Poniedziałek,wtorek,a nawet środa mieli czelność nie przyjechać! Nawet nie zadzwonili. Cóż...
Tempo czwartkowych prac było również rozwalające.Na zasadzie czy się stoi czy się leży... Zdaje się,że cierpliwość nasza została skrajnie wyczerpana. Efektem jest zlecenie pracy pewnej kancelarii.
O czym nie omieszkałam wspomnieć w piątek szanownemu Panu Dyrektorowi. Tłumaczył,że celowo się nie spieszyli,żeby montować i kleić płyty dopiero jak nie będzie mrozu( a gdzie nam jeszcze do płyt!) żeby nam później nie pękały. Sratatata! Obiecanki cacanki!
Od poniedziałku obiecał ruch na budowie(kolejna obietnica!Wszystko już! od poniedziałku!Znowu...).Ma przyjechać dach. Bezwzględnie zaklepaliśmy okna na czwartek,piątek.A co będzie, to się okaże.Kominy też zaczną się murować. A guzik mnie to obchodzi. Koniec tego dobrego! Do roboty!
Dzisiaj przyprowadziliśmy speców od C.O. Sprawdzeni,poleceni. Solidni.Potraktowali nas poważnie i mimo,że było już ciemno pojechali na działkę,żeby się przyjrzeć. Spojrzeli praktycznym okiem i podpowiedzieli nam kilka rzeczy. Przekonali mnie żeby nie pchać się w kominek. Zrobię sobie dekoracyjny biokominek i będę dla przyjemności oglądać palący się w nim ogień.Bez pyłu,bez dymu.A co!
Oczywiście wszystkie szczegóły omówimy w jasny dzień .po niedzieli.