Dziennik Ewy i Sebastiana
No, minęło kilka miesięcy od ostatniego wpisu. Teraz muszę wysilić szare komórki (jeśli wbrew powszechnej opinii o blondynkach posiadam takowe) i przypomnieć sobie co się w tym czasie działo. A działo się wiele...
Mój idealny mężczyzna razem z wujkiem malarzem zabrali się na początku grudnia za malowanie sypialni. Ja już wcześniej położyłam odkupione za grosze od znajomego wykładziny więc nasza część sypialniana zaczęła nabierać cech mieszkalnych. Potem jak to zwykle z geniuszami bywa wpadłam na genialny pomysł, żeby sobie pojechać do rodziny do Elbląga. Na skutki nie trzeba było długo czekać. A zaczęło to mniej więcej tak:
Czas akcji: 7.12.02 r., Elbląg, godzina 2 rano.
W rolach głównych: Ewa – w ciąży, 3 tygodni przed terminem,
Sebastian – dzień wcześniej zabalował z bratem, teraz śpi bardzo smacznie nie przeczuwając co się święci,
Fabian – najgłówniejszy z głównych, właśnie wybiera się w najważniejszą podróż.
Ewa, stukając Sebastiana w ramię – Sebastian, chyba rodzę.
Sebastian, nie do końca przytomny – Ale mi się tak chce spać.
Ewa, nie do końca przekonana czy rodzi – No dobra, to śpij dalej.
I tak to się zaczęło. Dodam jeszcze, że zanim wyjechaliśmy do Gdyni zdążyłam jeszcze kupić border do pokoju Fabiana bo nigdzie poza Elblągiem go nie widziałam. To się nazywa poświęcenie dla sprawy (albo raczej głupota nieświadomej) Do Gdyni dojechaliśmy ok. 15tej, łamiąc wszystkie przepisy (ja nadal nie byłam pewna czy to już). W szpitalu obejrzeliśmy skoki Małysza a kilka godzin później przyszedł na świat nasz Fabian. Chudy jak tatuś i długi jak tatuś. Na szczęście chociaż kolor oczu i włosów ma po mnie
Także siedzieliśmy sobie w szpitalu (cały tydzień) z synkiem a w międzyczasie tatuś z dziadkami w tempie wielce przyspieszonym przysposabiali nasze mieszkanko. Kiedy wróciliśmy do domu wszystko było już rozpakowane i posprzątane także mogłam skupić się całkowicie na karmieniu i karmieniu i ... i karmieniu
Na początku planowaliśmy zrobić na gotowo tylko nasze 2 pokoje, gabinet, pom. gospodarcze, łazienkę i kibelek dla gości. Jak to zwykle z planami była prawie nic z tego nie wyszło. Do świąt udało się zrobić na gotowo tylko pom. gospodarcze robiące na razie za kuchnię i WC. Do tego mieliśmy docelowo pomalowane nasze sypialnie, wstępnie wybiałkowane sypialnie na poddaszu i gabinet przemianowany na pokój dzienny. Część dzienna służyła wtedy za magazyn materiałów budowlanych, kwiatów i mebli rodziców.
Potem były święta i przystrajanie domu i nasza wspaniała pierwsza własna i najśliczniejsza na świecie choinka która stanęła na środku salonu. W domku było ciepło i przytulnie a synek śliczny i zdrowy i przesypiał całą noc (i tak mu zostało) I tak w sielankowym nastroju minął nam grudzień.
C.D.N.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia