Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wizyta bez zapowiedzi.


ewajanecka

Recommended Posts

a mamy też "takich jednych" co często na umówione spotkanie u nas

przychodzą godzinę wcześniej - i to też denerwuje :evil:

My mamy takich jednych co zawsze przyjeżdżają kilka godzin za późno, nigdy nie mogą zdążyć. Impreza się kończy, inni goście już wychodzą, a tu: parapmapapam! jesteśmy! impreza! bawimy się! dawaj coś zjeść i wypić! co??? padnięta już jesteś?? przecież byliśmy umówieni??!!

Bardzo lubię gości, zapowiedzianych i nie, ale tym kiedyś podziękuję!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 110
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tak sobie czytam i mimo wszystko z większości wypowiedzi wychodzi mi jedno - każdy gość powinien wiedzieć kiedy przyjść (w tym celu najczęściej niezbędne jest umówienie się z gospodarzami) i - czasem może ważniejsze :lol: - wiedzieć kiedy wyjść. :roll:

Każde z nas ma swoje życie, plany, potrzeby, rozkład dnia i co najmniej brakiem dobrego wychowania jest naruszanie tegoż w celach li i jedynie towarzyskich.

Trza znać umiar, mocium panie! 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm...

 

Mówcie co chcecie - zadziwia mnie ten wątek i ta fala niechęci do gości nie w porę, chyba niewspółmierna do ewentualnych związanych z tym uciążliwości...

 

Bo my mamy plany, musimy wszystko mieć od kreski do kreski bo się świat zawali...

 

czyżby przedmioty i ordnung przysłaniały nam - ludzi? Czy realizacja naszych codziennych czynności jest aż tak ważna, że jesteśmy w stanie odprawić gościa sprzed drzwi (swoją drogą, nie wierzę, że ktokolwiek z Was zachowałby się naprawdę w ten sposób, no nie wierzę :-) )

 

czy aż tak straszną zgrozą jest wpuszczenie kogos do kuchni, która nie jest posprzątana po obiedzie i poczęstowanie go paluszkami i herbatą?

 

Chyba przestajemy się nawzajem potrzebować...smutne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówcie co chcecie - zadziwia mnie ten wątek i ta fala niechęci do gości nie w porę, chyba niewspółmierna do ewentualnych związanych z tym uciążliwości...

Te uciążliwości są tak indywidualną kwestią, że chyba nikt nie ma prawa mówić innym, że nie są duże. Dla Ciebie nie są? To dobrze. Ciesz się. Gratuluję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gościowi tez lepiej jak się z gospodarzem umówi. Nie ma takiego stresu, ze zastane kogoś w pidżamie i z włosami od przedwczoraj (na przykład ja dziś tak wyglądam :lol: i nie chciałabym aby ktoś mnie taka zobaczył, dbam przecież o dobro innych ludzi :lol: :wink: )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie toleruje! I wszyscy znajomi i rodzinka o tym wiedza! Wysterczy jak ktos zadzwoni chociaz pol godziny wczesniej, ze chce wpasc to wtedy zawsze jest mile widziany. Goscie, ktorzy chca nocowac musz zameldowac mi to conajmniej dzien wczesniej i wtedy tez sa mile widziani. Gosci ze spaniem mam czesto.

 

Niezapowiedzianych wizyt nie toleruje, bo mam zle wspomnienia z dziecinctwa.

Mieszkalismy w bloku 42 m kw - rodzice, ja i siostra, godzina 22 my w lozkach, dzwonek do drzwi (nie bylo domofonow), zagladamy przez wizijer, zasloniety, pytamy "kto to" (chociaz juz prawie wiemy, kto to moze byc), a za drzwiami slyszymy "niespodzianka". Stoi rodzinka ciotka, wujek, 2 kuzynow i babcia, przyjechali 160 km conajmniej na 2-3 dni, rodzice rano do pracy, my do szkoly, trzeba wstac z lozek (juz zasypialismy), zrobic kolacje, towarzystwo zabawiac do 2 nad ranem, potem rozkladanie materacy i gąb takich do spanie, ubieranie poscieli, cale podlogi zajete przez legowiska, rano my do pracy, szkoly skaczemy miedzy spiacymi goscmi zeby sie wyszykowac, oni wstaja kolo poludnia. Po poludnia mama z siatami wraca i staje przy garach, bo goscie glodni i tak przez kilka dni. Takie naloty ta rodzinka robila nam przez wiele lat, mama to tolerowala, bo nie umiala sie odezwac. U mnie po slubie tez tak chcieli ale ja sie nie dalam (pewnie dlatego jestem najgorsza w rodzinie, bo jestem szczera i powiedzialam co sadze o niezapowiedzianych wizytch)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wizyta wizycie nierówna. Takiego nalotu też bym nie zniosła! Ludzie, którzy by wpadli znienacka i sądzili, że rzucę wszystko, żeby przygotować dla nich przyjęcie albo obiad z trzech dań, srodze by się zawiedli, co nie znaczy, że pokazałabym im drzwi. Koleżanka wpadająca, gdy mam bałagan w kuchni albo musi to zaakceptować, albo niech nie przychodzi niezapowiedziana.

 

Myślę, że te różnice w naszych ocenach niezapowiedzianych gości wynikają po prostu z tego, jakich mamy znajomych i do jak wystawnego ich przyjmowania się poczuwamy. Ja tam niczego nie udaję: nie udaję, że mam idealny porządek przez 7 dni w tygodniu i 24 godz. na dobę, nie udaję idealnej gospodyni, co to potrafi w 15 minut przygotować wystawne przyjęcie z zawartości lodówki. Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś wpadł niezapowiedziany na kilka dni oczekując w dodatku obsługi. Co nie znaczy, że gdyby Braza, Depeesia czy jeszcze kilka innych osób wpadło do mnie znienacka, coby zostać na kilka dni, byłabym niezadowolona. O nie! Byłabym szczęśliwa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że te różnice w naszych ocenach niezapowiedzianych gości wynikają po prostu z tego, jakich mamy znajomych i do jak wystawnego ich przyjmowania się poczuwamy.

Czy ja wiem. Ja tam się nie poczuwam do szczególnie wystawnego podejmowania gości. Nie zmienia to faktu, że w domu lubię mieć spokój i nie znoszę zmieniać swoich planów, szczególnie w kwestii spędzania mojego wolnego czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wizyta wizycie nierówna. Takiego nalotu też bym nie zniosła! Ludzie, którzy by wpadli znienacka i sądzili, że rzucę wszystko, żeby przygotować dla nich przyjęcie albo obiad z trzech dań, srodze by się zawiedli, co nie znaczy, że pokazałabym im drzwi. Koleżanka wpadająca, gdy mam bałagan w kuchni albo musi to zaakceptować, albo niech nie przychodzi niezapowiedziana.

 

Myślę, że te różnice w naszych ocenach niezapowiedzianych gości wynikają po prostu z tego, jakich mamy znajomych i do jak wystawnego ich przyjmowania się poczuwamy. Ja tam niczego nie udaję: nie udaję, że mam idealny porządek przez 7 dni w tygodniu i 24 godz. na dobę, nie udaję idealnej gospodyni, co to potrafi w 15 minut przygotować wystawne przyjęcie z zawartości lodówki. Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś wpadł niezapowiedziany na kilka dni oczekując w dodatku obsługi. Co nie znaczy, że gdyby Braza, Depeesia czy jeszcze kilka innych osób wpadło do mnie znienacka, coby zostać na kilka dni, byłabym niezadowolona. O nie! Byłabym szczęśliwa!

 

I ot.to chodzi!!! :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że te różnice w naszych ocenach niezapowiedzianych gości wynikają po prostu z tego, jakich mamy znajomych i do jak wystawnego ich przyjmowania się poczuwamy.

Czy ja wiem. Ja tam się nie poczuwam do szczególnie wystawnego podejmowania gości. Nie zmienia to faktu, że w domu lubię mieć spokój i nie znoszę zmieniać swoich planów, szczególnie w kwestii spędzania mojego wolnego czasu.

 

a gdzie chrześcijańska miłość bliźniego swego? :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie a propos bliźniego swego ;-)

 

Moim zdaniem w wielu wypadkach przekroczenie protokołu można człowiekowi wybaczyć, tak po prostu. Odniosę się do przykładów podanych w wątku - cóż to za zbrodnia, że ktoś przyjeżdża o 19 prosić na ślub (inna sprawa, że potem siedzi cztery godziny, no ale to potem).

