Szczęście nie trwało długo
To zapewne początek niepowodzeń związanych z budowlanką. Wczoraj gdy zalepialiśmy dziury w ścianach po hydraulikach i elektryku padał sobie niezbyt mocny deszcz. Cisza w domu, tylko latarka w natarciu i nagle taki dźwięk - kap, kap, kap. Uuuuuuuu pomyśleliśmy nie jest dobrze, poszliśmy za dźwiękiem i okazało się, że leje nam się z komina w salonie, masakra jakaś, to dopiero rok od zakończenia robót na dachu. Mąż stwierdził, że dobrze się stało, że to teraz, a nie jak już zrobilibyśmy ocieplenie i na to kartongipsy - optymista bo wtedy to chyba wkurzyłabym się po całości. Dzwonię do faceta z ekipy, a ten mi mówi, że dach pewnie usiadł no i się gdzieś rozszczelniło, śmiać mi się z niego chciało, fuszerę odwalili, a teraz zwalają na rozsychanie się więźby. Nie wiem co teraz będzie, nie wydaje mi się, żeby to poprawili i będzie ok.
Z tematów wykańczania (się) elektryka zrobiona, pierwszy etap instalacji odkurzacza centralnego, nad którym bardzo długo rozmyślaliśmy również zrobiony. Niedługo wstawię zdjęcia, bo niestety, ale zaległości mamy straszne. Z dobrych informacji (przynajmniej mam taką nadzieję) na dniach wchodzą tynkarze i wtedy zrobi się bardziej domowo
2 komentarze
Rekomendowane komentarze