Z Muratorem w ręku
jak to z tym piachem było...
Wyszkoleni na kilku rocznikach Muratora - wiedzieliśmy czego chemy - chcieliśmy dom parterowy bez podpiwniczenia, za to z podłogą na gruncie. Pomni przestróg zamieszczonych w rozlicznych artykułach wiedzieliśmy, że prawidłowo wykonana podłoga na gruncie musi być wykonana na zagęszczonym piachu. I tak - jako świadomi inwestorzy - żeby zapewnić sobie prawidłowe ubijanie i zagęszczanie piachu:
1. zawarliśmy z wykonawcą umowę, w której zobowiązał się do zagęszczenia piachu o stopniu ubicia wynikającym z projektu,
2. przewidzieliśmy w umowie odbiory poszczególnych warstw piachu,
3. mieliśmy też wykonane badania geotechniczne gruntu (sam piach) i wyniki tych badań przekazaliśmy wykonawcy,
4. zawarliśmy umowę z inspektorem nadzoru, w której przewidziano odbiory poszczególnych warstw ubitego piachu.
I tak spokojni nie zaprzątaliśmy sobie dłużej głowy problemem podłogi na gruncie.
O święta naiwności...
Po wybudowaniu fundamentów ekipa przystąpiła do zasypywania i zagęszczania piasku. Generalnie wsypywano piasek z wykopów, potem polewano i zagęszczano takimi ubijakami spalinowymi. Pisaku częściowo zabrakło, tak że musieliśmy jeszcze zamówić 12 wywrotek piachu dodatkowo.Inspektor nadzoru pierwszą warstwę odebrał badając grunt za pomocą pręta. I wpisał się do dziennika budowy. Potem już tych odbiorów nie było, bo inspektor był na urlopie, potem były inne pilniejsze sprawy, nam i wykonawcy spieszyło się z budową, bo prace były opóźnione w stosunku do harmonogramu... No i J. chciał dokonac odbioru wszystkich warstw za pomocą sondy - przez firmę geologiczną. I tak stanęły już mury, a warstwy piasku czekały na swój odbiór. pewnego pięknego dnia przyjechali geolodzy, dokonali pomiarów, stwierdzili że stopień ubicia jest żaden i nie spełnia żadnych kryteriów, a przyczyną tego stanu rzeczy jest...... rodzaj użytego piasku..... podobno lepiej nie da się go zagęścić. I beztrosko stwierdzili, że piach trzeba wymienić, jakieś drobne 400 m3 piasku, wywożonego taczkami przez otwór drzwiowy i wsypanie ta samą drogą nowych 400 m3 innego, lepszego piasku. Oczywiście wykonawca poczuł się zwolniony z odpowiedzialności - jego zdaniem to projekt powinien zawierać informację, że nasz piasek z wykopów nie nadaje się do zagęszczania...
Cóż, wezwaliśmy na dywanik, tj.na budowę: inspektora nadzoru, wykonawcę, architekta .... oni wszyscy trochę się nas boją i każdy drży, że będziemy go po sądach ścigać... a przecież chodzi o to, żeby znależć najlepsze dla nas i dla wszystkich rozwiązanie. Badania stopnia ubicia zostały powtórzone przez inną firmę, wyniki się potwierdziły, piach najlepiej był ubity w tych miejsach, w których wsypano piasek osobno zakupiony.... i J. zwołał kolejną burzę mózgów, tym, razem z udziałem konstruktora i geologa. W sumie skończyło się - póki co - dość szczęśliwie - konstruktor zaproponował wzmocnione zbrojenie płyty i dylatacje między płytą a ścianami idące przez wszystkie warstwy podłogi, jest to koszt niewielki, więc wykonawca się zgodził, my też nie rościmy sobie pretencji z tego tytułu.... ale za ubijanie piachu nie zapłacimy, co to to nie... wykonawca dowie się o tym przy ostatniej płatności...
Teraz, po tych doświadczeniach - myślę, że podłoga na gruncie wcale nie musi być dobrym pomysłem.... (J. uważa inaczej)... A że w miedzyczasie poszerzyłam swoją wiedzę w zakresie geologii i fizyki.... człowiek całe życie się uczy...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia