Dziennik jajusia
... no i nadszedl kolejny etap budowy.
Najpierw przyjechala dostawa wiezby. Oj, cos duzo tego jak na taki maly domek! Juz sie wystraszylismy, ze nasi specjalisci cosik sie pomylili albo ze sie troszke zle dogadalismy... Te "troszke" kosztuje ale niezle pieniazki... Mamy tylko nadzieje, ze to wszystko jest potrzebne. Moze te nieliczne "o tu przedluzymy" i "a tu wyrownamy" dolozyly metrow. Oprocz tego bedzie i deskowanie... No i heblowane deski na podbidke...
W kazdym badz razie za duzo czy nie, zaczela sie praca przy naszym dachu. Zdjecia przyszly tym razem bardzo szybko i moglismy sie od razu zachwycac tym co juz zrobili.
Bo naprawde sie zachwycamy! Tak ladnie wyrzezbione sa nasze krokwie, ze zachwytom nie ma konca. Napewno bedzie, jak przyjdzie rachunek...
No i znowu byly odwiedzinki... Jak zawsze, gdy zaczynamy nowy etap. Zawsze sa jacys ciekawscy.
Juz teraz zaczela sie praca z kosztownymi i niestety bardzo narazonymi na "pozyczanie na wieczne nieoddanie" zeby to tak ladnie ujac materialami, ze moj niestrudzony tatko juz nie moze po nocach spac! I wedruje! w pidzamie (czasem i bez ). Dobrze ze nasze plany i te ewentualnosc wziely pod uwage i tez na to bedzie lekarstwo. Juz niedlugo, ale to w innym wpisie.
Liczylismy na dodatkowy pokoj, jak to z opowiadan naszego nadpobudliwego murarza wynikalo, ale nici z tego. Cos mu sie poplatalo z ta materia. Czyli oprocz powiekszonych pokoi na poddaszu nie zmieni sie nic. No prawie nic
Pare zmian jest, ale to drobnostki... Szkoda tylko, ze wszystkie drobnostki musza cos kosztowac.
Po niedzieli praca rusza cala para i znowu bedzie o czym pisac. A za dwa tygodnie przekonamy sie o wszystkim na wlasne oczy. Jedziemy do domu, na cale trzy tygodnie!
Nowe zdjecia na wyzej podanej stronie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia