Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    277
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    326

Entries in this blog

Anna Wiśniewska

JAK JA NIE ZNOSZĘ DRUTEXU!!!

 

 


Dla wyjaśnienia- to producent okien, które na nasze nieszczęście kupiliśmy

 

 


Składałam trzy reklamacje. Najpierw na beznadziejne, byle jakie klamki i okucia. Potem na obdrapane listewki. W końcu na pękniętą szybę. Po tej ostatniej reklamacji panowie łaskawie się zjawili, szybę wymienili, popatrzyli na listewki i na niedopasowane drzwi balkonowe i obiecali wkrótce przyjechać. To było koło dwóch miesięcy temu. Kilka razy interweniowałam telefonicznie w punkcie sprzedaży w Koszalinie a tam mi wciąż bardzo uprzejmy pan mówił, że to jest sprawa producenta i ze producentowi nie opłaca się jeździć z Bytowa do każdej takiej reklamacji i że muszę poczekać aż ich się w tym rejonie więcej zbierze

 

 


Leciutko zdenerwowana zadzwoniłam w końcu wczoraj do tego Bytowa, do producenta, powiedziałam o co chodzi a tam pan mi obiecał, że zadzwoni do Koszalina, do punktu sprzedaży i wyjaśni sprawę. Efekt był taki, że gdy przyjechaliśmy z Bartkiem o 17 na budowę okazało się, że pan z Drutexu już był, drzwi wyregulował, listewki wymienił i nawet nic nie podsuwał do podpisania.

 


TYLE, ŻE WYMIENIŁ DWIE NAJMNIEJ ZNISZCZONE LISTWKI A TĘ NAJBARDZIEJ OBDRAPANĄ, OBSKURNĄ I OBRZYDLIWĄ, W OKNIE SALONOWYM ZOSTAWIŁ NIERUSZONĄ.

 


A miał przy sobie ich więcej i podobno oglądał wszystkie!

 


Nie mówiąc już o trym, że drzwi balkonowe mają kształt łuku

 

 


Ech, ludziska, ja tam zaraz zadzwonię i uzyskam miano najbardziej chamskiej i niewychowanej baby na Pomorzu!

 

 


Słownictwo rynsztokowe to będzie pieśń operowa o miłości przy tym, co powiem! %#/*%@$#)*&@/>...!!!!!!

Anna Wiśniewska

Długie weekendy sa zawsze bardzo obfitujące w przeliczne wydarzenia budowlane. Tylko, czy ja je wszystkie pamiętam?

 

 


Może mi chronologia pomoże...

 

 


Czwartek:

 


W całości spędzony w Konikowie. Ja lałam, lałam i lałam (w nocy potem padał deszcz, nie ma to jak dobry zaklinacz ) a reszta ekipy układała polbruk pod domek ogrodowy. I to chyba wszystko.

 

 


Piątek:

 


Zaczał się bardzo wcześnie. O 7 rano byłam już w hurtowni budowlanej, z fryzurą fantazyjną na głowie i malutkimi szparkami w miejscu oczu robiłam za damę. Kupowałam "Delfina"- środek do mazania klinkieru, co by potem fugę dało się zmyć i "Tygrysa"- środek do mazania powłok malowanych, żeby farba z nich odeszła (i tak nie działa ). Dyskutowałąm z panem sprzedawcą kulturalnie, potem dostojnym krokiem udałam się do magazynu, gdzie drugi pan powitał mnie bardzo uprzejmie, przejął fakturę i po chwili przyszedł z reklamówką, wręczył mi ją i powiedział, ze reklamacji nie przyjmują, jeśli się zwierzątka pogryzą. Uśmiechnęłam się kwaśno i odjechałam prosto do łóżka jeszcze na godzinkę

 


A po południu- kierunek Konikowo. Siedziałam cały wieczór przy stole i układałam wzór płytek, które mają być wyłożone na ganku. Spodobała mi się Taragona z Opoczna, w czterech rozmiarach. Męczyłam się, ale narysowałam. Dziś ją odbieram.

 

 


Sobota:

 


Od rana w Konikowie. I wielkie wydarzenie. Brama suwana i furtki zamontowane! Pozostało tylko obicie ich drewnem, takim samym jak cały płot. Cały ranek mazałam toto Hammeraidem. Mój mąż za to załatwił dwóch dorosłych facetów. Swojego ojca i brata. Najpierw spuścił bratu na palec zawias od furtki, z dość dużej wysokosci więc tamten aż zasłabł na trochę, a potem uparcie próbował wkręcić wkrętarką śrubę do deski przez środkowy palec ręki swojego ojca. Po czym stwierdził, że on ma już dość i że idzie do domu Ale nie poszedł i do wieczora postawili z ojcem i bratem "stelaż" domku ogrodowego i więźbę nawet Wiechy się też domagali, ale słabo na szczęście

 

 


Sąsiedzi z działki naprzeciwko zabrali się za usuwanie chaszczy. Potrzebna im była do tego woda, którą brali z udostępnionego przez nas kranika. Ich malutki synek- może z 4 lata jeździł sobie na rowerku. I w pewnej chwili widzę, że mały z wielką butlą stoi przed bramą i wyraźnie chce, żebym do niego podeszła. Podeszłam zatem. A on stremowany, trochę przestraszony ale i zdeterminowany mówi:

 


- Pseprasam, cy ja mogę jesce trochę wody? Bo jeździłem na lowelku i psewróciłem tamtą wodę, no i obiecałem mamie, ze to załatwię.

 


Z poważną miną nalałam wody i wręczyłąm przemiłemu sąsiadowi. On podziękował, wyszedł, postawił butlę na drodze i stwierdził:

 


- To ja za sobą zamknę

 


Po czym szarpnął wszystkimi mięśniami i zasunął za sobą bramę . No, tylko troszkę mu pomogłam

 

 


Niedziela

 


Od rana piękne słońce więc szybka decyzja- jedziemy do Konikowa na grilla. I tak minął dzień, a wieczorkiem znów podlewanie ogrodu.

 

 


Dziś ciąg dalszy stawiania domku ogrodowego, który będzie pomalowany na kolor płotu, a stawiany jest ze stempli przecietych na pół. Na wzór góralskiej chaty Jutro już ma być gotowy

Anna Wiśniewska

Wczoraj mój mąż popełnił pierwsze koszenie trawy!

