dziennik Moiry
Przez Moira,
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 642 wyświetleń
Przez Moira,
Przez Moira,
Siedem dni ciężkiej pracy fizycznej - i mój mąż jest najukochańszym mężem świata.
Mam już prawie ogródek. Wczoraj do północy polewałam, ale najważniejsze że jest co polewać. Teraz czekamy na trawkę.
Dziś jeszcze trzeba powbijać paliki do ogrodzenia wewnętrznego, co by pieski nie zniszczyły trawnika. Potem naciągnąć siatkę i nareszcie będę mogła zostawić pranie i zabawki bez strachu że rano zbiorę resztki.
Ogród napewno będzie piękny, ale niestety opóźni przeprowadzkę o kolejny miesiąc. Oby tylko o miesiąc.
I tak robiliśmy wersję minimalistyczną - czyli słupki to okorowane sośniaki, nie rozkładaliśmy żadnego systemu automatycznego - niestety sami jak automaty, nie kupowaliśmy żadnego czarnoziemu. Ale i tak koszt siatki (125 m za 900 zł), trawy (25 kg za 300), sąsiad za pomoc (500 zł), glebogryzarka (50 zł), żwirek do odwodnienia (mąż płacił to nie wiem) - pewnie się zamkniemy w 2 tys.
W weekend przyjechał także nasz ulubiony glazurnik - i położył glazurę w kuchni - na szczęście na kredyt - zapłacimy jak będziemy mieli.
Po 15 lipca ma przyjechać znowu na weekend to położy nam gres na schodach i tarasie - pewnie też na kredyt.
Przez Moira,
Dziś w nocy powtórka z rozrywki, ale dziś już nikt z latarkami nie biegał. Muszę się zapytać czy dziś im coś zginęło. Może złodzieje nas przyzwyczajają do nocnych manewrów. W każdym razie mam to gdzieś niech zatrudnią agencję ochrony, etat nocnego stróża to już nie dla mnie.
Muszę bardzo ale to bardzo pochwalić mojego mężą - po pięciu latach budowy w końcu wziął się do roboty. od dwóch dni dzielnie walczy z ogrodem.
Pierwszego dnia spektaluranych efektów nie było widać, ale wczoraj wracam z pracy i podwórka nie poznaję - tak wszystko ładnie uprzątnięte. Wieczorem zajechał taki pan z glebogryzarką - wypożyczony razem ze sprzętem od kolegi ogrodnika. Trochę byliśmy źli, że tak późno i tylko na parę godzin. Ale za to efekt . W trzy godziny rozprawił się z ogrodem wielkości około 1300 m2.
Śmiać mi się chciało, jak go zobaczyłam przy pracy - wyglądał jak ta owca na rekalmie Mentos - the Fresh Maker na tym motorku. Dla wyjaśnienia dodam, że glebogryzaka była typu taki mały traktor do prowadzenia.
Teraz przed nami najgorszy etap - wygrabianie i równanie. W związku z tym dwie tony kamyków oddam w dobre ręce.
Przez Moira,
Glazurnik jak zwykle spóźniony, może przyjedzie w pierwszy weekend lipca. pożyjemy zobaczymy.
W środę powinny przyjść pensje na konto - będą kontakty
Przyszła nota pierwszej pełnej raty kredytowej o całe 100 zł mniej niż się spodziewałam, więc stąd ten buziak.
A wczoraj odbył się grilek rodzinny (imieniny teściowej) i przyszły pierwsze prezenty na nowy domek, który się wszystkim bardzo podobał.
Dostaliśmy świecznik - trochę nie w moim stylu, ale jakby na przekór mnie bardzo dobrze komponuje się z kominkiem.
Z radosnych wieści - mąż wziął urlop i dziś rozpoczyna się walka o trawnik. Nie należy do pracowitych chłopców, więc minę ma skrzywioną, ale to nic ważne że przestanie się tak kurzyć i piachem po oczach sypać.
Z wieści raczej przygnębiających. W tamtym tygodniu sąsiadom ukradli z podwórka samochód (zresztą identyczny jak nasz) - weszli w nocy do domu, wzieli klucze i odjechali.
A dziś w nocy o pierwszej śni mi się jakaś pijana banda wyrostków - pędzę do domu włączyć alarm i nagle alarm wyje naprawdę.
Chyba próbowali okraść dom sąsiada, który jeszcze nie mieszka. Cała okolica nie spała od 1 do 3 - nie wiem czy alarm padł, czy w końcu go ktoś odstrzelił. Wiem że to może samolubne, ale jak już założyli alarm - to niech przyjeżdża ochrona, a nie sąsiedzi z latarkami urządzają polowanie. Mało tego to właściciel sobie gdzieś tam smacznie śpi, a my tu w te gorąco okna zamykamy, żeby chociaż trochę ciszej.
Przez Moira,
Dzisiaj ma przyjechać nasz glazurnik i położyć glazurę w kuchni. Ciekawe dobry z niego fachowiec, dokładny z wyobraźnią, ale na słowo mu wierzyć nie wolno. Zaczął u nas w listopadzie, a miał w sierpniu. Stąd taka obsuwa w terminie - między innymi - bo brak gotówki też się przyczynił.
Wczoraj mąż złożył kupiony w Castoramie regalik do kotłowni - ale obciach. Trzeba by go przywiązać do ściany bo chybotliwość 99%.
Wykute są w końcu otworki pod halogenki przy schodach. I tu konsternacja.
Mąż zakupił takie miedziane na żarówki, które mi się strasznie nie podobały - awantura niezła była.
Ja już rok temu kupiłam takie ładne matowe srebrne z mleczną szybką - jak je kupowałam to pan sprzedawca zapewniał mnie, że one działają bez transformatorka , a oczywiście okazuje się że muszą mieć wsparcie w postaci takiem małej skrzyneczki.
Mąż założył na próbę jeden swój halogenik i jeden mój. Mój zdecydowanie górą
Jego oprócz braku walorów estetycznych daje nieźle po oczach.
Więc postanowione zostają moje, tylko trzeba by gdzieś dołączyć transformatorek. ustalamy że na górze przy wyłączniku i będzie gut.
Przez Moira,
Zaległości:
Kominek
Wkład tarnawa obudowany przez panów poleconych przez Darka od Tarnawy, wyszedł przeogromniasty. Starsznie raził i co rusz potyczki małżeńskie o wygląd tegoż molocha. Mąż ma ciągoty do zrobienia z domu leśniczówki, a ja wolałabym prosty nowoczesny styl. Ileż podniesionych głosów kosztowało nas wymyślenie czegoś pośrodku. W dodatku panowie od budowy obiecali nam marmur brązowy na półeczkę tanio, a przywiźli kawałek beżowego nagrobka zalanego z jednej strony woskiem. No cóż 3 stówy wyrzucone w błotą - trochę bolą.
Byłam strasznie upierdliwa i w końcu również mąż przyznał mi rację, że ten nagrobek można wyrzucić do kosza.
Pojechaliśmy więc do poleconego składu kamienia - pochodziliśmy, popatrzyliśmy, wybraliśmy, ale jeszcze musimy pomierzyć. Wracając ze skałdu zajechaliśmy po jakąś pierdołe do pobliskiej hurtowni i nagle jakie fajne płytki imitacyjne na kominek. I w dodatku nie gipsowe, zdarłam paznokcie sprawdzając, ale test wypadł pomyślnie. A jeszcze mają płytki na półkę. To prawie jak znak od górnej instancji, coś co nam się obojgu podoba i tak blisko od domu.
Więc kominek pomierzony i dalej do składu składam zamówienie, bo już nasz glazurnik złota rączka czeka.
Kamień przyszedł - oczywiście nie obyło się bez małego problemu. Jakże to by było gdyby wszystko szło jak po maśle. Kamień piaskowy beż, a półki czerwone. Handlowiec uparcie twierdzi, że to ja tak złożyłam zamówienie. Co ja daltonista jestem. Kobietę o taką rzecz posądza. W końcu wymieniają nam półeczki i jest gut.
Kominek uratowany.
Przez Moira,
Wczoraj odbyło się małe sprzątanko i nagle mnie olśniło, po co mi tyle okien. Na święta to chyba będę musiała urlop brać co by czyste szybki lśniły.
Przy okazji wyszły inne nasze niezbyt trafione decyzje. Gres w dolnej łazience ma strukturę kratki - Teściowa się śmiała, że jak w wojsku - szczoteczka do zębów i szoruj. Mąż w wojsku nie był to w ramach zadośćuczynienia będzie sobie mięśnie trenował.
Mam też problem z kolorami drewna w środku. Na podłogach panele (dąb tasmański) okna golden teak, parapety sosnowe polakierowane na kolor zbliżony do podłogi, a teraz czas na problem. Schody dębowe i dębowa półeczka na kominku obecnie polakierowane naturalnie - gryzą się z kolorami podłogi i parapetów. Co mam robić - przyciemniać? Ale jak zrobię w kolorze parapetów to czy nie będzie jednolicie. Poza tym dojdą jeszcze drzwi wewnętrzne sosnowe - na razie zostawimy bez lakierowania. Ktoś mądry doradził nam aby je spryskać wodą i zostawić na rok i często zamykać - strasznie nam się powypaczały.
Same dylematy....
Teraz dochodzi jeszcze dylemat kuchni. Z braku kasy (a nie laku) nie będziemy inwestować w szafki kuchenne. Ale musimy kupić kuchnię i okap. A wybór tak szeroki... Płyta gazowa ceramiczna, +piekarnik, czy kuchnia. a jak płyta to zintegrowana czy oddzielnie.
I myślę, myślę ......
Przez Moira,
Witam po długiej przerwie. Postaram się odrobić zaległości dość szybko.
Domek pomimo naszych usilnych starań jest jeszcze nie do zamieszkania. Zostały kontakty i listwy przypodłogowe. Nie wiem też jak będzię z meblami kuchennymi. Obecnie moja kuchnia to 3 szafki więc trochę mało, ale jakby co to będzie musiało starczyć.
Dzisiaj nasi ostatni i chyba najbardziej udani fachowcy kończą obłożenie kominka, pomalują parapety i oczyszczą konto - a do końca miesiąca daleko.
Jak tylko zrobię parę zdjęć to zamieszczę.
Przez Moira,
Przez Moira,
Witam ponownie - ja tylko na chwilkę.
Synek ma się dobrze, budowa też jakoś idzie. Przeciekająca rurka naprawiona. Program sterowania piecem już opanowany - przez pierwszy tydzień spaliliśmy 11 m3 gazu przy tem. 16 st.
Glazurnik zrobił już cały dół. Łazienka dolna w płytkach Opoczna Istria (białe z podłogą piaskową). Na razie ta biel kłuje w oczy jak dojdą detale chyba będzie ładnie. Teraz zaczynamy łazienkę górną. Też mają być białe płytki matowe \, ale łączone z mozaiką Tubądzina Lazur. Czystość połączona z morską bryzą. Zobaczymy jak wyjdzie. Próbuję też nadążyć z papierkologią. Według umowy kredytowej powinniśmy oddać budynek do końca roku (a tak nas namawiali na termin marcowy - oczywiście nie przewidziałam takich opóźnień). Jutro przychodzi elektryk z zakładu energetycznego, oświadczenie kominiarza przyjdzie niedługo pocztą, teraz tylko uzupełnić do końca dziennik budowy, bo mapę inwentaryzacyjną już mamy i dalej do urzędu. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko ogarnąć i zgarnąć wszystko aby zdążyć jeszcze w tym miesiącu.
Wprawdzie brakuje nam jeszcze kuuuuuupy rzeczy takich jak: kontakty, kratki wentylacyjne, malowanie, położenie paneli, schody, obłożenie kominka. Ojej to tylko tyle?????? Ale ta końcówka jest już tak męcząca, że nie mam siły nawet kłócić się z mężem o detale - jest mi już wszystko jedno. Chcę tylko skończyć budowę i zacząć cieszyć się domem.
Dzisiaj byłam w OBI i kupiłam ładny dywanik wycieraczkę do korytarza. Jeszcze trochę poleży w szafie, ale już się cieszę że zaczynam zmieniać kaliber zakupów.
Pozdrowienia i serdeczne życzenia WESOŁYCH ŚWIĄT.
Przez Moira,
Wpadam na chwilę aby pochwalić się nowym inwestorkiem.
18 listopada urodził (o miesiąc za wcześnie) Maciej. Małe to i kruche, ale już jesteśmy w domu. W sumie wszystko odbyło się bardzo szczęśliwie, teraz tylko walczymy z nawracającą żółtaczką. To już trzeci raz kiedy wraca. Za dwie godziny poznamy wynik i będziemy wiedzili czy wracamy do domu czy niestety wpraszamy się do szpitala. Jestem dobrej myśli.
