Jak się okazało mój wniosek musi "stanąć na komisji " - miała być skrócona procedura, ale ......... a może była skrócona procedura ?
W piątek "nie stanął". Ale "stanął" we wtorek. I we wtorek miałam się dowiedzieć jaka jest decyzja.
Mój Pan z Banku dzwonił i dzwonił do analityka a analityk ( już wiem dlaczego kojarzy mi się z "analem") odpowiadał, że nie ma sprawy - nie ma przeszkód - wszystko wskazuje na to , że decyzja będzie pozytywna.
Koło południa we wtorek telefon z mojego oddziału ( ja już na widok tego numeru dostaję lekkiej schizy) ,że KOSZTORYS NIE TAKI.
No nie - kosztorys zrobiony przez fachowca, podspisany przez fachowca, zgodnie z Seconbudem, dostosowany przeze mnie przez 6 godzin pewnej soboty ( bo oczywiście nie takie kategorie jak dla banku :):)) a TU NIE TAKI ?
Na szczęście anal-ityk powiedział CO jest nie tak. I kazała poprawić - czyli odjąć 20 % :):)
Poprawiłam raz. Podpisałam. Zeskanowałam. Wysłałam.
Telefon - jeszcze nie tak. NIe wolno wykazywać postępu prac wykonanych do dziś - prac ma być za 0 pln. Oooooooookkkkkkkkk.
Poprawiłam raz. Podpisałam. Zeskanowałam. Wysłałam.
Mój Pan z banku zadzwonił o 17.00 już mocno poirytowany na kolege anal-ityka i mówi, że dzwoni do chama i dzwoni a tu dalej nic !!!
Mówię : luz - ja i tak już zaczynam lewitować. Czekamy do środy.
I w środę rano dzwoni mój Pan z Banku :
- Pani D. - jest decyzja
- Niemożliwe - mówię zgryźliwie nieco
- To decyzja pozytywna !!!!
- No - mówię- to mamy w końcu radosne wypróżnienie !
Facet z banku mało się nie udusił, tak rył ze śmiechu.
A jak ochłonął to rzucił :
- Ale - są warunki.
KUŹWA - myślę - nic tylko przed komisją mam zatańczyć na rurze !
- Musi pani zaznaczyć jeden krzyżyk we wniosku i postawić parafkę
Myślę - ok - damy radę - juz zakładam kurteczkę
- I musi Pani mi przywieźć oryginał kosztorysu podpisany przez kogoś z pieczątką i uprawnieniami.
- A jak Pan myśli - pytam - jaki kosztorysant podpisze ten stek wypierdzianych bzdur nie mający nic wspólnego z prawdą ? Pomijam fakt, że ten pan jest z Krakowa. Ale ok. Podpisze mój Kier-bud (szacuneczek dla Pana Tomka).
- Może być.
Telefon do mojego Kier-buda - mówię jak jest. Facet nie ma problemu
- Droga pani w ciągu godziny jestem u pani.
I tak było.D.. w samochód , do banku
Wpadam do banku :
- Witajcie moje słoneczka - walę od progu.Wszystkie ryjki uśmiechnięte :)
A zza winkla ( gabinet Pani Dyrektor Oddziału ) słyszę :
- Czy to pani D ? No słyszałam, słyszałam, że udało się nam w końcu z tym kredytem.
Szczena na butach :):) TAK POWINNO BYC W KAŻDYM BANKU !
A mój Pan mi daje wniosek o kartę kredytową , bo to pakiet.
Dobra - pierd...lę biorę nawet na 500 %, wsioryba.
A że dzionek miałam raczej pod znakiem niżu intelektualnego i podjęcie jakiejkolwiek decyzji stanowiło problem powiedziałam, że zabiorę do pracy i wypełnię.
No i tak zrobiłam.
Patrzę w ten wniosek i patrzę- kuźwa, czy to wniosek na misję promem kosmicznym na Marsa ? Dlaczego to takie w-dupę-skomplikowane ?
Ale zadzwoniłam do mojego Pana z Banku i mówię:
- Jestem u pana o 17.00 z mężem to podpiszemy oba wnioski od ręki.
Robimy wjazd do banku a tam - siedzicie ? - oba wnioski powypełniane, już czekają , plik 100 dokumnetów do podpisania i usmiechnięte panie :):)
Kawusia pitu pitu - no ameryka !