 


Jaki był dumny z siebie! Brodę prawie w chmurach nosił i gromko mówił, że to lepsze niż seks

 

 


Ja za to przekopałam ziemię przed frontowym płotem, przegrabiłam ją i posiałam tam trawę. Dziś biorę się za jeden z boków. Bagatela 20 m Padnę nieżywa, jak to zrobię

 

 


Domek ogrodowy zacząl się robić, murki na tarasie i na ganku już gotowe, wczoraj Krzysiu wylał też ganek. Trzeba było skakać z domu do rowu w bok, żeby drzwi zamknąć na klucz Wesoło było

 

 


Zwrot z podatku wpłynął w końcu na konto więc może i jakiś żyrandol na wprowadzenie się będzie

 

 


Dziś mają być płytki do łazienki. Zabrakło 10 sztuk i niespodzianka- trzeba czekać na dostawę z Opoczna, nie ma tak łatwo, żeby po prostu pójść i dokupić

 

 


Wkleiłam trzy zdjęcia z klombu do albumu. Taki widoczek ogólny i dwa kwiatki

 

 


Jutro i pojutrze znów bierzemy się za sprzątanie. Ciężkie to, bo wciąż mnóstwo narzędzi trzymamy w domu, ale jaka potem satysfakcja

Anna Wiśniewska

Na temat weekendu będzie baaardzo krótko.

 


Na budowie nie działo się prawie nic, a inwestorzy zajęli się balowaniem. W sobotę na weselu, w niedzielę wieczorem na grillu u przyjaciół.

 


W związku z tym inwestorka jest dziś troszkę osłabiona i weny pisarskiej nieco jej brakuje

 

 


Ci nasi przyjeciele mają przepiękną pół-hektarową działkę, a na niej przecudne dęby. Różnej wielkości. Od takich naprawdę ogromnych do "małych sadzonek". I takiego jednego malucha od nich dostaniemy (to znaczy możemy sobie przyjechac i wykopać) . Bartek sensownie stwierdził, że dąb to przecież przepiękne drzewo, a zanim nam ono zacznie przeszkadzać, to nas już dawno na świecie nie będzie

 

 


Mamy parę nowych zdjęć. Jutro postaram się je wkleić do albumu.

 

 


Ech, kiedy już będzie wieczór? Jakaś taka niewyspana jestem

Anna Wiśniewska

Ależ jestem niewyspana!

 


Od kilku dni wracamy z Bartkiem z Konikowa około 24.30. Powód- panowie hydraulicy. Wczoraj robili próby wodne i gazowe i przez dobrą godzinę wszyscy szukaliśmy miejsca, skąd ulatnał się gaz. Przy okazji dowiedziałam się, jak to się sprawdza- potrzeba płynu do mycia naczyń, ewentualnie pieniącego się mydła, trochę wody i pędzelek

 


A gaz- spryciarz wyfruwał sobie przez maleńką szczelinkę w jakiejś złączce (ależ ze mnie kobieta- laik, aż wstyd ) w skrzynce gazowej. A panowie biegali po całym domu z tą pianą tam i spowrotem

 


Na szczęście już dziś, najpóźniej jutro będzie koniec.

 

 


Podlałam elegancko całą działkę przy pomocy różnych wariacików plujących wodą tam, gdzie im się każe. Niezłe zabawki

 


A potem ległam z najnowszą Chmielewską- Kocie worki- na tarasie frontem do słońca. Efekt- wyraźne piegi na nosie dziś

 

 


Kasa nam się kończy bardziej niż planowaliśmy i tym się mocno Bartek martwi. Dla mnie najważniejsze, że praktycznie wszysko mamy kupione. Zostały jedynie farby i kontakty. No i masa odbiorów, za które każdy z panów, który do Konikowa przyjedzie zażyczy sobie odpowiednią sumkę

 


Kuchnia w każdym bądź razie- a własciwie jej drewniane obudowy już stoją!

 

 


Musi być dobrze! Zbyt pięknie jest na dworze żeby mogło być źle!

 


I tym optymistycznym akcentem...

Anna Wiśniewska

Po długim czasie ciężkiej, fizycznej pracy na budowie nastał dla nas wszystkich oprócz Krzysia czas relaksu i podlewania. Snujemy się codziennie po południu po domu i ogródku, podziwiamy, dotykamy listków, gadamy z roślinkami, komentujemy stan prac. Bartek te czynności nazywa zarządzaniem

 


Ale na takim jesteśmy etapie, że czekamy aż Krzysiu zafuguje łazienkę i wstawi tam armaturę, pomaluje ściany i sufity (już sypialnia i salon mają sufity raz pociągnięte) . I wtedy znów będzie dla nas robota- położenie parkietów.

 


Ale takie słodkie lenistwo, opalanie się na tarasie i ogólny nadzór też są przyjemne

 


Musimy w końcu zrobić wyliczenie i wypisanie wszystkich gniazdek i kontaktów. Właśnie mi się przypomniało, że miałam wczoraj wieczorem Bartkowi przypomnieć, żebyśmy to wczoraj wieczorem zrobili i dzisiaj mogli kupić już część...

 

 


Dziś wieczorem przyjeżdżają mebelki kuchenne!

 


Jak już wpominałam, staną na razie w gabinecie

 

 


Panowie hydraulicy wciąż rządzą.

 


I codziennie dają nam maleńkie karteczki z maczkiem wypisanymi częściami i duperelkami, których jeszcze im do zamontowania pieca gazowego brakuje. Dziś znów pozbędziemy się balastu ciężkich 500 PLN

 


A ten piec- Niedźwiedź- jest taki wielki, że aż mnie przeraża! Oprócz niego do tego naszego gospodarczego- kotłowni wejdzie już tylko odkurzacz centralny na ścianie i pralka pod nim. I nic więcej! Cholera, a miało być tak pięknie...

Anna Wiśniewska

Od dwóch dni warczę na KABI i jej sprzedawców

 


Gdy u naszego Krzysia pojawiła się chęć wykończenia łazienki i wstawienia brodzika, okazało się, że w pudle z brodzikiem Pablo niskim nie ma syfonu. No to w te pędy do sklepu, gdzie go kupiliśmy. Tam panie obiecały się dowiedzieć dlaczego teho syfonu w pudle nie było na następny dzień (czyli wczoraj). Dowiedziały się, ze KABI od nowego roku syfonów w komplety brodzikowe nie wkłada więc pozwoliły nam taki syfon dokupić. Bartek je uprzedzał, że ten brodzik jest bardzo niski i upewniał się, czy ten syfon na pewno będzie pasował. Panie zapewniały, że oczywiście tak, po czym się okazało, że ten syfon ZUPEŁNIE NIE PASUJE. Jest za wysoki i za wąski. Po mojej interwencji w sklepie panie wyraziły zdziwienie, że syfon, który dały nie pasuje "bo przecież jest najniższy jaki może być". Zadzwoniły przy mnie do KABIEGO i otzrymały przyrzeczenie, że taki specjalny niziutki syfon do brodzika Pablo będzie dzisiaj. Pożyjemy, zobaczymy...

 

 


A poza tym, to sielanka

 


W domu szaleją hydraulicy. Wczoraj przyjechał z garażu piec gazowy. Łomatko jaki on wielki! Zaczęliśmy się obawiać, że w gospodarczym oprócz niego nie zmieści się już nic, nawet ciupka praleczka No i zacząl się też szał z wydawaniem pieniędzy. Panowie hydraulicy (podłączają już docelową wodę i gaz) zrobili listę jakiś kształtek. złączek, śrubników czy jak to się tam nazywa, paru rurek miedzianych, pomp, no i to wszystko (mieści się w małym pudełeczku) kosztowało nas prawie tysiąc zł! Chyba niedługo pójdziemy z torbami przez te wszystkie pierdoły wykończeniowe...

 

 


Susza nadchodzi. To wiąże się z koniecznością codziennego podlewania, bo dosiewana trawka jeszcze nie zakiełkowała nawet Oporna na wzrost jest ta sportowa odmiana Ale jeszcze sprawia nam to przyjemność, tym bardziej, że stania z węzem w ręce wymaga tylko żywopłotek, reszta przy odpowiednim ustawieniu zabawek do podlewania nawadnia się sama

 

 


Krzyś już chyba dziś zacznie fugować łazienkę. Śmiejemy się, ze ma na nią alergię, bo coś opornie mu idzie wykańczanie i obróbki. Coż, nie ma obecnie weny najpewniej. Trzeba przeczekać albo popędzić. Wybieram to drugie

Anna Wiśniewska

Dzień dobry!

 

 


Za nami baardzo pracowity weekend. Pogwałciliśmy wszelkie zasady pracy przez sześć dni w tygodniu i odpoczywania w niedzielę. Choć może nie tak do końca, gdyż praca w ogródku i na budowie to dla nas prawdziwy odpoczynek

 

 


W piątek mój mąż zaszalał- wrócił do domu o 3 w nocy, ponieważ razem z bratem kładł deski barlinka na podłogę w gabinecie. Położyli połowę i się poddali, bo już była 2 w nocy. Oficjalnie stwierdzam, że Bartek nadaje się do opieki psychologicznej. Rozpoznanie- świr na punkcie budowy

 

 


W sobotę pojechaliśmy do Konikowa razem, na cały dzień. Skończyliśmy kłaść tę podłogę- deski Dąb Select- najsłabsze pod względem jakości z tych, które kupiliśmy a i tak ogromnie nam się podobają A potem Bartek wziął się za docinki polbruku wokół klombu a ja się trochę opalałam, zamiatałam piach, żeby wypełnił szczeliny między polbrukiem, nosiłam mężowi kostki, co by miał je pod ręką, przerzuciłam 7,5 m2 czerwonego polbruku z jednej kupki- brzydkiej, na drugą- ładną . Ogólnie wykonywałam masę pracy fizycznej Jeździłam do Koszalina po brakujące rzeczy, po pizzę na obiad też I tak nam upłynęła sobota. A w niedzielę od rana to samo Pogoda dopisała więc wystawiłam wszystkie ławki, krzesła i stół na podjazd i porządnie wymyłam z kurzu. Świetnie jest tak sobie powiesić chodniczki na płocie, szmatki suszyć na płocie, lać wodę na leżące meble- istna wiocha! Super!

 


Z pokorą na kolanach wypastowałam też świeżutką podłogę w gabinecie- zrobiła się naprawdę piękna

 


A Bartek z odkurzaczem i miotłami w ręce poodkurzał wszystko. Całą górę i cały dół. Narzędzia i przyrządy poukładał tak, że w naszym domku zrobił się porządek. Widać nadal, że to jest budowa, ale nie ma już tego przytłaczającego wrażenia wszechobecnego pyłu i kurzu. Mamy nadzieję, że nie da się już tak nabrudzić i napylić (choć jeszcze będzie trochę docinek kafelek), żeby doprowadzić do stanu sprzed tego wielkiego sprzątania

 


Kwiatki na klombie chyba się przyjęły. Zachwycają mnie codziennie. A co coś nowego zakwitnie- na żółto na przykład, a to w niespodziewanym miejscu białe kwiatki się rozwiną i zamkną na noc...

 


Nie wiedziałam wcześniej, że nawet najmniejszy ogródek- na razie klombik- może dawać tyle radości!

Anna Wiśniewska

Wita wszystkich Ania- ogrodnik amator

 

 


Dziś wychwalam wieeelki klomb ze skalniakami, które wczoraj własnoręcznie posadziłam przed wejściem do domu. Gdy były zadołowane wydawało się, że jest ich mnóstwo, a posadzone jakoś straciły na ilości Ale i tak jestem z siebie dumna.

 


Do niezapominajek i margaretek pod płotem dosadziłam konwalie i całość otoczyłam kamieniami. Brakuje mi tam czegoś żółtego i czegoś czerwonego- znaczy się kwiatków o takich kolorach. Wtedy zrobi się z tego całkiem cywilizowany klomb kwiatowy, zwłaszcza jak ziemię wysypię drobnym białym żwirkiem.

 

 


Lipa i owocowe jeszcze trochę cierpią po inwazji robali, ale odbijają już trochę. Po robalach nie ma na szczęście już ani śladu.

 


Bartek z ojcem robią już przymiarki do bramy suwanej. Dziś chyba będzie zalewanie słupów betonem. Wózki już gotowe, czekają na montaż. Sama jestem ciekawa, jak taka drewniana brama będzie jeździć

 

 


W gabinecie sufit już wymalowany, ściany też- jeden raz. Dziś pomalują się powtórnie i wtedy zobaczę czy nadaję się do dobierania kolorów

 

 


Szpaczki jeszcze się od nas nie wyprowadziły. Ojciec szpak cały czas zasuwa tam i spowrotem z glizdami w dziobie. Strasznie żarłoczne te nasze dzieci

Anna Wiśniewska

Witam wszystkich w Dzień Mamy!

 


Wszystkiego najlepszego życzę wszystkim Mamom na tym świecie!

 

 


Uaktualniłam album. Widać już tam polbruk, okolicę, sam dom w majowym słońcu... Zapraszam serdecznie

 

 


Po poniedziałkowym malowaniu sufitu bolą mnie ramiona i kark. Ale się nie poddam mimo miażdżącej krytyki męża. Zawzięłam się i ja mu jeszcze pokażę!

 


Najważniejsze, że malowanie rozpoczęte. Teraz to już pójdzie z górki

 

 


Od mojej mamy chrzestnej dostałam mnóstwo skalniaków i przepiękne konwalie. Na razie leżą na działce zadołowane, ale dziś to całe towarzystwo wsadzę w klomb przed domem. Kamienie są, ziemia jest, miejsce przygotowane, roślinki są- nie ma na co czekać, czas brać się do upiększania swojej okolicy!

 

 


Z zakupów czekają na nas kontakty i gniazdka. Bartkowi bardzo zależy, żeby był to Legrand. Seria Suno bardzo mi się podoba, więc pewnie takie kupimy.

 


Trwają negocjacje z hydraulikami. W przyszłym tygodniu wpadają do nas i kończą swoją robotę- podłączą piec gazowy, rozprowadzą wodę. Wtedy już będziemy mogli powiedzieć, że mamy wszystkie media podłączone

 

 


Po dyskusjach z panem w sklepie zrezygnowaliśmy z farb Duluxa i kupiliśmy farby Tilli-cośtam. Wczoraj żmudnie porównywałam kartki bristolu, który kiedyś pomalowaliśmy interesującymi nas kolorami Duluxa z paletą barw tej Tilli-cośtam. Udało mi się dobrać identyczne kolorki!

 

 


Sufity będą białe, kuchnia i salon- pastelowa orchidea, sypialnia i gabinet- pastelowa morela i hall, wiatrołap i klatka schodowa- miodowe. Chyba ładnie będzie! Musi, bo inaczej sama za siebie będę się wstydzić!

Anna Wiśniewska

Trawka już dosiana. Co prawda nie padało, ale to jedyne mogłam robić w niedzielę na budowie- poruszać się leniwie na dworze Wszelkie pracę sprzątające wewnątrz domu wykonywał Bartek bo ja byłam lekko niedysponowana po panieńskim wieczorze

 

 


I tym sposobem jasne placki przykryły świeżutkie nasionka. Gdy i one wykiełkują, na działce powinien pojawić się całkiem cywilizowany trawnik

 


Mamy problem z perzem, mleczem i innymi chwastami. Nie mamy podmurówki i całe to dziadostwo przełazie bezproblemowo do nas. Zarowno od drogi jak i od sąsiadów, którzy jeszcze nic nie budują. Na działkę sąsiadów trzeba wejść z rundupem w opryskiwaczu a na chwasty przy drodze to chyba tylko buteleczka po płynie do mycia szyb będzie dobrym rozwiązaniem, bo zbyt blisko jest nasz maleńki żywopłocik, któremu nawet opary z oprysków zaszkodzą na śmierć a tego nie chcemy

 

 


Mamy już gotowe meble kuchenne. Oglądaliśmy w sobotę. Przepiękne! Jutro powklejam zdjecia do albumu i będę się chwalić publicznie

 


Tyle, że musimy je jak najszybciej zabrać do siebie, bo panu stolarzowi przeszkadzają co nieco Dlatego w tym tygodniu robimy malowanie ścian i kładzenie parkietu w gabinecie. Wykończymy całkiem jedno pomieszczenie, tam wstawimy mebelki i będziemy robić resztę. To będzie dobry "kop" na początek, żeby w końcu to malowanie zacząć, bo coś nam się to odwleka

 

 


Zrobiłam w ten weekend parę nowych zdjęć. Łazienki, polbruku, a dla Ivonki specjalnie zbliżenie słupka w płocie Jutro je wszystkie pokażę

 

 


Wczoraj na jednym z krzaczków porzeczkowych zauważyłam dwa owocki!!! Doczekaliśmy się z mężem dwóch porzeczek Wiśniewskich!!!

 

 


I nie ma już ani śladu robali!!!

Anna Wiśniewska

Witam wszystkich serdecznie dopóki jeszcze świeci piękne słoneczko. Wraz z rozwojem dnia ma się podobno skiepścić. Cóż, tzreba się cieszyć tym, co się ma.

 

 


Włamywałam się wczoraj na własną budowę

 


Klucze od drzwi i alarmu miał Bartek oddalony o jakieś 20 km a ja miałam popełnić wizytację.

 


Pięknie wygląda działka bez baraku! Zrobiło się bardziej "domowo", a mniej "budowlano". Trawka stzrela do góry, z daleka wygląda jak spory zielony dywanik, a z bliska widać, że to pojedyńcze ździebełka są. Trzeba dosiewać ale wymyśliliśmy sobie, że zrobimy to podczas deszczu, żeby nasionka się po całej działce nie porozbiegały. No i czekamy na ten deszcz i czekamy i doczekać się nie możemy. Może dziś po południu, albo jutro... Zobaczymy!

 

 


Łazienka już prawie skończona- w sensie glazury i terakoty. Stojąc na palcach pod oknem łazienkowym i zaglądając do środka stwierdziłam, że całą glazura już położona jak należy a i terakota ma się ku końcowi. Suuuper!

 

 


Rynny spustowe spełniają swoją rolę. Baranek już nie jest ochlapany i mam nadzieję, że nie tylko dlatego, że ostatnio nie pada

 

 


Pozdrowienia dla wszystkich czytaczy!

Anna Wiśniewska

Ufff... Ledwo się wyrwałam z nadmiaru obowiązków służbowych, ale obowiązki forumowe też wzywają

 

 


Wczorajszy dzień to zakupy już właściwie wyposażeniowe. Bateria i słuchawka do prysznica, blachy do ciast naczynia żaroodporne itp. Pogrzebałam też dokładnie w koszach przywiezionych ze Szwecji. Znalazłam tam przepiękny komplet sześciu naczyń do zapiekania, kamionkowych, sześciokątnych, białych. Przecudne!

 

 


Bartek tymczasem kłócił się ze sprzedawcami glazury i terakoty.

 


Fakt, że coś nam Opoczno jaja sobie robi, bo kupionej miesiąc temu terakoty jeszcze nam na budowę nie dowieźli, a za każdym razem gdy tam dzwonimy tłumaczą, że już napewno jutro dostawa będzie.

 


Ale wczoraj gdy mój mąż z dwoma kartonami glazury łazienkowej pojawił się w sklepie i chciał te kafelki wymienić na inny kolor tej samej serii, bo coś nam się z ilościami do łazienki nie zgadzało, usłyszał, że skoro to było kupowane przed Unią to jeszcze nie ma przepisów wykonawczych mówiących jak takie zamiany traktować więc nam nie wymienią.

 


No i więcej Bartkowi nie było potrzeba. Awantura była ponoć przednia. Wytknął im to opóźnienie w dostawie, brak kompetencji i co mu tam jeszcze do głowy przyszło. Wszystko przy świadkach

 


Efekt jest taki, że dziś już mamy na budowie i tą zapomnianą terakotę i glazurę we właściwym kolorze.

 

 


Bartek chyba powinien zostać politykiem

 

 


Polbruk skończony. Co do ostatniej kosteczki. Zatem przyszłą pora na inspekcję inwestorki. dziś pojade obejrzeć to cudeńko, choć już w niedzielę fajnie wyglądał.

 


Mam też inne dziś obowiązki. Fryzjer i farbowanie włosów- w sobotę wieczór panieński koleżanki jeszcze z liceum! Będzie zabawa!

Anna Wiśniewska

Dzień dobry wszystkim!

 

 


Muszę się skupić i po kolei, bo weekend był mmocno intensywny

 

 


Sobota

 


Rano wyjazd, po drodze wizyta w wielkim centrum ogrodniczym w Toruniu, gdzie chodziliśmy jak oczarowani- ja między kwiatami a Bartek między pierdułkami Gardeny i traktorkami do koszenia trawy

 


Planowo o 16.30 byliśmy na miejscu, komisja zatrzymała mnie sobie na sam koniec więc i podenerwować się zdążyłam, ale pytania miałam dopasowane do stanu mojego umysłu i wiedzy i suma sumarum dostałąm piękną piątkę

 


Tym samym zostałam dyplomowanym specjalistą

 


Pocieszyliśmy się troszkę, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy spowrotem. Nie było tak źle, bo o 1 w nocy byliśmy już w domu

 

 


Niedziela

 


A w niedzielę po śniadaniu wyniosło nas na budowę Chcieliśmy posprzątać ale tylko bałaganu narobiliśmy bo trzeba było opróżnic barak- kupiec się znalazł i wczoraj już go zabrał. No i te wszystkie taczki, worki z cementem, łopaty, grabie, rury i rureczki trzeba było upchnąć w domu. Szczerze mówiąc przeraża mnie ilość tego wszystkiego. Jak wykończyć dom, jak położyć podłogi a przedtem doprowadzić je do stanu prawie sterylnego gdy wkoło wszędzie- bardzo potrzebnych podobno do budowania- śmieci, narzędzi i dziwnych przyrządów?!?

 


Bedziemy przenosić to wszystko z pomieszczenia do pomieszczenia? Bez sensu!

 


Krzysiu pięknie buduje ale ze sprzątaniem po sobie ma problemy- typowy artysta nam się trafił No i ten cały bałagan musimy sprzątać my. A ja mam tendencje do sprzątania gruntownego. Jak zamiatam, to tak, że nie ma pyłka. Gdy wyrzucam śmieci- to wyrzucam bez skrupułów i myślenia, że jakiś tam skrawek czegoś się jeszcze kiedyś przyda. Nie znoszę chomikowania i składania szpargałów. A budowa to budowa... Ile to razy się okazało, że ten brudny i powyginany dziwnie kawał żelastwa, który wyrzuciłam to bardzo potrzebne i bardzo drogie wiertło... A się boję co to będzie wkrótce, gdy takie gruntowne porządki będę robiła na bieżąco

 


Aaa- wyszorowałam drzwi wejściowe. Potraktowane prontem pięknie błyszczą. Teraz widać ich urok

 

 


Melduję, że kafelki w łazience już położone! Jeszcze tylko kosmetyka Krzysiowi została. Szare i wąskie pomieszczenie po położeniu żółto- beżowych kafelek okazało się śliczną, sporą łązienką!

 

 


Pisałam kiedyś, że zadomowiły się u nas nas szpaki "pod strzechą". Nie mamy jeszcze podbitki i ptaszki znalzały sobie u nas miejsce na gniazdo. Małe już wyklute i cały czas słychać słodkie kwilenie gdy się siedzi na tarasie. No i w niedzielę tak sobie tam przycupnęliśmy z Bartkiem a akurat do gniazda wleciał tatuś z robaczkiem. I nagle to słodkie kwilenie zamieniło się w energiczny wrzask, skrzek i awantury! Tak się małe darły do tego robaczka, że uśmialiśmy się do łez! Aż poczekaliśy na następną "dostawę" Mówimy na nie- nasze dzieci, a co!

 

 


Wiecie jak życie człowieka się wzbogaca, gdy ma kawałek ziemi i coś tam sobie posadzi? Człowiek marwi się brakiem deszczu, albo słońca, chwastami przedostającymi się od sąsiada, robalami na drzewkach...

 


Właśnie robalami przejęłam się w niedzielę, bo podczas moich tradycyjnych rozmówek z drzewkami przyuważyłam na nich przebrzydłe zielono- niebieskie robaczki. Sztuk miliony!! Akcja była szybka i już wczoraj, podczas naszej nieobecności ojcowie poczynili stosowne opryski. Mam nadzieję, że te robale obrzydliwe padły! Na śmierć!

