ON.
Witam po świętach. Trochę czasu minęło od ostatniego postu. Dziś zupełnie z innej beczki. Musze rozładować dodatkowo napięcie związane z kredytem.
Właściwie należę do ludzi mocno cierpliwych ale ta sytuacja zaczyna mnie w dużym stopniu rozbrajać. Mój poziom cierpliwości wgląda mniej więcej tak, że gdy mnie zaczyna coś zaledwie rozbrajać, to przeciętny człowiek jest już okrutnie wk...ny (delikatnie mówiąc)
No ale do rzeczy. 26 lutego złożyliśmy (po uprzednim skompletowaniu dokumentów) wnioski do banków, pisałem już o tym wcześniej. Wszystko pięknie, cacy.
Tere fere
Jak pisałem wcześniej banki wydały pozytywne decyzje. W finale zostały jednak dwa, z czego jeden, ma bardzo fajne warunki jak na dzisiejsze czasy. Dodatkowo odpowiadają mi jako bank. Przyzwoicie dokapitalizowany, dobry system bankowości internetowej, no i warunki kredytu dają radę.
Banki to Lucas i Nordea. Lucas staną na wysokości zadania. Chcą mnie jako klienta co udowodnili już kilka razy. Niestety warunki średnie. Rożnica w racie miesięcznej przy moim kredycie to ok 300PLN na korzyść maruderów z Nordea.
Pomyślałem (chyba za dużo myślę), że skoro mam decyzję z Lucasa, to poczekam na Nordea. Nie układało mi się z nimi jakoś tak od początku, no ale nie były to jakieś gigantyczne problemy. Bank chce się zabezpieczyć, co rozumiem.
Najpierw poprosili mnie o jeszcze jedno zaświadczenie o zarobkach, z obostrzeniami, na poprzednim wyszło im za dużo. Spłynęło to po mnie, załatwiłem dzięki super dziewczynom z kadr w jeden dzień. Poszło. Okazało się że byłem szybki (dla nich zbyt szybki). W Nordea podobno jest taka procedura, że najpierw papierki, później wycena nieruchomości, później analitycy i decyzja. Przy kredycie jaki biorę decyzja jest na poziomie tzw. komitetu kredytowego (od analityka różni ich to, że odpowiedzialność się rozmywa na większą ilość osób i są wolniejsi )
W Lucasie dla odmiany procedura wygląda tak, że najpierw wniosek, ale analiza już sobie leci. Analityk przyjmuje wartość deklarowaną a w między czasie już leci wycena. Decyzja jest szybko.
No ale co Bank to obyczaj. Parę dni nie robiło mi różnicy. Kasa jednak płynie i to już rzeka. moje środki się kurczą.
W każdym bądź razie decyzja w Lucasie jest. W obu bankach potrzeba dodatkowego papierka z banku, gdzie aktualnie mam kredyt na działkę. Poprosiłem o ten papierek, no ale zgodnie z procedurą, mój aktualny bank ma 20 dni na jego dostarczenie . I teraz najlepsze. Lucas powiedział, że kredyt u ich mam, papier im potrzebny, żeby wiedzieć gdzie i ile spłacić. A Nordea? No tu tak łatwo nie jest papier potrzebny do decyzji. Dorzucili do tego jeszcze potrzebę wyciągu z mojego rachunku głównego, aby potwierdzić, że mam 40tys. własnych środków na budowę (środki dostali od ręki). No ale OK, jak potrzeba to potrzeba. Papier i tak trzeba będzie załatwić. W sumie wynikało z tego jasno, że jak załatwię papier to umowa i jedziemy.
Ha, nic bardziej mylnego. Postawiłem na głowie połowę banku (mojego aktualnego). Nie wiem ilu ludziom zrobiłem awanturę (tak czy siak im się należało, choćby z tego względu, że mnie oszukali - papierek miał być dwa dni wcześniej, co więcej zadzwonili do mnie, aby to potwierdzić ), udało mi się w ostatecznym rozrachunku załatwić papier, w ciągu 7 dni zamiast proceduralnych 20. W między czasie Lucas sam sobie to załatwił swoimi drogami i nie ma z tym problemu.
Powoli aczkolwiek skutecznie dochodzę do sedna. Sprawa rozegrała się we wtorek przed świętami. Papierek z banku jeszcze tego samego dnia przesłałem do Nordea i co? I pstro .
Wiecie co mi powiedzieli?
W międzyczasie zmieniła się wartość szacowana mojej nieruchomości. No ale to pikuś. Najlepsze było to, że odkryli podczas wizyty, że mój wkład jest większy niż deklarowałem, bo rozpocząłem budowę (a mój majster zdecydowanie do wolnych nie należy). Normalny bank by się ucieszył w końcu klient działa, pokazuje, że mu zależy, ma środki własne a Ci? "No wie Pan, dużo zmian, musimy to puścić jeszcze raz przez komitet do akceptacji." Normalnie jakieś jaja. Czyżby święta
No zaczęło mnie to drażnić, ale skoro czekałem tyle czasu, to parę dni mnie nie zbawi. Komitet miał być we wtorek po świętach. Komitet oczywiście był, z tym, że: "...mieliśmy bardzo dużo wniosków i Pana się nie zmieścił, musi poczekać na następny". I nerwy mi puściły. Dowiedziałem się o tym wczoraj. Więc poprosiłem naszego pośrednika o namiary na osobę w Nordea, która prowadzi naszą sprawę i dziś rano się tam wybrałem. Dowiedziałem się, że komitet jest dziś i jutro. Oczywiście zasugerowałem grzecznie, że interesuje mnie dzisiejszy. Pan niestety nie miał takich informacji, a ponieważ komitet był w trakcie nie mógł tego sprawdzić. Miał dać znać po zakończeniu.
Dal jasności zaznaczyłem w naszej rozmowie, że z ich punktu widzenia, proceduralne czekam kilka dni, ale z mojego jako Klienta, sprawa się ślimaczy prawie dwa miesiące. Poprosiłem też o przygotowanie umowy na piątek, aby nie tracić czasu.
Tak, zgadza się dziś też się nie zmieściliśmy. Generalnie zrobiłem kulturalną zadymę. Efekt? Sprawa u Dyrektora regionalnego (sprawdzę to oczywiście z samego rana ). Sprawa, także, podniesiona do zarządu Open Finance (to pośrednik) nasz wniosek ma stanąć jutro na komitecie. Trzymajcie kciuki.
Heh, faktycznie forum działa terapeutycznie, a może to telefon od mojego ojca, który odebrałem w międzyczasie z potwierdzeniem, że mam zabezpieczenie finansowe w razie czego i nie muszę zatrzymywać budowy
A propos budowy. Macherzy wrócili. STOP. Robota wre. STOP. Przygotowują strop. STOP. Jest pięknie zielono STOP