Już ochłonęłam, wiec opiszę co spotkało moją rodzinę.
Jest niedziela wieczorem. Myślami już trochę w pracy, a chłopcy smutni, że ferie tak szybko minęły. Miras postanawia zrobić sobie relaksującą kąpiel w wannie z dodatkiem aromatycznej soli.....Zamknął drzwi od łazienki i w czasie gdy woda nalewała się do wanny, robił małą przepierkę. Junkers, który mamy w łazience, nastawiony na maxa, Wiadomo, przy takich mrozach niełatwo nagrzać wodę. Mirek wygodnie wyciągnął się w wannie i odprężył . Wielokrotnie robił mocny wdech i próbował jak najdłużej wytrzymać pod wodą. Ja kiedyś też tak ćwiczyłam, gdy musiałam na studiach zaliczyć nurkowanie.
Po jakiś 20 minutach wyszedł z wanny, skarżąc się na złe samopoczucie. Był cały czerwony i kręciło mu się w głowie . W ciepłej łazience postanowił się jeszcze ogolić. Poczuł się bardzo źle, miał zawroty głowy, bardzo wysokie tętno i za niskie ciśnienie rozkurczowe. Położył się do łóżka, skarżąc się na potworny ból głowy. Poprosił o wodę. Twierdził też, że chyba na chwilę zasnął......Był pewny, że to przez to, że za długo trzymał głowę zanurzoną w gorącej kąpieli.....
Kuba, prawie 15 letni syn, poprosił, żeby nie wietrzyć łazienki, bo chciał się wykapać w ciepełku. Nalał sobie płyn i czekał, aż wanna napełni się wodą. Wszedł do wanny i delektował się kąpielą. Leżał tam jakiś czas, zresztą zawsze bardzo długo się kąpał. Po jakimś czasie usłyszałam, jakby coś upadło. Poszłam do kuchni, bo koty często ”rządzą” przy garach.....Koty spały na kanapie. Zapukałam do łazienki i spytałam, co się stało. Cisza......Jeszcze raz zapukałam, myśląc, że Kuba mnie nie usłyszał. Znowu nic....... Wreszcie otworzyłam drzwi......Zobaczyłam Kubę leżącego na podłodze.. Oczy miał szeroko otwarte, ale nieruchome, ciało sztywne. Był blady. Wyglądał, jakby nie żył. Nie wiedziałam, co mu się stało. Myślałam, że uszkodził sobie kręgosłup, bo miał niewładne ciało......Błagałam, żeby się odezwał, ale on nie reagował....Nie wiem, ile to trwało....dla mnie zdecydowanie za długo.....
Pomyślałam, że to jakiś koszmarny sen.....dlaczego on się nie rusza, nie odpowiada....To co czułam nie da się opisać słowami. Bezsilność. Ból. Strach.. Przerażenie .... ....
Młodszy syn zaczął krzyczeć, Mirek zadzwonił na pogotowie i wyciągnął syna z łazienki, kładąc na łóżku.
W końcu Kuba się poruszył. Co za ulga. Płakałam jak dziecko....
Zaraz potem weszło trzech sanitariuszy. Natychmiast go zbadali. Kuba oszołomiony spytał tylko, czy może już spać. Zabrali go do szpitala, zrobili wszystkie niezbędne badania. Okazało się, że utrata świadomości spowodowana była zatruciem tlenkiem węgla.
Dzisiaj wypuścili go do domu. Wszystkie wyniki są w normie. Jest zdrowy.
Następnego dnia wezwałam pogotowie gazowe i kominiarzy. Okazało się, że przyczyną zaczadzenia było nieprawidłowe funkcjonowanie komina, mimo że jest drożny. Mamy szczelne okna i drzwi, nie ma prawidłowej wentylacji, nawiewu świeżego powietrza. Komin nie odprowadzał spalin, zaciągał powietrze i działał odwrotnie- wyrzucał spaliny do łazienki.Dodatkowo nasz stary junkers nie ma czujnika ciągu kominowego, który wyłączyłby gaz, gdy temperatura jest za wysoka.
Przy okazji okazało się też, że nasza kuchenka , z której odpadł kurek stanowiła poważne zagrożenie. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Zawór gazowy był otwarty, a wylot zasłaniało metalowa otoczka trzymająca się na smarze. Przy większym ciśnieniu gazu ta otoczka mogłaby wypaść. Rano wystarczyłoby włączyć światło...i już by nas nie było....
Gazownik porządnie mnie objechał.
Sprawdźcie, czy u Was wszystko działa, zróbcie wszelkie przeglądy dla własnego bezpieczeństwa. Unikniecie dzięki temu tragedii. My mamy nauczkę i garść dodatkowych siwych włosów.....i jesteśmy szczęśliwi, że tak to się skończyło