Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    24
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    57

Z Muratorem w ręku


gaga2

1 061 wyświetleń

GWC - pomyłka życiowa?

 


tak czytam te swoje posty sprzed kilku miesięcy i pusty śmiech mnie ogarnia.... moja naiwność i wiara w dobre intencje fachowców zostały zweryfikowane przez tzw. życie.

 


Nasz dziennik budowy zakończyłam na etapie, gdy na działce ekipa wykopała wielki dół na GWC i na czas jakiś zniknęła z placu budowy. Podobno czekali na transport żwiru....

 


Zaraz potem wyjechaliśmy na kilka dni w góry, i w tym czasie zadzwonił do nas pracujący na budowie elektryk z informacją, że w czasie ulewnej burzy brzegi GWC osunęły się, i wraz z piachem zalały częściowo zgromadzony na dole żwir. Szybko wsiedliśmy w samochód i zajechaliśmy na budowę. Na szczęście okazało się, że żwir został zanieczyszczony tylko z jednej strony - taką łachą piachu. Wezwani na budowę fachowcy ocenili, że wystarczy tylko zdjąć wierzchnią warstwę żwiru z tej strony, przepłukać i po kłopocie. Nauczeni jednak tym doświadczeniem zażądaliśmy natychmiastowego ukończenia GWC i zasypania dołu. Przyjechał transport brakującego żwiru, niestety po jego wysypaniu na działkę okazało się, że żwir był zanieczyszczony gliną. Podjęliśmy więc szybką decyzję - zamawiamy nowy transport, ten zanieczyszczony żwirek wykorzystamy np. na wykonanie opaski żwirowej wokół domu i zażądamy od dostawcy obniżenia ceny. Drugi transport żwiru przyjechał już należytej jakości, fachowcy położyli rury, projektant nadzorował wykonanie, my byliśmy zajęci swoimi sprawami.... Jakie było nasze zaskoczenie następnego dnia, jak pojechaliśmy sprawdzić stan robót.... po naszym polu żwirowym nie zostało ani śladu, wszystko zasypane, nawej J. nie zdążył żadnych zdjęć zrobić. I dlatego nie wiemy, czy do końca wszystko zostało wykonane tak jak należy, czy styropian zalano warstwą chudziaka itp... Co gorsza, kilka dni potem nagle ni z tego ni z owego dostaliśmy sms od projektanta z uwagą, że on u siebie przeliczył wymiary złoża i jego zdaniem złoże zostało wykonane o jakieś kilka m2 więcej niż to wynika z projektu, i że w związku z tym może to skutkować większymi oporami przepływu powietrza i jeszcze nie wiadomo czym itp.

 


To co on - ten projektant - robił w czasie nadzorowania prac???

 


Skończyło się na tym, że projektant wycofał się ze swoich zastrzeżeń (ze strachu przed odpowiedzialnością ???) i zgodził na obniżenie swojego wynagrodzenia. Dobrze to naszej sprawie nie wróży....

 


Ale to jeszcze nie koniec perypetii....

 


któregoś pięknego dnia, jak zwykle otwarłam skrzynkę na listy i wyjęłam niepozorną kopertę z pieczęcią wykonawcy GWC. W środku była faktura..... nogi się pode mną ugieły w najgorszych snach nie przewidywałam takich kosztów, to przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Cała zdenerwowana zadzwoniłam do J., a ten spokojnie mi wyjaśnił, że tak to on uzgodnił z wykonawcą, bo przecież wykonawca pokazał mu rozliczenia na papierze i faktury i trudno się było z nimi nie zgodzić. No tak, ale JA na to nie wyrażam zgody. Nie i już. To był jakiś absurd. J.pokazał mi wyliczenia wykonawcy.... no tak, wykonawca miał sobie doliczyć 15% od wartości materiałów. A zrobił to tak:

 


zliczył ceny materiałów brutto, potem dodał koszty niemałe robocizny (godziny razy jakaś stawka), jeszcze jakieś koszty telefonów dojazdów , to wszystko zsumował, doliczył od całości 15% a na sam koniec do wszystkiego doliczył VAT. Zgroza. Jeszcze nigdy w czasie budowy nie wkurzyłam się tak, jak wtedy gdy zobaczyłam to "wyliczenie". A dla mojego męża było ono takie sobie OK, no może rzeczywiście dużo wyszło, powiedział J....

 


Dużo???? To było koszmarnie dużo.

 


Oświadczyłam, że nie zapłacimy. Jak się z nami nie dogadają i nie zejdą do poziomu uzgodnionego, to niech się nami sądzą. A niech to.... sądów się nie boję. Umowa była ustna, my jakieś GWC na działce mamy, jak oni chcą nas oskubać, to niech się zastanawiają jak to skutecznie zrobić. Byłam gotowa zapłacić jedynie tyle, ile wynikało z faktur za materiały plus 15%. I tylko tyle. Wrrrrrr.....

 


Po kilku pismach i nerwowych rozmowach (wszelkie telefony w tej sprawie mąż kierował na mnie, jako do jedynej osoby upoważnionej do negocjacji)... doszło do spotkania. Mąż się zmył i ja zostałam sama na placu boju....Najpierw wylałam swoje żale (ale na spokojnie, punktując po kolei nasze zastrzeżenia), a potem przystąpiliśmy do rozmów.... Na szczęście goście byli elastyczni (też nie mieli ochoty na proces) i skończyło się na tym, że cena w stosunku do naszych pierwotnych założeń nieco wzrosła, ale i tak była o wiele mniejsza od wartości z pierwszej faktury.... a ponadto J. zobowiązał się wykonać kilka prac dla naszych fachowców bez wynagrodzenia. I na tym się skończyło. Dostaliśmy nową fakturę, zapłaciliśmy, J. już coś tam dla nich popracował, a ja od czasu do czasu pukam się sama w głowę - po co nam to wszystko było.....I co gorsza, to ja znalazłam na forum informacje o GWC, namówiłam J. bo miało być tanio i wygodnie. Wyszło bardzo drogo i nie wiem jak wygodnie, bo instalacja jeszcze nie działa....

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...