"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia
5.08 (czwartek)
Dzień z uwagi na zajęcie nie wymagające wielkiej filozofii – sprzątanie – mija bardzo szybko. Wreszcie i w Warszawie żar leje się z nieba, co z jednej strony może cieszyć, z drugiej jednak mam na uwadze naszych dekarzy, których musi nieźle przypiekać na dachu.
Uzgadniam z ekipą, że po wyjęciu okien połaciowych w ich miejsce na razie zainstalują płyty (jakąś sklejkę), bo strach taki chodliwy towar zostawić bez nadzoru. Dobiją do krokwi łaty i ściągną sklejkę drutem.
6.08 (piątek)
Coraz bardziej brakuje mi moich kobietek. Nadzór telefoniczny prac ze strony małżonki też wymaga sporej cierpliwości Nie pozostaje nic innego, jak tylko tłumaczyć obrazowo wszystkie działania i fazy prac i z pokorą przyjmować kolejne wskazówki. A i tak pewnie będzie coś źle.
Wczesnym rankiem spotykam się na działce z przedstawicielem firmy zajmującej się stolarką okienną. Bierze wymiary i jak to zwykle w takich razach bywa, zasiewa ziarno niepewności. Mamy do rozważenia trzy istotne kwestie. Po pierwsze, czy przy tak małym otworze okiennym w spiżarce nie lepiej będzie zamontować nieuchylnego okna ze specjalnym nawiewnikiem? Po drugie, czy nieruchome skrzydło, jedna z trzech części drzwi balkonowych, nie powinno mieć szerszych szprosów, tak by licowały z częścią ruchomą? I ostatnia sprawa, czy będziemy poszerzać otwór w drzwiach prowadzących z naszej sypialni na taras, tak by drzwi były identyczne jak druga para prowadząca z salonu na taras? W takim wypadku trzeba będzie podkuć/skrócić trochę murek (jakieś 3-4 cm). W dwóch ostatnich przypadkach jestem niemal pewien, że odpowiedź będzie twierdząca. Jeśli chodzi o spiżarnię, to Kasia ma chyba inną koncepcję.
Facet od okien okazuje się na tyle sympatyczny, że zabieram się z nim do warsztatu odebrać Kasi samochód z przeglądu. Potem załatwiam sklejkę, co wcale nie było tak prostą sprawą jakby się mogło wydawać. A przy tym drożyzna, że….
Jak zwykle, kiedy nie były potrzebne, to po działce walały się resztki drutu wiązałkowego. Planowaliśmy go zużyć do przymocowania płyt na oknach połaciowych. Niestety, w międzyczasie drut gdzieś wsiąkł. Znaczy się, znajdzie się w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie. A tak musiałem pojechać i dokupić za “dychę”. Przy okazji miałem szczęście być świadkiem ciekawego zjawiska atmosferycznego. Podczas gdy starałem się nabyć stosowny drut w hurtowni, przeszło nad nią spektakularne oberwanie chmury (swoją drogą, ciekawe które już w tym roku?). Pełen obaw zadzwoniłem do ekipy pracującej na dachu co by przygotowali się na “lanie” i przynajmniej prowizorycznie zakryli otwory po oknach połaciowych. W oczekiwaniu na ustąpienie deszczu minęło ponad pół godziny. Z duszą na ramieniu wróciłem na budowę, a tam...panowie nawet nie schodzili z dachu, bo spadło tylko kilka kropelek. Ciekawe. Warto nadmienić, że odległość między działką a hurtownią to co najwyżej 4-5 km.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia