I znów weekend minął zbyt szybko...
Pierwsza część weekendu stała pod znakiem burz i deszczu, spedziłam ją zatem w domu, z pokorą na kolanach czyszcząc terakotę z fug. Co nas podkusiło, żeby kupować taką piękną, żłobioną na całej powierzchni? Przez najbliższe dziecięć lat będziemy tę fugę zmywać, bo żadne szczotki, płyny żrące, szmaty i moja siła woli nie dały rady Trochę radził sobie nożyk, ale mi z kolei cierpliwości zabrakło, żeby z nim siedzieć na podłodze całą dobę
Na dziś zostawiłąm sobie gospodarcze. Tam też trzeba pozmywać fugi. I z podłogi i ze ścian.
Zagapiłam się trochę, i zabrałam się do tego całego szorowania bez żadnych rękawiczek. Efekt- nie wiem co dziś zrobić z rękami, bo tu niby poważne stanowisko i odpowiedzialna praca, a ręce- pożal się Boże!
Chłopaki w tym czasie kręcili się wkoło domku ogrodowego, dopieszczając go z każdej strony. Jeszcze tylko malowanie- takim samym kolorem jak płot- i będzie piknie. Obszar wkoło domku mój tato oczyścił z desek i kawałków drewna, wszystko elegancko poukładał w jedno miejsce i nagle sporo przestrzeni dodatkowej zrobiło się przy wjeździe
Mój mężuś za to znalazł chwilę bez deszczu i ponownie skosił trawę (to już drugi raz! ). Ukorzeniaj się trawko, ukorzeniaj!
A druga część weekendu...
Pogoda dopisała. Słoneczko, ciepło, małe chmurki ale nic groźnego. W ramach odpoczynku od problemów budowlanych i nie tylko uciekliśmy z mężusiem nad jezioro- na rybki. Popływaliśmy łódką, połowiliśmy, złapaliśmy do szczupaku, choć oboje okazji mieliśmy więcej, powystawialiśmy się do słońca, zjedliśmy kiełbachę z ogniska, wypiliśmy pyyyszną herbatę z leśnej mięty i wieczorkiem wróciliśmy. I znów się zaczęło...
Czy ktos mi powie, dlaczego gmina przy wydawaniu decyzji o podziale ziemi i przekwalifikowaniu jej na działki budowlane, nie zmienia klasy gruntu przeznaczonego pod drogę? I dlaczego automatycznie nie wyłącza go z produkcji rolnej?
Nasi sąsiedzi teraz mają ten problem, nie mogą dostać pozwolenia na budowę bo teoretycznie nie mogą dojechać do swoich działek. Droga to ziemia klasy III a takiej się nie wyłącza z produkcji. Najpierw musi nastąpić przekwalifikowanie. Czyli Urząd za kasę musi stwierdzić, że zielone odtąd nie jest zielone tylko pomarańczowe. Dla mnie to paranoja jakaś!
My kłopotów z tym mieć nie będziemy, bo już i dom stoi, i swój kawałek drogi gruzem wysypaliśmy (ale to w obliczu nowych okoliczności chyba nielegalne ) ale koszty ponieść trzeba. Geodeta, koszty przekwalifikowania, potem wyłączenie...