Tylko spokój nas uratuje...
I tak to jest z tymi fachowcami...
Zacięłam się, że przez najbliższy tydzień w ogóle nie pokarzę się na budowie, bo nie mam ochoty oglądać naszego majstra. Ale po przemyśleniach stwierdziłam, że źle zrobię tylko sobie jak nam coś zrobią nie tak. I oczywiście po pracy... pojechałam.
Zastałam "mrowie" ludzi uwijających się przy więźbie. Podeszłam do naszego majstra i się pytam, czy mam mi coś do powiedzenia (przypominam: na temat kolejnego spotkania, które się nie odbyło, a miały być rozrysowane schody i miało być na 100%)... a nasz majster ze stoickim spokojem pyta się "ale o co chodzi? co się stało?"...... bez komentarza.....
Ale więźbę nad garażem wczoraj postawili. I tyle... miodu na moje skołatane serce.
A schody? nie wiadomo kiedy powstaną....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia