Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    8
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    92

Entries in this blog

Missia

Moja Oliwia

Hydraulik zakończył swoją pracę. Uf - dużo nie udało mu się chyba zepsuć. Dziś rano przyszli panowie od wylewek. Mieli robić wylewki miksokretem. Ale zaraz sobie poszli. Po zrobieniu przez nich pomiarów okazało się, że ostateczna warstwa wylewki będzie miała ok. 10 cm grubości. Trzebaby było dołożyć jeszcze przynajmniej 4cm styropianu(łącznie 14 cm). I zaczęły się gorączkowe rozmowy telefoniczne (ja i mój mąż). Przy okazji wyszło, że wysokość pomieszczeń w naszym domu będzie wynosiła ok 2,5m. W propjekcie było 2,6m. Najzabawniejszy jest fakt, że panowie od wylewek chcieli mi zostawić mały prostokącik przy drzwiach balkonowych, niższy o ok 3cm. od pozostałych pomieszczeń, poto aby parkiecik ładnie wszedł w takie wcięcie (zostawione tak jak przy oknach na parapet). Pomysłowość ludzka nie ma granic... Pewnie to wcięcie powinno zostać, i pewnie tam powinien zmieścić się parkiecik - ale wcześniej o tym nie pomyśleliśmy. Panowie od wylewek poszli więc sobie po godzinie naszych gorączkowych rozów telefonicznych. A ziąb na dworze przeraźliwy, nawet się im nie dziwię.
Missia

Moja Oliwia

Dzisiaj przyszedł hydraulik, a ja siedzę w pracy i pot po mnie spływa na samą myśl co może wyjść nie tak (np. karolyfer w szafce pod zlewem w kuchni). I oczami wyobrażni widzę te bruzdy w ścianach i w naszym świeżutkim, pieknym tynku. Hydraulik się uparł, że przyjdzie dopiero po wykonaniu przez nas tynków. A teraz wydzwania do mnie co 10 minut z zapytaniem czy może rozkuć kawałek ściany.

Najbardziej martwią mnie jednak okna... czy aby się nie rozeschną. Ponieważ zamontowaliśmy okna drewniane tuż po wtykonaniu tynków gipsowych, które teraz wysychaja. Dzięki Bogu, jest ładna pogoda, bo domu niczym nie ogrzewamy - zastosowaliśmy wietrzenie. Wkład kominkowy zakupiliśmy ledwie w sobotę.

A po hydrauliku czekaja nas jeszcze betonowe wylewki.

Missia

Moja Oliwia

w naszym domu jest światło !!! Niedługo nadejdzie godzina prawdy - czy wszystkie włączniki podłączone są do właściwych żarówek? Robocizna elektryki (w tym, projekt przyłącza ziemnego, wymiana er-betki na stała skrzynkę - materiały wykonawcy, 71 punktów, 2 przyłącza komputerowe, 1 telefoniczne, 2 telewizorowe)- 7 500 zł netto.
Missia

Moja Oliwia

Uff, dostaliśmy kredyt z banku PKO SA. Pani która nas obsługiwała jest wspaniała ... cierpliwie czekała na cały stos dokumentów.

Będziemy mieli kominek....

Zapłacimy elektrykom... hurtowniom, które nas kredytowały przez kilka tygodni.

Missia

Moja Oliwia

Chwilowo mamy kolejna wymuszoną przerwę w budowaniu. Przyczyna prozaiczna: pieniądze. Czekamy na kredyt. Muszę z dumą stwierdzic, że dotąd, udało nam się wybudować stan zamkniety za pieniądze uzyskane ze sprzedaży kawalerki w Warszawie (29 m2)+ dwie niewielka kwota z książeczek mieszkaniowych + drobna pomoc rodziców. Ale jest ciężko - już nie pamiętam kiedy kupiłam sobie jakiegoś łacha. Jedyną rozrzutnością na jaką pozwoliliśmy sobie w czasie trwania budowy to zakup Nowofunlanda. Daltego mamy już dosyć tej żelaznaj dyscypliny, która za chwilę skończy sie rozwodem i poprosilismy o kredyt. Cierpliwie czekamy...

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: Missia dnia 2002-11-20 11:10 ]

Missia

Moja Oliwia

Na naszych budowlańców mamy jedną metodę: "dobry i zły policjant". Mój mąż, który częściej przebywa na budowie jest z nimi w ciepłych, kumplowskich stosunkach - wiadomo dla znajomych buduje sie lepiej. Ja wpadam rzadziej ale zaczynam od wyszukiwania błędów i "czepiania się". Czasami podsycam w ekipach ducha rywalizacji opowiadając jakie to straszne przejścia mieliśmy z poprzednimi budowlańcami. Każda następna ekipa stra się być lepsza. Metody wyżej opisane zdają egzamin na 100%.

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: Missia dnia 2002-11-20 16:05 ]

Missia

Moja Oliwia

Na naszych budowlańców mamy jedną metodę: "dobry i zły policjant". Mój mąż, który częściej przebywa na budowie jest z nimi w ciepłych, kumplowskich stosunkach - wiadomo dla znajomych buduje sie lepiej. Ja wpadam rzadziej ale zaczynam od wyszukiwania błędów i "czepiania się". Czasami podsycam w ekipach ducha rywalizacji opowiadając jakie to straszne przejścia mieliśmy z poprzednimi budowlańcami. Każda następna ekipa stra się być lepsza. Metody wyżej opisane zdają egzamin na 100%.

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: Missia dnia 2002-11-20 16:05 ]

Missia

Moja Oliwia

Nasz domek nazywa się Oliwia - tak nazywał się projekt i tak już zostało.

Szczęśliwie jesteśmy już po zamontowaniu okien, drzwi zewnętrznych i bramy garażowej. Budowaliśmy zgodnie z prawem, że jeżeli cos może się nie udać to się nie uda. I po każdej takiej małej katasrofie prosiliśmy o pomoc wynajętego architekta (p. Jakuba, doświadczonego budowlańca i projektanta wnętrz)żeby zaradził. Teraz okazuje się, że dom mamy bez wiekszych błędów - co bardzo dziwi każdą koleją ekipę, która robi wykończenie wnętrz.

Część katastrof popełniliśmy na własne życzenie - przesunięcie ściany w salonie, przez co rozjechała nam się więźba. Przez miesiąc szukalismy architekta, który przeprojektowałby nam dach (większość architektów których przywoziliśmy na budowę stwierdzała prosto: nie da się i zalecała burzyć ścianę - w najlepszym przypadku. Nie wspomnę o pomysłach z wygladem dachu. Bardzo mnie wtedy dziwiło, że ja dysponuje większą wyobraźnią i lepszyi pomysłami na uratowanie dachu od rasowych artystów. Aż w końcu niebo nam zesłało p. JAKUBA.

Missia

Moja Oliwia

Nasz domek nazywa się Oliwia - tak nazywał się projekt i tak już zostało.

Szczęśliwie jesteśmy już po zamontowaniu okien, drzwi zewnętrznych i bramy garażowej. Budowaliśmy zgodnie z prawem, że jeżeli cos może się nie udać to się nie uda. I po każdej takiej małej katasrofie prosiliśmy o pomoc wynajętego architekta (p. Jakuba, doświadczonego budowlańca i projektanta wnętrz)żeby zaradził. Teraz okazuje się, że dom mamy bez wiekszych błędów - co bardzo dziwi każdą koleją ekipę, która robi wykończenie wnętrz.

Część katastrof popełniliśmy na własne życzenie - przesunięcie ściany w salonie, przez co rozjechała nam się więźba. Przez miesiąc szukalismy architekta, który przeprojektowałby nam dach (większość architektów których przywoziliśmy na budowę stwierdzała prosto: nie da się i zalecała burzyć ścianę - w najlepszym przypadku. Nie wspomnę o pomysłach z wygladem dachu. Bardzo mnie wtedy dziwiło, że ja dysponuje większą wyobraźnią i lepszyi pomysłami na uratowanie dachu od rasowych artystów. Aż w końcu niebo nam zesłało p. JAKUBA.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...