściu Pusi nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Z każdym dniem było mi trudniej, wszędzie mi Jej brakowało, w każdym miejscu domu i ogrodu.

Ostatecznie, po 3 tygodniach, zapadła szybka decyzja i następnego dnia zamieszkała już u nas Alania Alabama Green.

http://i40.tinypic.com/23o47b.jpg

 

http://i43.tinypic.com/30vc1fk.jpg

 

http://i44.tinypic.com/23rsug3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Zdjęcia robione jakiś czas temu, gdy jeszcze widać było poszczególne rośliny osobno, warstwami. Obecnie, po tych słonecznych dniach, jest już taki gęsty busz, że nie widać tego rozgraniczenia -wszystko połączyło się w barwne plamy :)

http://i44.tinypic.com/fuqeld.jpg

 

http://i44.tinypic.com/2ynneid.jpg

 

http://i39.tinypic.com/ak7b6r.jpg

 

http://i43.tinypic.com/u2bd3.jpg

 

http://i39.tinypic.com/ketdoz.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

kolejna porcja fotek z ogrodu...

Kilka moich ulubienic

MariaTheresia w kroplach porannej rosy

http://i41.tinypic.com/2pyugqx.jpg

 

Degenhart

http://i39.tinypic.com/aowfom.jpg

 

Baronesse - jest niesamowicie piękna i obficie kwitnąca :D

http://i42.tinypic.com/okorw4.jpg

 

First Lady ma piękne kwiaty w tym sezonie

http://i43.tinypic.com/ojjur9.jpg

 

http://i42.tinypic.com/als23b.jpg

 

http://i44.tinypic.com/2njj3t4.jpg

 

William Morris - żeby nie było, że taki sztywniak - jeden z pędów zniżył do poziomu lawendy i róż okrywowych :lol:

http://i44.tinypic.com/2hy85sz.jpg

 

http://i39.tinypic.com/2q9f4w8.jpg

 

Mini Eden Rose

http://i39.tinypic.com/104hg88.jpg

 

Tranquillity - cudeńko!

http://i41.tinypic.com/r8wbxd.jpg

 

http://i40.tinypic.com/avrkgj.jpg

 

Eden Rose

http://i41.tinypic.com/t6dksw.jpg

 

http://i44.tinypic.com/2s0o8yd.jpg

 

http://i42.tinypic.com/ndr2p.jpg

 

Bailando i w tle Princess Alexandra of Kent

http://i44.tinypic.com/33tj7ts.jpg

 

Larissa

http://i41.tinypic.com/2mzywi0.jpg

 

Pompon Flower Circus - to tylko kwiaty rosnące na jednym pędzie

http://i39.tinypic.com/fnvmkm.jpg

 

I na koniec kilka ujęć z mojego różanego raju :)

http://i40.tinypic.com/104enug.jpg

 

http://i41.tinypic.com/xms7ys.jpg

 

http://i39.tinypic.com/2lxtffc.jpg

 

http://i39.tinypic.com/xe4hhj.jpg

 

http://i39.tinypic.com/2jeefiu.jpg

 

http://i40.tinypic.com/149sgh.jpg

 

http://i42.tinypic.com/34hb9sj.jpg

 

http://i39.tinypic.com/m8pnd2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Doczekałam się w końcu na lustro do górnej łazienki. Kupione 3 miesiące temu, ale okazało się, że w rozmiarze jakim było wystawione w sklepie do sprzedaży, nie było srebrnego. Musiałam czekać aż do wczoraj. Na razie leży w pudle i czeka cierpliwie na zawieszenie.

 

Pozdrawiam wakacyjnie

http://i43.tinypic.com/jg40nc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Właśnie wróciłam z urlopowego wypoczynku i nicnierobienia :lol2: Upał był taki, że tylko w kapeluszu dało się wytrzymać na plaży, albo w wodzie chlapiąc się co chwilę.

Alania chętnie z tego korzystała

http://i44.tinypic.com/5b3csx.jpg

 

Dawno nie wrzucałam aktualnych fotek i raczej nie nadrobię wszystkich zaległości.

Przyszły kwietniki zamówione wiosną u kowala - że też na wszystko tyle trzeba czekać... Są 3, wszystkie jednakowe i zdążyły już nieco przyciemnieć od czasu wykonania zdjęcia.

http://i40.tinypic.com/muborn.jpg

 

Pozdrawiam upalnie

http://i42.tinypic.com/9bd3k6.jpg

 

http://i44.tinypic.com/2570qpi.jpg

 

http://i43.tinypic.com/9k4k8i.jpg

 

http://i41.tinypic.com/25rp5op.jpg

 

http://i41.tinypic.com/24o6h3m.jpg

 

http://i40.tinypic.com/mwbk77.jpg

 

http://i44.tinypic.com/fmswon.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...