 

 


Poniedziałek

 


Rano dopłynęliśmy do Ystad. Po godzince jazdy byliśmy juz u znajomych Szwedów. Ale dostaliśmy łupów! To co myśleliśmy, że będzie zestawem mebli ogrodowych okazało się zestawem wypoczynkowym- trójka, dwójka i fotel. W bardzo dobrym stanie, fajne modele, tylko tapicerka do wymiany. Już widzę te kanapy nowo obite w kawie z mlekiem! Do tego dwa stoły- drewniane, wyszlifowane- cudne będą w ogrodzie i na tarasie Stoliczek szwedzki- pod wazon z kwiatami, jeszcze jeden fotel do gabinetu, żeby sobie na nim w spokoju książeczkę poczytać, trzy skrzynie z pierdułkami do kuchni- muszę dziś zrobić przegląd bo sama dobrze nie wiem co tam jest No i śnieżnobiałą wykładzinę- nówkę, 30 metrów kwadratowych! Jeszcze nie wiem co my z tym zrobimy, ale do czegoś się przyda No i kosiarkę dostaliśmy Wymaga podreperowania, ale jest!

 

 


Cieszę się jak mały dzieciak! Moja potrzeba urządzania wnętrza i dobierania kolorów dostała w końcu materiał i może się zacząć uzewnętrzniać!

 

 


I jeszcze małą wiadomość:

 


Na promach alkohol nie jest już opłacalny- ceny się wyrównały ale perfumy wciąż na bardzo atrakcyjnych warunkach

 

 


A trafiliśmy akurat na rejs, na którym alkohol w knajpce był po 1/2 ceny. Skorzystaliśmy z okazji, i tak Bartek raczył się 12- letnim Ballantines'em a ja Martini Bianco- wszystko w ilościach podwójnych

Anna Wiśniewska

Zasnęłam wczoraj nad własną pracą...

 


Nudna musi być

 

 


To już jutro i po krzyku

 

 


Robiłam wczoraj za inspekcję (zmuszona byłam zabrać na nią też teściową ). Krzysiu wykonał dobrą robotę! Podłoga w kuchni okafelkowana, w łazience też już sporo zrobione- uzgadnialiśmy wczoraj jedynie umieszczenie dekorów. Cieplutko się w domu robi od tych kolorków. Brązowo- żółto- kremowych. Super!

 

 


Muszę też pochwalić swoich chłopaków za polbruk. To ich pierwszy raz a wygląda zawodowo. Co prawda mają tendencje do przedobrzania- np warstwa cementu ma około 5 cm, ale przynajmniej mamy pewność, ze żaden czołg tego polbruku nie będzie w stanie rozwalić

 


Śmiesznie jest. Każdy z nich jest najmądrzejszy na świecie i każdy ma lekko inną koncepcję na jakieś tam szczeguły. No i jak obaj ojcowie ze swoją życiową mądrością wchodzą na mojego męża- to jemu już tylko pozostaje kląć i burczeć pod nosem- co też z zapałem czyni

 


Wczyscy wyglądają jak pięcioletni chłopcy po zabawie w paiskownicy- brudni, umowrusani, z potłuczonymi kolanami ale zadowoleni jak jasna cholera! Od kilku dni wracają do domu przed północą, bo zawiesili sobie halogeny i ciemność im już w pracy nie przeszkadza

 


W sumie już większość gotowa. Został jeden mały kawałeczek no i przycinki- a z tym może być trochę więcej zabawy bo nie mamy odpowiednich narzędzi. Skończy się jak zawsze na fleksie

 

 


No i przyszli do nas wczoraj wieczorem ci ogrodnicy!

 


Dobrze, że i tak owoców żadnych w tym roku jeszcze mieć nie będziemy a trawie przymrozki nie szkodzą. Ale co z naszymi szparagami?!?!

 


Czy ktoś wie, jak chronić zielone w ogrodzie przed tymi majowymi przymrozkami?

 

 


Trawka już na tyle duża, że w przyszłym tygodniu będzie można dosiewać, bo widać już gdzie zostały gołe placki (więcej ichj jest na połowie sianej przez Bartka! ). Fajnie być ogrodnikiem!

Anna Wiśniewska

Witam wszystkich

 

 


Raport z postępujących prac przedstawia się co następuje:

 

 


Punkt pierwszy

 


1/2 polbruku przed domem położona. Ekipa w skałdzie: mąż, ojciec, teść i szwagier klęczą już kolejny dzień przed wejściem i podobno nawet ładnie im to wychodzi. Dziś jadę na inspekcję

 

 


Punkt drugi

 


Krzysiu kafelkuje co tylko może. Kuchnia już też wypłytkowana. Krzysia bolą kolana Dziś jadę na inspekcję to ocenię

 

 


Punkt trzeci

 


Trawka wciąż rośnie. I niestety na własne oczy widziałam, jak obrzydliwe pyłki dmuchawców- mleczy w pląsach przybywają na naszą działkę od sąsiadów- którzy jeszcze nie zaczęli budowy więc na ich działce rośnie dzika łaka

 

 


Z przykrością stweirdzam, że w tym tygodniu strasznie zaniedbuję działkę i budowę- a to z powodu obrony pracy dyplomowej w sobotę w Warszawie. Siedzę w domu i udaję, że się przygotowuję Ja już chyba za stara jestem na naukę. Nie chce mi się po prostu. Czytam sobie materiały i mam wielkę nadzieję, że to wystarczy I oczywiście marzę sobie, że zamiast siedzieć w książkach wydłubuję chwasty spod żywopłotu

 

 


Trzymajcie za mnie kciuki w sobotę po południu

Anna Wiśniewska

Drzwi już pomalowane! Na piękny, cimnobrązowy kolor- ale tylko raz, tak że widać słoje i fakturę drewna.

 


Oswajam się z nimi. Tak przyzwyczaiłam się do otwartych przestrzeni, że trochę mi z nimi dziwnie

 

 


Glazura i terakota w gospodarczym już położona, terakota w wiatrołapie też. Krzysiu zaczął wiec już dolną łazienkę!

 

 


A chłopaki nareszcie wzięli się za polbruk!

 


Równają, poziomują, cudują ile się da. Najbardziej męczą się z moim klombikiem na wrzosy

 


Jutro według planów mają już kłaść kostkę

 

 


Acha! Mamy już zamontowane rynny spustowe! Już teraz nic nie będzie chlapać na białą elewację, bo od tego piany na ustach dostawałam

 

 


W przyszłym tygodniu, jak dobrze pójdzie montujemy piec gazowy

 

 


Udało nam się w końcu sprzedać barak! Będzie można uzupełnić płot, pomalowac go drugi raz (jak wygospodarujemy trochę kasy na to ), wyrównać ziemię i dosiać trawkę. Będzie już bardziej jak w domu niż jak na budowie

 

 


Po ostatnich deszczach trawka utworzyła delikatny, zielony meszek Żeby jej tylko ci ogrodnicy i Zośka nie dokopali

Anna Wiśniewska

Dzień dobry

 

 


Nasz Krzysiu mnie wczoraj bardzo, bardzo mile zaskoczył. Przyjeżdżam ja ci tu na budowę po południu a tu wszystkie drzwi wstawione! Aż się zdziwiłam- przyzwyczajona do otwarych przestrzeni

 

 


I nie jest tak źle! Chłopak się męczył cały dzień, mnóstwo gruzu znów pod nogami i ściany gdzie niegdzie do poprawki tynkowania ale efekt- znakomity

 

 


Drzwi do gabinetu usadowione tak, że nie widać żeby były za duże! Trza pomyśleć o jakiejś premii dla Krzysia chyba

 

 


Co robić z blatem kuchennym, który w jednym miejscu będzie wymagał cięć to sie pomyśli gdy kuchnia bedzie wstawiana. Nie można się za bardzo martwić na zapas!

 


Na razie cieszę się tym, że śliczne drzwi mam już wstawione w domu!

 

 


Chwasty od sąsiadów zaczeły się przedostawać i do nas więc wczoraj nabyłam profesjonalną malutka łopatkę i haczkę i zasuwałam z nimi wkoło żywopłota Zażyczyłam też już sobie od męża kompostownik

 

 


Jak to jest, że gdy się nie ma swojego kawałka ziemi, to na chwasty patrzy się nawet z sympatią- ot roślinki, które mają to nieszczęście, że nikt ich nie lubi bo szybko i łatwo rosną. Natomiast gdy jest się już tym posiadaczem ziemskim, to do usuwania tychże samych roślinek człowiek się zabiera prawie że z nienawiścią i z wielkim zapałem

 

 


Moje upodobanie do grzebania w czarnej ziemi pogłębia się z każym dniem W sklepie ogrodniczym oprócz wyżej wspomnianych narzędzi nabyłam też trzy okrągłe donice. W jednej zasiałam maciejkę- w celach zapachowych stanie na tarasie latem , a w pozostałch dwóch zioła przeróżne. Od bazylii, przez oregano, majeranek, ogórecznik, tymianek, estragon aż do szałwii. Będę pieczone mięsa świeżymi ziołami doprawiać! Ha! Ziółka też postawię na tarasie. Zawsze podobały mi się zielone i kolorowe donice ustawiane na tarasach.

 

 


I to by było chyba na tyle na razie

 


Pozdrawiam czytających i do następnego odcinka!

Anna Wiśniewska

Trawka zaczęła wschodzić!

 


Na razie gdzie niegdzie pojawiły się takie maleńkie, zielone ździebełka, ale wierzę, że przy sprzyjającej pogodzie wkrótce całe nasze pole pokryje się zielonym dywanikiem. Pięknie zakwitła też gala- jabłonka. Ma spore różowo- białe kwiaty.

 

 


Mam też pierwsze kwiatki- wsadziłam pod płotkiem kląb niezapominajek. Bartek coś kręcił nosem na te "chwasty", ale doszliśmy do porozumienia- ja toleruję jego paskudne chojaki a on toleruje moje piękne, kolorowe kwiaty

 


I to by było na tyle wesołych wiadomości

 

 


Jak już pisałam, przyjechały w końcu do nas drzwi. Dziadkowe, drewniane, z okienkami na szybki. W zależności od pomieszczenia, dla którego są przeznaczone mają różną ilość tych szybek. Piękne, ale... ZA DUŻE!

 

 


Bartek podając wymiary miał na myśli wymiary otworów- ościeżnicy, a producent czy tam ktoś inny wziął je za wymiary wewnętrzne

 


W wiatrołapie trzeba przesuwac kaloryfer, w sypialni i łazience ciąć suporex, ale najgorzej jest w gabinecie i spiżarni.

 


W spiżarni to ja nie wiem, jak będzie. Zabudowa kuchenna już się robi, a tu głębokość szafek na ścianie pod oknem po teoretycznym zwiększeniu otworu na drzwi zmniejszyła się do 50 cm. Jak to będzie wyglądać?? Ścinać ukośnie blat, żeby o drzwi nie zahaczał? Beznadzieja!

 


A gabinet? Otwór na drzwi przylega tam bezpośrednio do dwóch ścian. Nawet nie ma czego ciąć, najwyżej- jak mrówki- wrzynać się w ścianę. To przecież nie ma sensu!!!

 

 


Ręce opadywują. Człowiek czeka na te drzwi półtora miesiąca, wykłóca o termin wystawienia faktury (wywalczyliśmy 30 kwietnia), a potem się okazuje, że- za przeproszeniem- pupa biała. Te drzwi są ogromne! Nie planuję na starość aż tak powiększyć swoich gabarytów. Przez nie to i słoń przejdzie!

 

 


A polbruk leży nieruszony... Może dzisiaj?

Anna Wiśniewska

Pogoda nam dopisuje. Jakby na zamówienie była. Tak było przez całą budowę. Kiedy miało schnąć- świeciło słońce, kiedy trzeba było podlewać beton- lało jak z cebra. W ten weekend pogoda zabrała się za nasz ogród. Padało elegancko, podlało wszystkie drzewa i trawę. Ciągle czekamy aż zakiełkuje. Czy ktoś wie ile czasu kiełkuje trawa sportowa? Za wszelkie podpowiedzi w komentarzach do tego dzienniczka- pamiętniczka będę wdzięczna

 

 


Podłoga w gabinecie zagruntowana Robi sie kanarkowo wewnątrz

 

 


Wczoraj przyjechały drzwi wewnętrzne. Wszystkie o 8 cm za szerokie, choć zamawialiśmy standardowe szerokości. Ktoś gdzieś źle policzył i zwymiarował... Nawet nie mam siły się denerwować. Trzeba będzie kuć ściany ale cóż. Budowa to przygoda pełna niespodzianek!

 

 


Polbruk leży i czeka... Chyba zacznę się z chłopakami zakładać, bo go chyba nigdy nie położą

 

 


Dodałam kilka zdjęć do albumu. Takich "ogrodowych"

Anna Wiśniewska

Odkryłam nieznaną mi dotąd zależność- Im więcej się chce w ogrodzie i na budowie zrobić tym szybciej czas ucieka. Zupełnie jakby się ze mną ścigał!