Cóż strasznego w tym, że ktoś wybrał się na spacer i postanowił zaglądnąć, co u nas słychać?

Albo że nam przerwał ciekawy program w TV (może taki o upadku więzi międzyludzkich w XXI wieku) ;-)

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że to co jest straszne a co nie jest to jest sprawa indywidualna i nikt nikomu nie powinien dyktować co ma uważać za straszne ;-)

Obyśmy tylko nie dożyli czasów, że nawet telefon bez wcześniejszego zapowiadającego SMSa będzie uważany za grubiaństwo ;-) Bo nikt chyba nie zaprzeczy, że telefony nie w porę też siezdzrzają, nieprawdaż?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam niczego nie udaję: nie udaję, że mam idealny porządek przez 7 dni w tygodniu i 24 godz. na dobę, nie udaję idealnej gospodyni, co to potrafi w 15 minut przygotować wystawne przyjęcie z zawartości lodówki.!

 

Otóż to.

 

Ja się częściowo wychowałam w domu dziadków na wsi, przez który mnóśtwo ludzi sie przewijało. A dziadkowie mieli gospodarstwo, więc też ich codzienność skłądała się z czynnosci - śmiem twierdzić - znacznie bardziej niecierpiacych zwłoki niż większość tego, co robi nasze pokolenie. Ktos przychodził, jak się akurat coś robiło, to sie go przepraszało i szło do stajni, albo wręczało taborecik i zapraszało na zbiór porzeczek. Nikt nie rzucał roboty i nie stawał na głowie żeby prazdnik robić ;-) Świetne to były czasy...

 

Kilkudniowych nalotów w środku tygodnia nie doświadczyłam i mam nadzieję nie doświadczyć, ale to już chyba inna kategoria wagowa niż wpadnięcie na godzinkę na kawę, nawet niespodziewane. Wszystko jest kwestią proporcji...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wizyta wizycie nierówna. Takiego nalotu też bym nie zniosła! Ludzie, którzy by wpadli znienacka i sądzili, że rzucę wszystko, żeby przygotować dla nich przyjęcie albo obiad z trzech dań, srodze by się zawiedli, co nie znaczy, że pokazałabym im drzwi. Koleżanka wpadająca, gdy mam bałagan w kuchni albo musi to zaakceptować, albo niech nie przychodzi niezapowiedziana.

 

Myślę, że te różnice w naszych ocenach niezapowiedzianych gości wynikają po prostu z tego, jakich mamy znajomych i do jak wystawnego ich przyjmowania się poczuwamy. Ja tam niczego nie udaję: nie udaję, że mam idealny porządek przez 7 dni w tygodniu i 24 godz. na dobę, nie udaję idealnej gospodyni, co to potrafi w 15 minut przygotować wystawne przyjęcie z zawartości lodówki. Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś wpadł niezapowiedziany na kilka dni oczekując w dodatku obsługi. Co nie znaczy, że gdyby Braza, Depeesia czy jeszcze kilka innych osób wpadło do mnie znienacka, coby zostać na kilka dni, byłabym niezadowolona. O nie! Byłabym szczęśliwa!

Czuję się zaszczycona i szczęśliwa. :D :D :D

Zazdroszczę tym, dla których niezapowiediana wizyta nie stanowi problemu, Mnie wtedy zawaliłby się cały plan dnia, a jestem naprawdę zajętą osobą, często muszę w ogóle wyjeżdżać z domu do innych miejscowości, więc plan mam bardzo napięty, prawie zawsze. Taki gość może jedynie towarzyszyć mi w moich zajęciach. Jeśli to mu nie przeszkadza - serdecznie witamy. W każdym innym przypadku - sorry, Winnetou.

I rzecz nie [polega na więziach międzyludzkich, tylko na szacunku do drugiego człowieka i jego planów.

Musiałoby się zdarzyć coś niesłychanie ważnego, wręcz kataklizm jakiś, żebym odważyła się ludziom ich dzień rozwalać. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I chyba nam się powoli wyłoniła prosta prawda : jednych lubimy mniej inhych bardziej. Jedni "niezapowiedziani" będą dla nas kłopotem, inni radością.

Jedni wymagają obsługi a inni sami się obsłużą i wałki na głowie gospodyni nie będą budziły zdziwienia.

Są ludzie i taborety.

Ludzi lubimy :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...