Tak patrzę na ten mój dziennik i stwerdzam, że straszny w nim rozgardiasz!!!!A wszystko przez to że na początku miałam problem ze zdjęciami (ciemność widzę ciemność)
Zero wprowadzenia zero jakiegoś porządku.
MOŻE TAK OD POCZĄTKU?!!!!
Całe życie, a mam raptem ...2 lata mieszkałam w bloku. W sumie to ja moi rodzice i moja siostra. Mieszkanko nie powiem duże ładne w idealnym miejscu jeżeli chodzi o nasze miasto.
Mój Mężuś mieszkał w takim budynku komunalnym (trzyrodzinnym) ale ich trochę było - ma 3 braci.
Lata leciały i jakoś spiknęliśmy się - Boże jak to dawno było W sumie to jesteśmy razem lat czternaście a 9 po ślubie. No nie kurde okropnie długo...
Na początku był luzik, pojawił się Wiktor i jakoś spokojnie mieściliśmy się. Zawsze tylko jedno nie dawało mi spokoju, że mój luby nigdy nie czuł się jak u siebie, nie miał swojego miejsca ...
Potem na świecie pojawiła się Sandra, no i tutaj zauważyliśmy, że nasz jeden pokój spełnia funkcję sypialni, jadalni, pokoju dziecięcego i salonu. A więc o jakiejkolwiek intymności nie ma mowy.
Kwestia budowy domu szczerze mówiąc powstała z głupiego... Z rozmowy z moją koleżanką i to dzięki niej temat w ogóle się pojawił.
Zaczęły się rozmowy z moim mężem i rodzicami. Kupno działki za rozsądną cenę to graniczyło z cudem, więc gdy już ją znalazłam to się na nią zdecydowaliśmy, nie za małe pieniądze. Ale raz kozie śmierć!
No i tak pomału po załatwianiu wszelkich fromalności na dzień dzisiejszy czekamy na wznawianie granic - 19 marca 2009r. a potem ruszamy z robotą.
Już nie mogę się na niczym skupić bo myślę o budowie... Boję się... Bardzo, ale każdy mnie pociesza że będzie dobrze.
Oby.