Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

nad morze z 3 miesiecznym dzieckiem???


mmmagdaa

Recommended Posts

No to samolot pozostaje ;)

 

Wg mnie dziecko jest bardziej odporne niż nam sie wydaje i (pomijając chorobę lokomocyjną) nie sprawia większych problemów w podróży. Foteliki są bezpieczne, dzidziuś śpi.

Może żona powinna porozmawiac z lekarzem, który ją uspokoi albo...potwierdzi jej obawy.

 

Wg mnie to dobry okres na wypoczynek. Dziecko większośc dnia śpi, je mleko matki - za rok z 14 miesięcznych maluchem na pewno nie będzie tak miło.

 

No ale -jeśli małżonka ma sie stresowac, to może lepiej.... hmmm Męska wyprawa ojca z synem? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 43
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

To może najpierw na próbę jadnak krótsza trasa? 100 km nie wydaje mi się przesadą i znęcaniem się nad dzieckiem. Jeżeli prześpi taką podróż to i dluższą zniesie. My w takie podróże jeździliśmy z młodszymi dziećmi (do babci właśnie).

Jeżeli obawiacie się wstrząsów na polskich drogach, to może przez Niemcy pojedziecie autostradami? Wiele osób tak robi, bo choć trasa dłuższa, to wygodniejsza i szybsza.

Ja też wózkiem crossów nie uprawiałam, ale bez przesady - dziecko z porcelany nie jest i główka mu się nie urwie od normalnego jeżdżenia wózkiem czy samochodem. W foteliku leży bezpiecznie, główkę ma lepiej zabezpieczoną po bokach niż w wózku...

Nasze dziewczynki lepiej spały w samochodzie lub wózku niż w łóżeczku i wstrząsy im nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie - budziły się złe na czerwonym świetle i zasypialy natychmiast, gdy auto ruszało.

Może rzeczywiście rozmowa z pediatrą rozwieje obawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet się nie zastanawiajcie tylko w drogę. Każdy lekarz powie, że zmiana klimatu raz na jakiś czas jest barzo korzystna.

My bardzo często gdzieś śmigamy, raz bliżej raz dalej. 2 lata temu jechaliśmy z naszym 1,5 synkiem pociągiem nocnym z miejscami do leżenia z Gdańska do Krakowa. Frajda dla niego była nieziemska. W tamtym roku w styczniu z 3 miesięcznym Konradkiem jechaliśmy z Gdańska do W-wy (ok. 350km) w potworną śnieżycę i ślizgawicę, super to zniósł. Tylko u nas warunwek jest jeden - wyjeżdżamy wieczorem, chwilę przed godziną o której zazwyczaj idą spać. Jazda nocą na pewno jest bardziej męcząca dla kierowcy, ale dużo gorzej jedzie się w korku, w upale z marudzącymi, znudzionymi dziećmi z tyłu.

Jeśli chodzi o polskie wybrzeże to polecamy. W maju byliśmy w Kamieniu Pomorskim. Małe, ciche, romantyczne miasteczko, zktórego bardzo blisko jest na plażę w Dziwnówku, niedaleko ostatnia ściana kościółka w Trzęsaczu, pachnącę wilekim światem Międzyzdroje, skansen Wikingów w Wolinie.

Polecamy również Ustkę. Bardzo przyjemne, zadbane miasto.

A może Trójmiasto i kwatera nad samym morzem? W Gdańsku nad samym morzem wybudowany wspaniały park, z kilkoma placami zabaw, z niezliczoną ilością ścieżek spacerowych. Od Gdyni do Gdańska wzdłuż wybrzeża można się przechadzać po bulwarze. Gorąco polecam. Wszytkim Wam się taki urlop należy, a marzenia są po to żeby je realizować. Rezerwujcie lokal i w drogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyczyna lezy w psychice. Przy pierwszym dziecku bylismy pewnych rzeczy nieswiadomi. Do rodzicielstwa podchodzilismy luzno i z 2 miesiecznym synem pojechalismy na Slowacje a żona nie miała wiekszych obiekcji by nawet wdrapac sie z malenstwem na ponad 1000 m n.p.m. i wszystko bylo OK. Teraz jestesmy starsi i juz widze, ze nad drugim dzieckiem zaczynamy sie bardziej "trząść". Moze to dlatego, ze zona miała kłopoty w ciaży i wylądowała w szpitalu na podtrzymaniu ciąży. Ale potem wszystko ułożyło sie dobrze, corka urodziła sie o czasie i dostała 10 pkt. Żona karmi ją piersia, dziecko przybiera na wadze lecz my bardziej sie nad dzieckiem "trzesiemy". Nie wiem czy to oznaka starosci, dojrzałości czy wiekszej swiadomosci. A może obawy wynikłe z tego, ze za dużo sie człowiek naczytał. Z rocznym synem bylismy w 2004 roku w Czarnogórze choc droga w 1 strone zajęła nam 2,5 dnia, potem "burza piaskowa" zasypała dziecku oczy wiec musielismy skorzystac z miejscowej słuzby zdrowia (25 euro za wizyte u lekarza). Własnie podczas tych wakacji przestawilismy 12 miesieczne dziecko na "diete srodziemnomorska" - syn na przemian jadł cyca i pieczone bakłażany a zagryzał oliwkami. My bylismy wtedy przed 30-tka. Teraz jest jakas psychiczna blokada.

Kolka i ulewanie - naturalne rzeczy u noworodka powoduje teraz u żony wielki stres i niepokoj.

Samolot i wyjazd z biurem podrozy odpada z przyczyn finansowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wydawałoby się, że powinno być odwrotnie... My z każdym kolejnym dzieckiem byliśmy bardziej wyluzowani. Gdzie się podziały te dylematy, czy można dziecku zdjąć czapeczkę, czy też lepiej nie?

Jeżeli to sprawa psychiki, to żadne dobre rady nic nie pomogą.

Gorzej, gdy pierworodny uzna, że to z winy siostrzyczki nie pojedzie nad wymarzone morze. Czy nie warto narazić na szwank własnej psychik w imię ratowania dobrych stosunków bratersko-siostrzanych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wydawałoby się, że powinno być odwrotnie... My z każdym kolejnym dzieckiem byliśmy bardziej wyluzowani. Gdzie się podziały te dylematy, czy można dziecku zdjąć czapeczkę, czy też lepiej nie?

Jeżeli to sprawa psychiki, to żadne dobre rady nic nie pomogą.

Gorzej, gdy pierworodny uzna, że to z winy siostrzyczki nie pojedzie nad wymarzone morze. Czy nie warto narazić na szwank własnej psychik w imię ratowania dobrych stosunków bratersko-siostrzanych?

 

A gdyby mi sie udało zone przekonac, to gdzie jest ta granica zdrowego rozsadku? Ze Slaska nad Bałtyk jest 550 km ktore to sie pokonuje w prawie 12 godzin. Jadac natomiast na południe - przez 12 godzin dojezdzamy do Rumunii. A wtedy nocleg w motelu i nastepnego dnia drugie 12 godzin za kierownica i juz jestesmy w Bulgarii nad morzem czarnym gdzie pogoda gwarantowana, woda w morzu ciepla a ceny o 1/2 niższe od Polskich. Fajnie tak pomarzyc ..... a może?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja jestem za tym , żeby jechać!! Podróż minie raz dwa , a potem cudownie się odprężycie i Wy i maluszek.Z naszą dwuletnią obecnie córa podróżujemy sporo - zaliczyliśmy nawet kilkutygodniowy wypad do Stanów kiedy mała miała 5 miesięcy.Trzy czwarte lotu przespała w specjalnym samolotowym kojcu , a przez reszte czasu bałamuciła usmiechami wspólpasażerów.Nad morzem bylismy z nią kiedy miała troszkę więcej niż rok. Wybraliśmy Poddąbie koło Ustki - fajne miejsce , niedaleko do cywilizacji , a znacznie ciszej i spokojniej niz w kurortowej Ustce.Jedyny minus to zejście na plażę- niezbyt wygodne schody.Nasze dziecko uwielbiało wchodzenie po schodach ,więc to była dodatkowa atrakcja.A plaża z mnóstwem kamieni , które całymi dniami wrzucała do morza.Każde plum wywoływało cudne uśmiechy :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months później...

Trasa z Wielkopolski nad morze to ok 2-3 godziny, więc nie ma co przesadzać.

 

Ja od 3 lat jeżdzę z Hanulą i małżem do Dżwirzna - 5 km od Kołobrzegu, 40 od Koszalina.

Ośrodek to 18 domków drewnianych i 15 piętrowych murowanych.

Ja czuję się tam jak w domu i inni mam wrażenie, ze też.

 

No i ważna rzecz - jak rozmawiałam z właścicielami, to nastawieni są przede wszytskim na rodziny z maluchami. Nie ma więc domków, gdzie wyrwane z chaty nastolatki robią imprezę do białego rana.

 

 

aha no i adres: http://www.lazurmorze.pl/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • 2 years później...

Witam,

Przeczytałam ostatnio Twój post dotyczący wakacji z dziećmi w Jesenikach. Bardzo mi się spodobał, tym bardziej, że w czerwcu chcemy z mężem jechać do Czech z 3-mesięcznym synkiem. Stąd mam do Ciebie kilka pytań. Czy mogłabyś polecić nam jakieś miejsce zakwaterowania przystosowane dla dzieci? Czy dogadamy się w Czechach po polsku ewentualnie po angielsku lub niemiecku? Mam też prośbę odnośnie tras, pisałaś, że zdobywałaś nawet szczyty z wózkiem, czy mogłabyś mi również je podać? Jak cenowo wyglądają noclegi w Jesenikach oraz wejście na baseny termalne?

 

Pozdrawiam i liczę na Twoją pomoc.

Ania ([email protected])

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z takim maluszkiem z powodzeniem można jechać. Sama mam 2 dzieciaków (4 i 6 lat) i od zawsze jeździemy z nimi na wakacje. Wprawdzie czasem w samochodzie "orkiestra grała" i trzeba było robić dodatkowe postoje, ale wspomnienia z każdych takich wakacji są niezapomniane. A... i jeszcze jedo.. weź ze sobą książeczkę zdrowia i kartę z NFZ/ legitymację ubezpieczeniową. Na jednych takich wakacjach nam się baaardzo przydała.. Dzieci na zmianę klimatu zareagowały... biegunką! Udaliśmy się do miejscowej przychodni i wszystko zakończyło się dobrze :) Jeśli chodzi o miejsca to jest wiele fajnych stron internetowych, które polecają miejsca przystosowane i nastawione wręcz na rodziny z dziećmi. Część z nich znajdziesz tutaj: http://pracujacemamy.blog.interia.pl/ Życzę udanych wakacji z maluszkiem :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Przeczytałam ostatnio Twój post dotyczący wakacji z dziećmi w Jesenikach. Bardzo mi się spodobał, tym bardziej, że w czerwcu chcemy z mężem jechać do Czech z 3-mesięcznym synkiem. Stąd mam do Ciebie kilka pytań. Czy mogłabyś polecić nam jakieś miejsce zakwaterowania przystosowane dla dzieci? Czy dogadamy się w Czechach po polsku ewentualnie po angielsku lub niemiecku? Mam też prośbę odnośnie tras, pisałaś, że zdobywałaś nawet szczyty z wózkiem, czy mogłabyś mi również je podać? Jak cenowo wyglądają noclegi w Jesenikach oraz wejście na baseny termalne?

 

Pozdrawiam i liczę na Twoją pomoc.

Ania ([email protected])

 

to lepiej chyba do Agdusi na priv napisac, bo po 2 latach moze tu nie zaglądać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A właśnie, że zupełnie przypadkiem zaglądnęłam. Rzeczywiście jednak lepiej było pisać na prive, bo kto mógł przewidzieć, że zechcę się wyluzować z mamitopkiem na kolanach i zaglądnę do dawno nieodwiedzanych wewątków?

 

http://www.loucna-nad-desnou.cz/o/chata-domecek-loucna-nad-desnou

To jest "Domeczek", w którym nocowaliśmy 8 lat temu. Nie mam pojęcia, jak jest tam teraz, ale wtedy nam się bardzo podobało. Domeczek stoi w parku pałacowym, spacerkiem można dojść do przyjemnej knajpki (nie należy się zrażać faktem, że z zewnątrz wygląda jak wiejska gospoda piwna, bo tam jest zupełnie inna kultura spożywania piwa, mieli też salę dla niepalących - z reguły zupełnie pustą). Podczas naszego pobytu zamek był zrujnowany, ale zaczynali jakiś remont. Domeczek to dawna siedziba zarządcy czy kogoś takiego. Niedaleko jest też stacja pociągu, którym można dojechać do Velkich Losin. To już miejscowość uzdrowiskowa, bardziej atrakcyjna turystycznie, ale i droższa. W VL są baseny termalne, park zdrojowy i pyszne lody. Jest też stara papiernia do zwiedzania.

My wybraliśmy się na piechotę do górnego zbiornika elektrowni wodnej szczytowo-pompowej, położonego na szczycie bardzo wysokiej góry. No ale to spacer z gatunku ekstremalnych, bo pokonaliśmy z wózkiem (trzymiesięczna córcia) i czterolatką ponad trzydzieści kilometrów asfaltową, chwilami stromą, drogą. Wycieczka byłą piękna! Do tej elektrowni można też pojechać na wycieczkę (bilety rezerwowało się w biurze przy stacji benzynowej w Loucznej). Zwiedzanie elektrowni + przejazd autokarem do zbiornika. Piękne widoki na Pradziada.

Polecam też okolice Karlovej Studanki. Sama miejscowość to niewielkie uzdrowisko z parkiem zdrojowym, kawiarniami, pijalnią wody itp. Bardzo łądna, ale dla nas na dłuższy pobyt nudna. My zamieszkaliśmy w Małej Morawce, a właściwie na skraju tej miejscowości od strony Karlovej Studanki jadąc u bardzo miłej pani Kocourovej. Dojeżdżaliśmy do Studanki i na parking pod Pradziadem. Wjazd na górny parking jest płatny, ale nie jakoś ekstremalnie. Można też zostawić samochód na dolnym i dojść asfaltem lub dojechać autobusem na górę. Z górnego parkingu można zrobić sobie przepiękny spacer na samego Pradziada. Cały czas asfaltem, więc z wózkiem bez problemów. To nie jest długa trasa. Na Pradziadzie jest wieża telewizyjna, na którą można wjechać windą - widoki przecudne, chociaż za naszego pobytu szyby były brudne. Można też zejść z asfaltu i całkiem przyzwoitą drogą bitą dojść do niewielkiego schroniska pod szczytem.

Atrakcją miejscowości jest "młynkowy potok" - strużka, na której od lat dzieci i dorośli ustawiają młynki wodne mniej lub bardziej starannie wykonane.

W okolicach Karlovej Studanki zaczyna się fantastyczny szlak "Wodopady Bilej Opavy" - przepiękna trasa!!! Jednak zdecydowanie nie z wózkiem, bo idzie się po kamieniach, mostkach, schodkach i drabinach, a nawet łańcuchach. Pokonaliśmy ją rok później z roczniakiem w nosidełku. Wodospady warte wysiłku!

Chodziliśmy też bocznymi drogami do centrum Malej Moravki, gdzie w pensjonatowej restauracji zajadaliśmy się pysznościami, a starsze dziecię szalało na placu zabaw. Pysznie było też w restauracji Pod Kapliczką.

Kiedy zatęskniliśmy za cywilizacją, jechaliśmy do Bruntala, w którym jest ładny pałac, rynek, a na nim restauracja Terasa (pyszności) albo do Szumperka.

W kolejnym roku mieszkaliśmy w Karlovie pod Pradziadem. Znaleźliśmy tam świetne ubytovanie w warunkach turystycznych (łazienka w korytarzu, łóżka piętrowe w pokojach). Prawie na końcu miejscowości, ale niedaleko od restauracji w pensjonacie, którego nazwy nie pamiętam, nad samym strumieniem, blisko lasu. Spacerowalismy po lesie, można stamtąd dojść na Pradziada, można do Małej Moravki lasem lub boczną drogą asfaltową, którą dojeżdża się tylko do kilku domków. Karlov to niezła miejscówka na narty - cała dolinka zimą zamienia się w kurort narciarski. Wyciągów jest mnóstwo, kwater też. Latem jest sennie i spokojnie, a blisko do Morawki i Studanki oraz oczywiście na Pradziada. Zimą mieszkaliśmy u Kuby Zdenka (pokój bez łazienki, dostęp do kuchni, łazienka w korytarzu, czysto i przyjemnie, miły właściciel) oraz w pensjonie Milada (niby pokój z łazienką, ale ta była w korytarzu przeznaczona tylko dla nas, poza tym właściciele najwyraźniej nie lubili Polaków, co dawali nam odczuć na każdym kroku - to było z 7 lat temu, więc mogło się zmienić).

Po polsku dogadacie się bez problemów. W tych turystycznych okolicach większość osób zajmujących się w ten czy inny sposób turystami zna język pośredni pomiędzy polskim i czeskim, który opanujecie błyskawicznie. Trzeba tylko pamiętać, że słowo "szukać" to po czesku wulgaryzm z gatunku mocniejszych. W Czechach się "hleda". Oczywiście mieszkańcy pogranicza wiedzą o tym i śmieszy ich, a nie obraża to polskie słowo. Zresztą czeski jest na tyle podobny po polskiego, że każdy, zwłaszcza ktoś, kto czytał Sienkiewicza itp., bez trudu się dogada. Podczas kolejnych pobytów mogliśmy już spokojnie prowadzić konwersację - ja po polsku, Czech po czesku - rozumieliśmy się doskonale.

Aktualnych cen nie umiem podać.

Za to bywaliśmy też w czeskich Karkonoszach i o nich też mogę napisać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechać, jechać i odpoczywać:-) Mój synek miał 3 miesiące jak pierwszy raz zabraliśmy go nad morze. Świetnie zniósł podróż a i na miejscu obyło się bez przykrych niespodzianek. Jeździmy od wielu lat do Jastrzębiej Góry. Oto namiar na niedrogą ale spokojną, czyściutką i wygodną kwaterę blisko lasu i jakieś 15 min do plaży : http://www.basia.letnik.pl/ . My dla odmiany planujemy w tym roku wybrać się na Mazury. Bardzo proszę o namiary:-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...