Koza ma na imię Basia i ma 4 miesiące.
Jest również wypożyczana w formie kosiarki sąsiadom.
Ma bardzo miłego właściciela :):)
Dziś w ramach PMS pojechałam na działkę trochę się poznęcać nad chmielem.
Założyłam ubranie ochronne, rękawice, czapkę (bo kleszcze) wzięłam w dłoń maczetę i poszłam w haszcze.
Oczywiście koza jak mnie tylko zobaczyła to już wiedziała - jedzonko.
NIe odstępowała mnie na krok i meczała na mnie jak zbyt wolno dostrczałam liści chmielu.
Nagle usłyszałam ciche "Dzień dobry" - w oknie siedział mały chłopiec. Pomachałam mu - i to był bład.
Za chwilę w ogródku pojawił sie mój mały sąsiad. I się zaczęło.
Mnie pot zalewa oczy, bo szapię się z chmielem a tu kanonada pytań :
- a przyjdzie pani do nas ?
- a ma pani dzieci ?
- a dlaczego nie ma panie dziewczynki tylko chłopców ?
- a co pani trzyma ?
- a to nie jest miecz ? Bo ja mam miecz. Prawi taki jak pani maczeta.
- a ja mam wieloryba. Ma pani wieloryba ?
- a chce pani kozę ?
- a ja mam 4 lata i chciałem obedrzeć kozę ze skóry
- może pani zawołać swoje syny ? (pisownia oryginalna)
- a dlaczego pani syny (!) nie mieszkaja tutaj ?
- a gdzie mieszkają ?
- aaa nasza wieś tez jest daleko, ale u nas są tylko krowy.
- a kiedy przyjdą pani syny?
-.....
Wiem dlaczego nie chcę mieć już dzieci :)
Szczególnie po tym jak chłopiec zdjął chodak, ktory miał na nóżce i z całej siły przywalił psu, ktory się tam pętał. W łeb.
Pies jęknął, zaskomlał i uciekł.
Spytałam dla czego bije psa ?
Usłyszałam,że chciał , żeby sobie poszedł.
To zaproponowałam :
- daj mi na chwilę swój chodak - przywalę Ci w łeb, bo też chcę , żebyś już sobie poszedł
I tu nastąpiła konsternacja mojego 4-letniego sąsiada...poszedł.
Na szczęście przyszedł sąsiad-tata - pogadaliśmy trochę - zaproponował pomoc, zarówno w kwestii kozy jaki i osobistego wyrywania chmielu :) Miły gość :) Szkoda, że dziwnie wychowuje dziecko...