Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    24
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    57

Z Muratorem w ręku


gaga2

487 wyświetleń

przyłącza

 


Przyłącza zasługują na osobną opowieść... Jeszcze przed złożeniem wniosku o decyzję o warunkach zabudowy wystąpiliśmy o warunki przyłącza wodnego i elektrycznego. Miejscowy Zakład energetyczny wydał warunki, i przesłał umowę o wykonanie przyłącza- z zaznaczeniem, że może być podpisania najpóźniej w terminie 3 miesięcy od daty wydania warunków. Termin realizacji przyłącza - 3-5 miesięcy od podpisania umowy. Wszystko wydaje się OK. Dzwonię do ZE z pytaniem, kiedy mam podesłać umowę, a Pani zadaje pytanie - czy mam pozwolenie na budowę - nie, nie mam, nie mam nawet jeszcze decyzji o warunkach zabudowy. Aaaaa, powiedziała Pani, to umowa nie może być podpisana. Dlaczego? Bo nie mamy prawomocnej decyzji o pozwoleniu na budowę, nawet jeśli my podpiszemy umowę, to nie podpisze jej ZE, i nic z tego nie wyjdzie. A co z tym terminem trzech miesięcy - minie bezskutecznie. Trudno... Jeszcze nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, co to oznacza. Po otrzymaniu pozwolenia na budowę dzwonię do ZE z informacją, że mamy już pozwolenie na budowę. To miło, mówi Pani, ale już minęły trzy miesiące na podpisanie umowy, teraz mamy nową umowę, z terminem realizacji 2005 rok. To co mamy robić - mogą Państwo złożyć nowy wniosek o warunki tymczasowego przyłącza i wykonać je na własny koszt. Radzi, nieradzi (prąd na budowie musi być), składamy nowe wnioski, 120 zł dodatkowego wydatku (za warunki przyłącza), i u miejscowego elektryka zamawiamy wykonanie przyłącza na czas budowy - jakieś dodatkowe 1200 zł. To prąd już jest.

 


Z wodą nie było takich problemów, jak z ZE, mamy zatwierdzony projekt, tylko że docelowe przyłącze ma się mieścić w pomieszczeniu gospodarczym w garażu.... którego jeszcze nie ma... Znów zamawiamy miejscowego fachowca, który ma podobno chody w wodociągach - na wykonanie przyłącza tymczasowego (w studzience) - kolejne dodatkowe koszty. I pierwsze spięcia na budowie - mój mąż cierliwie tłumaczy fachowcowi, że ma być wszystko zgodnie z projektem (przebieg wodociągu był przedmiotem wielu dyskusji i izgodnień z achitektem, każdy centyment się liczy), a facet - że on woli to zrobić inaczej... tak sobie przez godzinę dyskutowali, ja z dziećmi krążyłam na niby spacerku, no ale w końcyu się dogadali. Przyjechała kopara, zrobiła wykop, gość położył rurki, zrobił studzienkę - i żąda kasy. Zgodnie z umową miał jeszcze załatwić odbiór w wodociągach i geodetę do naniesienia przyłącza na mapy. A on już chce całej zapłaty - był taki wściekły, że myślałam, że pobije męża - nie mieliśmyu kasy przy sobie. To był nasz pierwszy kontakt z fachowcami, gość był miesjcowy, J. nie chciał z nim zadzierać - i następnego dnia pojechał i zapłacić za całość. Czy muszę dodawać, że do dziś nie mamy odbioru przyłącza...? Woda na budowie jest (nie pytajcie jak) a ja drżę na myśl, że to co się tam wyprawia to kradzież wody. I to tylko dlatego, że fachowiec nie ma dla nas czasu...[/i]

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...