Nie uwierzycie co się wczoraj w Konikowie działo!
Z racji tego, ze podbitka wyniosła lekko wiecej niż planowaliśmy i szczerze mówiąc lekko się spłukaliśmy, oraz z racji tego, że Święta za pasem, teściowie postanowili kupić nam pół świnki. Sobie kupili ćwiarteczkę
Mój tato natomiast, ponieważ wychował się na wsi i nie raz "te rzeczy" robił, przejął pałeczkę głównego masarza
Wczoraj to zwierzątko biedne przyjechało, mój mąż jeszcze przed wyjazdem do Warszawy zrobił na podwórku przy domku ogrodowym z beczki wędzarnię, rodzinka się zwaliła do naszego domu jeszcze podczas mojej obecności w pracy i jak przyjechałam do domu o 16.30, świnka była już rozłożona na części a wszyscy szykowali się do kręcenia kiełbas. Co to była za akcja! Mój tato w białym fartuchu i czapeczce z daszkiem- głównodowodzący i reszta wykonująca jego polecenia
Kiełbachy uwędziły się tak koło 22 i wtedy nastąpiła uroczysta konsumpcja dla spróbowania. Jejku! Co za smak! Taki sam pamiętam z dzieciństwa, kiedy jeździłam do babci na wieś i tam mój tato w kominie takie same cudeńka robił
Drażniłam tylko Bartka przez telefon opisem smaku, konsystencji i tym, jak chrupie skórka
Obecnie kiełbaski wiszą w spiżarni na sznureczkach , ja już mam aparat cyfrowy więc dziś będzie wielka sesja fotograficzna
Reszta tego dobrego- czyli szynki, balerony itp. trafią dziś do peklowania a w sobotę ciąg dalszy wędzenia Bartek już wtedy będzie, bo wczoraj prawie płakał, że musi jechać
Zamrażarkę mam też napchaną do wypęku. Kotlety, mięso na pieczenie, żeberka, rolady, boczki i sama nie wiem, co tam jeszcze. No i mnóstwo kości i skórek i ogon!!!!!! dla Kory.
Przygoda była niesamowita z tym wszystkim
A dziś rano trzeba było odskrobywać zamarznięty śnieżek z samochodu...
Troszkę w nocy popadało śniegiem no i przymroziło. Ale bardzo delikatnie. I najważniejsze, że już nie dmucha