 

 


Plany na wczoraj miałam ambitne ale niestety nie wszystkie udało mi się zrealizować

 

 


Pozamiatałam prawie na błysk podłogę w sypialni i zagruntowałam ją kanarowym gruntem. Może teraz nie będzie się tak pyliło.

 


Zasadziłam cztery jeżynki bezkolcowe. Chcemy z nich uformować naturalną pergolę, odgradzającą sad od części reprezentacyjnej (czyli huśtawki i piaskownicy ) ogrodu. Niestety przy tej okazji rozwaliłam część przyszłego trawniczka. Dosieję jak trawka wzejdzie

 

 


Bartek korzystając z ostatnich momentów, kiedy akcesoria ogrodowe można kupić z 0% VATem, nabył wczorak samopodlewające końcówki do węża, który mamy zakopany w ziemi- tym sposobem dorobiliśmy się profesjonalnej instalacji podlewania ogródka

 


Ale było z nimi zabawy!

 

 


Pierwsza to rurka, z ktorej dziurkami woda leci w górę i na boki. Druga, to takie "słoneczko", też podlewające na wszystkie strony z regulacją strumieni. Trzecia to "słuchawka". Jak w prysznicu. Też można ustawić jedną z kilku opcji podlewania- polecam do malutkich żywopłotów

 


Ale największą furorę zrobiła czwarta końcówka- takie niewiadomoco. Bartek podłączył a tu jak nie chluśnie na niego, terkotało jak mały traktorek i dzikie strumienie wody wyrzucało na wszystkie strony, łącznie z twarzą, brzuchem i nogami mojego męża. A my z Krzysiem na tarasie zwijaliśmy się ze śmiechu!

 

 


I to podlewanie zajęło nam mnóstwo czasu. Najpierw podlewało się samo, przy pomocy tychże końcówek. Ale potem przejęłąm stery w swoje ręce i ze słuchawką chodziłam do najmniej dostępnych części ogrodu i podlewałam żywopłot.

 

 


Zapomniałam o podlaniu szparagów. Dziś muszę naprawić ten błąd. Myślimy o nałożeniu na nie jakiejś folii, coby nie wysychały tak szybko. Wciągamy się w to ogrodnictwo z dnia na dzień coraz bardziej.

 

 


Już wszystkie nasze drzewka mają piękne zielone pączki a nawet listki. Szczególnie jedna jabłonka- gala- prześlicznie wygląda. Czerwone kwiatki zaczynają się u niej rozwijać! Lipa też się chyba zadamawia powoli. Piękne jest to drzewo, wzroku nie można od niej oderwać.

 

 


Na jednej z krokiew pod dachem nad tarasem gniazdo uwiły sobie szpaki. Myśleliśmy o jego zlikwidowaniu, żeby wystające z gniazda pupki ptaszków nie narobiły nam prezentów i bałaganu na reprezentacyjnej elewacji domu, ale okazało się (po zaglądnięciu), że w gnieździe jest już koło 6 jajeczek. No i już nam głupio niszczyć takie gniazdo. Bartek stwierdził, że już te ptaszki polubił, że skoro same do nas przyszły to nie możemy ich wyganiać. No i zostają! Tylko trzeba czymś ochronić elewację...

 

 


A gdy wracaliśmyjuż do Koszalina koło 21.30, w pobliżu naszego domu zauważyliśmy jelonka! Zgodnie stwierdziliśmy, że przeprowadzamy się do bajkowej krainy!

 

 


Plan na dziś- bezwarunkowo zagruntować podłogę w gabinecie! A co dalej to samo wyjdzie...

Anna Wiśniewska

Przyznam się do czegoś bo mi wstyd...

 

 


Dałam się podejść i nabić w balona przez własnego męża

 

 


Pisałam wczoraj na wątku o ogrodach, że do nas przyjechała sześciometrowa lipa . Takie rewelacje doniósł mi małżonek we własnej osobie, telefonicznie, bo on wczorajszy dzień w całości spędził na budowie. Czekaliśmy na tę lipę dość długo i naprawde nie wiedzieliśmy, jaka duża przyjedzie.

 

 


Ogłaszam, że po osobistych oględzinach i własnoręcznym zasadzaniu, stwierdziłam, że lipa ma 3,5 m wysokości, cień daje malutki bo koronę ma jeszcze niewybujałą. Ale to tylko na razie

 

 


Ulżyło mi po tym sprostowaniu a Bartka to kiedyś za takie numery zabiję

Anna Wiśniewska

Ja chyba nie umiem wszystkiego na raz napisać

 


Muszę kawałkami, bo co chwila coś mi się przypomina

 

 


Czekamy dziś na przyjazd kafelek do górnej łazienki. Wymyśliłam sobie sciany malowane, a kafelki tylko miejscami- kafelkowa ściana z wnękami, na której będzie wisieć sobie... miska , prostokąt kafelkowy a na nim umywalka no i kafelkowo wkoło wanny narożnej (której jeszcze nie mamy nawet ). Kolorystyka beż- brąz. Gdyby ktoś miał ochotę, to tutaj te nasze kafeleczki widać w nieco innej aranżacji:

 

 


http://www.opoczno.com/groups/133_1.jpg

 


Dekorek (sztuk cztery) będzie ziołowy, muszelki do mnie nie przemówiły

 

 


A dolna łazienka będzie w takich kolorach:

 

 


http://www.opoczno.com/groups/113_1.jpg

 


Tylko inaczej urządzona, wzorki inaczej położymy ale słoneczna będzie baaardzo

 

 


Wczoraj też kupiliśmy (rzutem na taśmę z niewyobrażalnie wielkim rabatem- zasługa niezwykłych talentów mojego męża ) deski barlineckie na górę. Dąb antyczny- CUUUUDOOOO!- aż mi szkoda, ze na górę, ale takie akurat ilości go były i jeszcze inny, trochę jaśniejszy dąb do drugiego górnego pokoju.

 


Zarówno dół jak i górę kupowaliśmy z resztek serii więc wszystko wyszło nam naprawde mocno tanio. Brdzo cieszą takie zakupy. Jakość materiału doskonała- a stać nas

 


Nie mogę się doczekać, kiedy już będą te podłogi położone!



×
×
  • Dodaj nową pozycję...