Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    70
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    408

"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia


alice

540 wyświetleń

21-24.04 (środa-sobota)

Mimo wczorajszych obaw, wszystko jakoś się ułożyło. Zarówno dostawa betonu i jego wylanie, jak i konfrontacja z ekipą. Aż serce rośnie patrząc na nasze “małe” lądowisko. Można organizować potańcówkę, jest gdzie poskakać. Tylko działka zrobiła się jakaś taka mała. Ale to chyba tylko takie złudzenie.

http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/ladowisko.jpg" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/ladowisko.jpg

Podstawa, to mieć twardy grunt pod nogami

 

 

Jakoś doszliśmy do kompromisu z ekipą, zapłaciliśmy im teraz o co prawda o 1 tys. zł więcej, ale o tyle samo zostanie zmniejszona kwota na którymś z kolejnych etapów budowy. Wszystko zostało udokumentowane stosownym aneksem do pierwotnej umowy.

W ciągu kolejnych dni po wylaniu podkładów pod przyszłe posadzki, ekipa dokończyła ocieplanie fundamentów i trochę uprzątnęła teren budowy. Zaczyna to powoli mieć ręce i nogi. Można zacząć murować ściany. Tyle tylko, że na razie nie ma ceramiki. Tzn. jest ale w hurtowni na drugim końcu Warszawy.

 

24-25.04 (sobota-niedziela)

I zaczęła się prawdziwa jazda. Po sobotniej porannej wizycie Kasi na budowie, odebraniu prac przez kierownika (zamknięcie stanu zero) i wyznaczeniu harmonogramu robót na kolejne dni, wreszcie zabieramy się na poważnie za przeprowadzkę. Mamy na to w sumie tydzień. Trzeba jednak wpierw posprzątać garaż i dokupić dodatkowe regały. Przez najbliższe kilka miesięcy garaż będzie odgrywał bardzo istotną - z punktu widzenia logistyki – rolę w naszym życiu. Na powierzchni niecałych 17 mkw. mamy zamiar zgromadzić część naszego dotychczasowego dorobku. Tylko czy to się uda? Patrząc na systematycznie rosnącą liczbę pudeł, kartonów, skrzynek i worków zaczynamy w to mocno powątpiewać.

Część rzeczy i tak pojedzie z nami do teściów, bo gdzieś żyć trzeba. W niedzielę przyjeżdża na nasze osiedle kolega Kasi z pracy z dużym Fiatem Ducato i robimy pierwszą wywózkę do Legionowa. Żeby nie psuć sobie znowu nerwów, nawet nie będę pisał jak fajnie znosiło się kanapy i szafki z trzeciego piętra. Dobrze, że Piotrek okazał się facetem skorym do pomocy i sam z własnej, nieprzymuszonej woli pomagał nam jak mógł. Takich ludzi to można szukać ze świecą.

Po 3 godzinach mieliśmy przetransportowane najważniejsze rzeczy do teściów. Sił niestety nie starczyło już na popołudniowe prace, więc w rodzinnej atmosferze spędziliśmy tą ostatnią niedzielę na Strumykowej. Jestem przy tym zły, że nie udało mi się dostać urlopu na poniedziałek, przez to będziemy mieli o jeden dzień mniej na prace przeprowadzkowe.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...