Co do budowy - jestem już tak zmęczona i zestresowana ciągłymi w sumie drobnymi problemamy, że powoli gaśnie radość z nowego domu. Coraz częściej pojawia się też taka nieprzyjemna myśl, że może nie warto. Tydzień temu zamontowali kotłownię i uruchomili grzejniki, a wczoraj mąż stwierdził że coś cieknie i to chyba nie grzejnik, a rurka w podłodze
Mam czasami serdecznie dosyć takich niespodzianek.
Muszę kończyć . Pozdrowienia dla walczących o własny dom.
Przez Moira,
Stan na koniec października miał być inny, ale jak to bywa gdy główna inwestorka zamiast budować musi leżeć.
Wrzesień i październik mineły na poszukiwaniu chętnego do obsadzenia 6 drewnianych parpatetów. I jakież zdziwienie takie bezrobocie a tu nie ma chętnych. W końcu przyjechał wczoraj mój brat i zaczął je montować.
A te wstrętne parapety blokowały wszystkie ręczne roboty w domu, więc się cieszę bo w końcu będzie można posprzątać, zamieść , a potem już gruntowanie i malowanie ścian.
Tydzień temu udało nam się za to przez przypadek zrobić kominek. Pan który miał nam robić ale był za drogi więc z niego zrezygnowaliśmy - zadzwonił w poniedziałek, że w sumie ma właśnie wolne więc zrobi nam w cenie promocyjnej. Kominek z DGP - nie pamiętam dokładnie wszystkich kosztów, ale tak mniej więcej: wkład 3200 zł, rury spiro i duperele do uszczelnień, trójniki itp. 1000 zł, wentylator 700 zł, rozporwadzenie rur 200 zł, wykonanie kominka 1550 zł (brak obłożenia kamieniem ), kratki itp. 500 zł. Tyle pamiętam. Stoi sobie teraz monsturalnie nieskończony kominek, ale grzeje. w tym tygodniu wykonawca ma przywieźć płytę granitu na półeczkę przed wkładem. Musimy jeszcze zdecydować się na rodzaj kamienia. Ale na razie brak nam werwy. Jeszcze wczoraj a właściwie dzisiaj w nocy nasza suka, która miała się szczenić miała poważną operację (zamiast kilku małych jamniczków okazało się że ciąża to jeden zmutowany jamnik wielkolud) Biedna sunia, na szczęście operacja się udała i raczej wyjdzie z tego
Przez Moira,
Mam dziś nielada gratkę - dostęp do Forum.
Więc postaram się nadgonić wspomnienia.
Tynki wyszły ok. Cena 11 zł/m2. Policzyli nam za 600 m2. I tu pierwsza próba inwestora - nasza klęska. Dla przestrogi innych. Nie dajcie żadnej szansy na nadmierzanie powierzchni. Żadnego tłumaczenia sobie, a tylko parę metrów więcej, a dobrze zrobili to niech mają premię. ŻADNYCH PREMII. Żadnej przyjaźni z wykonawcami - twarda ręka i skrupulatne liczenie, a będę cię traktowali z szacunkiem a napewno wcale nie poczują się oszukani.
Ja popełniłam ten błąd, że dokładnie nie wyliczyliśmy tych tynków w naturze. Wyliczyłam z projektu i wyszło mi mniej. Ale właśnie pomyślałam sobie - dobra niech im będzie dobrze zrobili itp. I co. Od tej pory zaczęły się coraz większe naciągania. Trudno mi było z tym walczyć zwłaszcza że to mój mąż z nimi ustalał szczegóły - ja nie dość że kobieta to jeszcze z brzuchem - z takimi nie da się negocjować przy piwku.
Skończyło się na tym, że przy robieniu poddasza ustaliliśmy stawkę 23 zł za 1 m2 płyt g-k z ociepleniem. I najpierw zaczęły się problemy że podobno mój mąż nie powiedział że ta dodatkowa 5 wełny idzie w poprzek. Czyli chcieli o jakieś 5 cm zagęścić wełnę między krokwiami. Oj narzekania było dużo. Ignorowałam je wydawało mi się w sposób skuteczny - nawet bez mrugnięcia okiem znosiłam żarty że zamiast romansów naczytałam się muratora.
Niestety kiedy przyszło do rozliczenia cena wzrosła do 25 zł. Strasznie się zaperzyłam, ale oczywiście mojemu mężowi było głupio nie zapłacić tłumacząc mi o to tylko 200 zł więcej., No cóż rachunek za prąd musiał poczekać bo to tylko 200 zł. Zła byłam strasznie - kłótnia była wielka, zwłaszcza że to właśnie mój mąż wybił mi argumenty z ręki. Okazało się dodatkowo że ustalona cena nie obejmuje deskowania strychu - więc znów dodatkowe koszty. ITD>
Opisane zajścia nie dotyczyły tylko ostatnich robót, ale nawarstwiały się z każdą kolejną.
Jedna ekipa (a przynajmniej jeden prowadzący - niby szef) robiła nam tynki wew., ocieplenie i tynki zew. ocieplenie poddaszy i g-k, balkon, osadzenie drzwi wewnętrznych, parapety zewnętrzne , obróbkę cokołu, podbitkę i więcej grzechów nie pamiętam.
Ceny wcale nie były niskie (biorąc pod uwagę, że to nie firma)
- ocieplenie 10 cm styropian + tynk zewn. mineralny 22 zł /m2
- podbitka z drewna 20 zł/mb
- tynk żywiczny na cokole 10 zł/m2
- 13 parapetów z blachy 300 zł
- obsadzenie zwykłych sosnowych ościeżnic po 50 zł/szt.
- balkon (izolacja i warstwa dociskowa) 200 zł
Dlatego pamiętajcie żadnego bratania się z wykonawcami, możecie ich sobie lubić, ale wspólne grilowanie i picie piwa wypada tylko wtedy kiedy sami sobie ufacie i nie będzie wam potem głupio twardo rozliczać się.
Przez Moira,
Sorry za długi okres milczenia. Milczenie się przedłuży. Jestem na zwolnieniu lekarskim do czasu urodzenia młodego inwestorka. Dlatego z żalem nie uczestniczę w życiu z forum.
Na pocieszenie dla czytających donoszę:
tynki zrobione
drzwi zewnętrzne wstawione, kaloryfery powieszone i właśnie kończy się elewacja.
Kończą się także pieniądze z kredytu. Więc pewnie tempo wykończenia będzie ciut wolniejsze z racji przejścia ze sponsoringu bankowego na sponsorin inwestorski.
Pozdrowienia
Przez Moira,
Tynki w salonie skończone - wczoraj pierwsza obdukcja. Dla mnie OK. ale mąż coś marudzi Dla mnie wyglądają o niebo lepiej od tych w których od czterech lat mieszkamy. I żadnej gładzi nie potrzebuję. Mąż już się zastanawia - myślę że argumenty ekonomiczne skutecznie rozwiążą ten dylemat.
Martwi mnie tylko jedno - moje wylewki. Niby folią zabezpieczane, ale jakoś tak zrobiło się brudniutko. A ja tak sprzątałam tą posadzkę, aby jej już nie zamiatać i odkurzać po tynkach.
Przez Moira,
Tynki, tyneczki już robią. Zaczeli wbrew mojej logice od saloonu.
I wczoraj nagła myśl, że przecież nie zrobiliśmy zdjęć instalacji. Wracamy szybko do domu i pierwszy problem, który kabel od czego? Pełno tych kabli zwisa z różnych miejsc. W końcu rozwiązujemy tę łamigłówkę - ta dziwna mnogośc kabli w kotłowni to nic innego jak kabelki od czujek, zasilania i sterowania pogodowego. UFF.
Biorę aparat i próbuję zdokumentować przebieg kabelków po ścianach. Cholera nie jest to takie proste. Nie udaje mi się zrobić żadnego zdjęcia pełnej ściany, tylko fragmenty. Jak ja później dojdę co w którym pomieszczeniu.
Przez Moira,
Wczoraj się zaczęło. Zjechali w końcu górale i zaczynamy tynki.
Razem z góralami na działkę zjechały groźne i kwiożercze komary. A już się dziwiłam, że w tym roku tak spokojnie.
Przez Moira,
Tak jak obiecałam okienka
http://foto.onet.pl/upload/21/55/_250875_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/21/55/_250875_n.jpg
Widok na elewację frontową, czyli tą widoczną od ulicy (drzwi wejściowe mamy od podwórka) Na zdjęciu obok okien pozuje mąż i córka.
Zaraz dam jeszcze dwa zdjęcia, ale oczywiście zapomniałam spisać sobie adresów
O już sobie poradziłam (chyba)
http://foto.onet.pl/upload/9/61/_250872_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/9/61/_250872_n.jpg
To wyżej to witryna - widok z tarasu.
http://foto.onet.pl/upload/0/19/_250873_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/0/19/_250873_n.jpg
A to widok od środka.
Okna oczywiście jeszcze bez klamek i okuć, ale i tak widać jak zaczyna domek wyglądać. Przepraszam oglądających za dodatkowy krajobraz księżycowy dookoła.
Przez Moira,
Oj budowa bardzo zmieniła mój charakterek. Wczoraj odbyliśmy spotkanie z panem co to sobie przypomniał o nieskończonej robocie - o tym że nieskończona zapomniał, tylko o tym że nie opłacona pamiętał.
Pan sobie my sobie. Zresztą jak tylko usłyszałam pierwsze zdanie pana wiedziałam, że nic tu po nas. Pan zapomniał powiedzieć nawet dzień dobry, ale za to "Panie Arturze jak pan tak może, pan jest ostatnią osobą o którą bym to podejrzewał...."
Mojemu mężowi od razu mina zrzedła - lubi jak się go lubi
Ale ja nigdy nie zabiegałam o tytuł najpopularniejszej koleżanki, a czasami wręcz przeciwnie wydaję mi się że coraz częściej przypinają mi etykietę jędzy.
Cóż dyskusja z panem trwała. Pan nadal twierdzi, że to nie on uszkodził filtr - filtr musiał być od razu uszkodzony. Tylko ciekawe dlaczego piasek pojawił się dopiero po przeinstalowaniu pompy i hydrofora. I dlaczego do cholery przez trzy lata tego nie zauważył ciągnąc kasę za każdą naprawę a nam wmawiając że u nas to nie ma wody. I niech wam się nie wydaje że tej wody nie było. Oj była była, tylko za pierwszym razem pan hydraulik podłączył pompę do hydroforu nie takim wężykiem więc wężyk się załamywał i pompa ssała na sucho, aż się przepaliła. Ta teraz to już trzecia pompa.
Pan nie czuje się winny, mało tego to wmawia nam że on ten umówiony 1 tysiąc to liczył tylko za robociznę, a zbiornik miał niby kosztować 1500 zł.
To chyba jakaś choroba miejscowych Właśnie cały czas myślę jak to się stało że zaraz po tym jak dałam się naciągnąć na zwiększenie kosztów ocieplenia fundamentów robionych przez miejscowych to i miejscowy hydraulik odezwał się po 1,5 roku od rozpoczęcia roboty z prośbą o kasę.
No cóż efekt był taki że mnie w końcu hormony poniosły wsiadłam do samochodu trzasnęłam drzwiamy i kazał się mężowi też do auta pakować bo tu nie ma o czym rozmawiać.
Chcieliśmy mu zapłacić 500 (240 już dostał) w porywie dobrego serca (męża - nie mojego), a teraz to facet nie dostanie nic. Może sobie dzwonić, może dupę obrabiać itp. Dla miejscowych i tak zawsze zostaniemy obcy - więc pocieszam męża żeby przestał się przejmować i nie dał z siebie frajera zrobić.
Mąż pokornie przyznał mi rację i smutno stwierdził "no tak jak bym był kłótliwym chamem to powinienem wtedy wziąć tą spaloną pompę pojechać i zrobić mu awanturę - teraz nie było by problemu i tego szarpania"
Przez Moira,
Znowu obsuwa. Tynkarze mieli dziś najpóźniej wkroczyć do akcji. Ale zadzwonili rano, żeby nas przeprosić ale oni to dopiero 3 maja mogą
I co ja mogę. Mogę potupać jak dziecko i parę razy zakląć jak szewc. I tyle. godzimy się na obsuwę - dwa tygodnie to trochę mało aby tak na chybcika szukać innej ekipy.
Teraz musimy tylko przekładać umówione terminy u glazurnika, kominkarza itp.
Dzień w ogóle jest strasznie denerwujący. Wczoraj zadzownił do nas facet od dawnych historii z wodą. Rok temu robił nam taki zbiornik na pompę i hydrofor - nieskończył, mało tego to urwał filtr i spaliła nam się druga już pompa. Teraz zadzwonił czy możemy mu zapłacić 1500 zł. A filtr to nie on. Ciekawe kto? Pewnie święty walenty.
Umówieni byliśmy na 1000 zł , zapłaciliśmy 200 - tego oczywiście nie pamięta - za nową studnię i nową pompę zapłaciliśmy 1600 zł
I w czym problem? Ja bym spokojnie olała faceta, ale mój mąż czuje się winny (facet mieszka w tej samej wsi co my) i chce z nim rozmawiać. O czym?
Tłumaczę mężowi, próbując stłamsić jego wyrzuty sumienia.
Dziś pewnie pojedziemy do niego - pojadę pilnować męża, żeby przypadkiem nie był bardziej uczciwy od wykonawcy.
Przez Moira,
Dzisiaj jeszcze ostatnie większe zakupy - zamówiłam ceramikę Cersanitu: bidet Edera 270 zł, 2 x wc kompakt Edera 250 zł, 2 umywalki blatowe Beta 217 zł.
Do kupienia zostanie nam jeszcze kabina prysznicowa. Na krany i inne duperele sanitarne brak już kasy. Mąż się śmieje że co miesiąc będziemy dokupować jeden kran - parę miesięcy i jakoś skompletujemy.
A mnie szlag bierze na naszego kierownika budowy (po raz nie wiem który). Prosiłam, błagałam aby przygotował kosztorys realny, taki że by stanowił nie tylko podkładkę pod kredyt, ale i nas uświadamiał co nas jeszcze czeka. Bęcwał jeden - wyszło mu tylko o 3 tys. więcej niż kwota kredytu. I teraz zamiast cieszyć się zakupami muszę zaglądać z coraz większym strachem do sakiewki.
Przez Moira,
Nałóg szybko wyleczony. Sprawdzam stan konta i czar prysł.Czekamy na tynkarzy i sklepy budowlane z daleka omijamy. A jeszcze by tyle do kupienia.
Przez Moira,
Nałóg szybko wyleczony. Sprawdzam stan konta i czar prysł.
Trzeba zacin
Przez Moira,
Święta, święta ludziom w głowach, a mi budowa.
Dziś po pracy przypinamy przyczepkę do samochodu i jedziemy w objazd po marketach budowlanych. W planach Castorama, L&M i coś jeszcze?
W Castorami tanie płytki i gresy, w L&M kupujemy panele laminowane takie same jak na górę.
Czasami zastanawiam się jak to będzie jak skończymy budowę (skończą się pieniądze) - może jakaś grupa terapeutyczna co by wyleczyć się z nałogu zakupów?
Czytającym życzę WESOŁYCH ŚWIĄT
Przez Moira,
Chłopcy się za bardzo rozbestwili.
Wczoraj przyszli i skończyli fundamenty. Przyszli po resztę kasy i od razu zaczeli gadać, że ustalili z mężem iż przyjdą i wleją podkład w kojcach dla psów. Jako ta trzymająca kasę (mocno ściskająca) zaraz rozwiewam ich marzenia, że nie bardzo mamy teraz kasę na jakieś dodatkowe roboty, więc wybiję ten pomysł mężowi. Na to że w takim razie po świętach przyjdą. ?Co to zmienia?
Dzisiaj rano okazuje się że mąż o niczym nie wie i nic z nimi nie ustalał. Ciekawe dlaczego traktują mnie jak głupią blondynę. Niech ich kolor włosów nie myli. Dziś ma mąż do nich zadzwonić i ich opieprzyć - może jego potraktują poważnie.
A tak poza tym zaczyna się dla mnie trudny moment bo zaczynamy powoli kupować gresy, panele i inne elementy decydujące o wystroju. I tu straszny ból głowy.
Wczoraj rozłożyłam panel, gres do korytarza, gres do kuchni i konsternacja.
Gres do kuchni w białym kolorze (na szczęście ma fakturę podobną do tego z korytarza) gryzie się z panelami. A ja już chciałam ten biały połozyć też w korytarzu, a ten z korytarza na taras.
totalna konsternacja. Zaczynam bać się tego wielkiego misz-maszu jaki na własne życzenie wprowadzimy sobie do domku.