zielonooka 04.03.2008 12:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2008 Kopiuje z innego forum (GW) Czy można kupić dom, zameldować się w nim, a potem oglądać zza płotu, bo były właściciel ani myśli się wyprowadzić? Można - w Częstochowie. Tu policja i prokuratura tolerują bezprawie To miał być prezent ślubny dla syna. Mariusz żeni się w marcu. Mieszka w Irlandii, ale nie na stałe. Chce zarobić, by urządzić się w Częstochowie. - Wspólnie postanowiliśmy, że kupimy dom. Gdyby ktoś nam wtedy powiedział, w co się wpakujemy, wyśmiałabym go - mówi Jolanta Majder, mama Mariusza. To była rutynowa transakcjaPo tygodniach szukania trafili. - W jednym z biur nieruchomości była idealna oferta - opowiada pani Jolanta. - Dom w sąsiedztwie naszej cioci, blisko centrum - dodaje Andrzej Majder, ojciec Mariusza. Właścicielka biura nieruchomości (prosi, by nie podawać jej danych): - Oferta sprzedaży domu trafiła do mnie w marcu 2007 roku. Należał do małżeństwa po rozwodzie. Majderowie pojawili się bodaj na początku sierpnia. Dom przy małej uliczce odchodzącej od ul. Huculskiej pochodzi z końca lat 60. Choć wymaga kapitalnego remontu, Majderowie specjalnie się nie targowali. Z banku wzięli 95 tys. zł kredytu, dołożyli swoje oszczędności i zarobione przez Mariusz funty. Dziś wszyscy mówią, że transakcja była rutynowa. Akt notarialny z byłym małżeństwem - Wandą i Bogdanem Sowińskimi - podpisał Mariusz Majder. Za nieruchomość zapłacił 275 tys. zł. Dotychczasowi właściciele wymeldowali się, a na pobyt czasowy zameldowali się rodzice Mariusza. On sam zostawił notarialne pełnomocnictwa mamie i wrócił do pracy w Irlandii. Na nieruchomości została założona księga wieczysta. Jako jedyny właściciel figuruje w niej Mariusz Majder. Wanda Sowińska wzięła swoją część pieniędzy i szybko wyprowadziła się od byłego męża. Jak mówi, chce wymazać z pamięci lata, które przeżyła w tym domu. Bogdan Sowiński - zainkasował 125 tys. zł - potrzebował więcej czasu. - Popełniliśmy błąd, dając mu dwa miesiące na wyprowadzkę - ubolewa Jolanta Majder. Policjanci byli, nic nie zrobili We wrześniu, miesiąc po transakcji, Sowiński zmienił zdanie. Zawiadomił Majderów, że domu nie odda. Na dodatek sprowadził do niego nową żonę w ciąży i jej dwoje dzieci. - Teraz wiemy, że tylko czekał, aż była żona się wyprowadzi - skarżą się Majderowie. Wystraszeni rozwiązali umowy z zakładem energetycznym, gazownią i wodociągami. Niestety, woda na posesji ciągle jest, bo Sowiński pogonił ekipę, która chciała odciąć dopływ. Płynie także gaz, bo dla gazowników akt własności - jak się okazało - niewiele znaczy. Sowiński przestał odpowiadać na telefony, unikał spotkań. Nie pojawił się także 15 października, gdy upływał umówiony termin wyprowadzki i Majderowie postanowili wejść do swojego domu. Towarzyszyli im przedstawicielka biura nieruchomości i była żona Sowińskiego. Z tej wizyty zachował się protokół spisany przez pracownicę agencji: "Po przybyciu na miejsce okazało się, że zamki w furtce zostały zmienione (...), furtka dodatkowo okręcona stalową linką i zapięta na kłódkę. Na terenie posesji przebywał nieznany mężczyzna, który tłumaczył, że pilnuje domu, nie ma nikogo i nie może nikogo wpuścić. Po podwórku biegał luzem bez kagańca groźny pies rasy amstaff. Wobec zaistniałej sytuacji wezwano patrol policji, który przybył na miejsce w liczbie dwóch funkcjonariuszy, tj. Pan Wojciech Urbańczyk i Michał Ficoń. Nie podjęli interwencji". To ja jestem ofiarą przestępstwa! Nie tylko wtedy Majderowie nie doczekali się pomocy policji.- 12 listopada złożyłam w imieniu syna zawiadomienie, że w jego domu przebywają nielegalnie jakieś osoby. Chcieliśmy, aby policja ustaliła, kto to jest, i usunęła z naszej posesji - mówi pani Jolanta. W odpowiedzi komendant I komisariatu podinsp. Zbigniew Legodziński napisał: "Zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych Policja nie udostępnia takich danych osobom fizycznym". Pouczył, że zgodnie z ustawą o policji może to zrobić tylko na polecenie sądu, prokuratury lub "innych uprawnionych organów". Natomiast w sprawie usunięcia nielegalnych lokatorów komendant odesłał do... komornika sądowego. - Niestety, komornik nic nie zdziałał. 21 stycznia minął wyznaczony przez niego termin opróżnienia domu. Bogdan Sowiński nadal tam mieszka - żali się Jolanta Majder. - Ma nasze pieniądze i cały dom. W grudniu Majderowie złożyli w prokuraturze zawiadomienie o oszustwie popełnionym przez mężczyznę i wyłudzeniu 125 tys. zł. Sprawę na zlecenie prokuratury badali... podwładni komendanta Legodzińskiego. W styczniu Majderowie otrzymali odmowę wszczęcia śledztwa z powodu "braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa". Pod protokołem podpisała się prokurator Ewa Teodorczyk. Policja i prokuratura znalazły sobie podkładkę - sygnaturę cywilnego pozwu. Złożył go w grudniu Bogdan Sowiński w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego. Wnioskuje o... wydanie mu domu. Twierdzi, że swoją część sprzedał ze strachu przed groźbami pracowników agencji nieruchomości i Mariusza Majdera. - To bzdura. Żadnych gróźb nie było, a oferta sprzedaży była ogólnie dostępna przez wiele miesięcy. O. zapłacił mi nawet prowizję od transakcji - mówi właścicielka agencji. Sąd wyznaczył posiedzenie na 5 marca. Nawet jeśli oddali sprawę, Sowiński może się odwołać. A to potrwa. Policja, prokuratura i komornik twierdzą jednak, że muszą czekać na wyrok. - To bzdura. Pozew cywilny nie ma nic wspólnego z podejmowaniem postępowań karnych - podkreśla anonimowo sędzia, którego zapoznaliśmy z dokumentami sprawy. Wpakowali się w kabałę Majderowie nie mają domu ani pieniędzy. Mają za to kredyt do spłacenia. Wszyscy im współczują. - W branży pracuję ponad dziesięć lat. Z taką sytuacją spotkałam się pierwszy raz - mówi właścicielka biura nieruchomości. - Jest mi przykro, że spotkało to uczciwych ludzi. - Ta bezczynność policji i prokuratury jest skandaliczna - komentuje sędzia. - Szkoda, że wpakowali się w taką kabałę - dodają sąsiedzi Bogdana Sowińskiego. Nie mają o nim dobrego zdania. - Jest po sześćdziesiątce, dostaje jakąś rentę. Wcześniej hodował psy: kaukazy, amstaffy i inne niebezpieczne. Panie, co się tu działo. Gliniarze jakoś dziwnie go nie tykali, choć skarg na niego było co niemiara. Podobno psy od niego brali. A ta jego nowa żonka to mówią, że policyjne ucho. Dlatego nic im nie zrobią - mówi, zniżając znacząco głos, jeden z mieszkańców sąsiedniej ulicy. Z Majderami idę zweryfikować te opowieści. Dom, który kupili pół roku temu, wygląda na opuszczony. Na furtce tabliczka z nabazgranym napisem ostrzegającym o złym psie. Wciskam dyndający na drucie przycisk dzwonka. Drzwi domu otwiera krępy, wygolony na łyso mężczyzna. - Czego? - patrzy podejrzliwie. - Jestem dziennikarzem, chciałem porozmawiać - tłumaczę. - O czym? - Dlaczego nie chce pan wpuścić tych ludzi do domu, który im pan sprzedał? - wskazuję na Majderów. Nagle w drzwiach pojawia się młoda kobieta w zaawansowanej ciąży. Za rękę trzyma dziecko. - Czego? - rzuca nienawistnie. - Won mi stąd. To mój dom. A ty - rzuca do mężczyzny - z nikim nie rozmawiaj. Spotkamy się w sądzie - wrzeszczy, zatrzaskując drzwi. Nazwiska byłych i obecnych właścicieli domu zostały zmienione Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.03.2008 12:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2008 ręce opadają - nie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 04.03.2008 14:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2008 ręce opadają - nie? dlaczego???? w kiosku obok Dworca Paweleckiego w Moskwie przyjmują zlecenia na opróznienie lokali... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.03.2008 15:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2008 ręce opadają - nie? dlaczego???? w kiosku obok Dworca Paweleckiego w Moskwie przyjmują zlecenia na opróznienie lokali... wychodzi ze to jedyny sposob - dlatego opad rak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 05.03.2008 01:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2008 Opadają ręce, nogi, spodnie, biust.... Czytałem to. Cholera mnie brała. Znam podobną sytuację. Tyle, że nie opisaną w gazecie. A prokuratura postąpiła podobnie jak w Częstochowie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.