Nefer - JAZDA PO BANDZIE. Teściowej Dedykuję :)
A więc było tak :
W czwartek przylecieliśmy ok. 15.00 do Paryża ( po przesiadce w Zurichu - było super, bo ja kocham latać)
Na dzień dobry ar z nieba, taksówka z klimą i "chłodny" rachunek - 50 Euro.
Hotel Marriott położony w spokojnej, bo bogatej dzielnicy (Levallois Perret). To już po drugiej stronie tabliczki "Paris". Po zainstalowaniu się ruszyliśmy na "rozpoznanie walką". Metro nie tak daleko. Udało nam się zakupić bilet typu "Visit Paris" na 5 dni - poruszamy się całą komunikacją w obrębie strefy 1-3 - koszt 50 Euro dla dwojga :) Nie jest źle.
Postanowiłąm rozpocząć od Opery. Potem przeleźliśmy do St. Lazare i tam kolacyjka. Steki, wino, krem czekoladowy (żadnych żab Parr :):) )Jeszcze była Madlaine i Plac Zgody i po raz pierwszy naszym oczom ukazała się Wieża - ale póki co z daleka :)
Jesteśmy oswojeni z dzielnicą i o stacji Anatole France mówimy "nasza stacja metra". Temperatura zwala z nóg, ale co tam...:) Po drodze w sklepie "u Turka" kupujemy sok pomarańczowy za mniej niż 6 Euro :)
Drugiego dnia ruszyliśmy na Łuk Triumfalny - ten na Pl. De Gaulla. Oczywiście - muflony - musiliśmy popatrzeć na to słynne rondo i panujący na nim ruch kołowy - totalna paranoja. Na pewno nie pojedziemy tam samochodem :)
I na piechotkę przez ulicę generała Klebera do Placu Trocadero - a tam zalegliśmy na chwilę mocząc nogi w fontannie, w cieniu Tour Eiffel :)
No to już nie można było odpuścić - idziemy na wieżę.
Staliśmy w kolejce tylko 1,5 godziny do kasy - ale warto było. Wjechaliśmy na maksa wysoko - widoki piękne - do wglądu kilka w stopce.
Żar lał się z nieba, więc postanowiliśmy przepłynąć się statkiem po Sekwanie i zobaczyć to wszystko z wody. Wyraliśmy Bateaux Parisiens - czyli pierwszy z brzegu, najszybciej odpływający :):) W tej temperaturze marzyłam o wodzie.
Wycieczka 2 godzinna - bardzo polecam - tylko strzaskałam się na mahoń i wieczorem płakałam cichutko :)
Obiad na Trocadero - gumiany stek tym razem Ale dobre wino i genialne Brownie :):) Zresztą zadowoliłabym się tylko wiadrem lodu z sokiem pomarańczowym.... :) Powrót do hotelu :) Uffff Ale to nie koniec - nocna wieża Eiffla i Łuk Triumfalny - Całe Champs Elysees zostało zatrzymane przez Włochów którzy świętowali pod Łukiem wygrany mecz :) Rondo też stało :):)
Dzień trzeci - sobota - dzień zakupów paryżan. Beznadzieja. Ceny kosmiczne - sprawdzaliśmy głównie GAP i takie tam - ludzie wyrywający sobie T-shirty za 40 Euro za sztukę.. Kupiłam NIC - będę wspierać nadal polski handel :):) Poleźli - nie wytrzymaliśmy- pod Mousee De Louvre :):) Ale zatrzymaliśmy się na fontannach pod Piramidą - BOSKO !!!! Muzeum robi duże wrażenie. Obiadek zaliczyliśmy na Rue de Rivoli - na tyłach Luwru - klimatycznie - za oknem ulubiony park Słowackiego :) Wróciliśmy do hotelu na prysznic ( zawsze tak robiliśmy, bo nie sposób było zdzierżyć tej lampy i człowiek był cały mokry...brrr...)
A wieczorem zarządziłam - Boulevard de Clichy - czyli Moulin Rouge, Pigalak i takie tam.... moje ulubione :):)
Kolację zjedliśmy vis a vis Moulin Rouge. Dlaczego vis a vis - ano wejściówka 140 Euro od głowy - co dla mnie jako osoby niezbyt zakochanej w musicalach jest nie do przyjęcia .
Najpierw dwie dziwki prały się po ryjach na środku przejścia dla pieszych a potem Francja się cieszyła, że wchodzi do półfinału MŚ - nie chcecie wiedzieć co się działo na ulicach :):) i w metrze ( przestało troszkę działać :)) I pod Łukiem Triumfalnym .... tia.....
Niedziela - pod znakiem Luwru - wrażenia takie sobie - chyba za dużo na raz .... Przeszłam poważny kryzys i odmówiłam dalszej współpracy - zalegliśmy w knajpie na przeciwko Palaise Royal - tyż piknie :)
Wróciliśmy do hotelu i już nigdzie nam się nie chciało chodzić
W poniedziałek - relaks - jeżdziliśmy autobusem wycieczkowym po Paryżu ( takim piętrowym - my na górze ) Trochę to potrwało a potem pojechalismy obejrzeć największy Łuk w Paryżu w dzielnicy Le Defence - wieżowce, szkło i aluminium i wszystko ogromne ( metro, które tam jeździ ma wielkie koła z lanej gumy - baaaardzo mi się podobało - tak szuuuuumiało)
A we wtorek lecieliśmy cały dzień do domu ( ale na lotnisko pojechaliśmy specjalnym autobusem za 9 Euro/szt )
I tak to było w skrócie :):) Dziękuję wytrwałym :):)
P.S. Jeśli wybieracie się do Paryża to musicie się przygotować na 100 Euro na głowę za 2 posiłki + picie (1,5 w metrze do 3 Euro w sklepie za butelkę albo 1 Euro za wodę od Araba z wiadra z lodem :):)) + wjazdy do miejsc turystycznych (tylko pierwsza niedziela miesiąca w Luwrze za free, inne od 9 do 20 Euro / szt) + transport. Mówią za ogół po angielsku :). Dobre buty i pesłoneczne szuwaksy - is a must :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia