Z Muratorem w ręku
w sobotę 27 listopada roku pańskiego 2004 dokonaliśmy czynu heroicznego - wraz z całym dobytkiem ruchomym zdołaliśmy przeprowadzić się do prawie że ukończonego domu. Ciągle jeszcze nie działa nam deszczówka i dlatego wodę w wc spłukujemy wiadrami, może elektrykowi wreszcie uda się podłączyć płytę elektryczną i piekarnik; jak znajdę chwilę czasu to może zakupię jakieś karnisze i powieszę namiastki firanek.... kiedyś..., w niektórych pokojach szczęśliwie zawiesimy lampki papierowe z Ikei.... ale to wszystko to nic. Jesteśmy lekko oszołomieni tak radykalną zmianą jaka się właśnie dokonuje w naszym życiu: oto my mieszczuchy od dwóch pokoleń...zamieszkaliśmy na wsi.... jeszcze nie potrafię do końca zdefiniować wszystkich uczuć które mnie ogarniają w związku z przeprowadzką, jeszcze nie do końca uświadamiam sobie, jak wielka to jest zmiana.... ale to wszystko już się dzieje... :)
A jak udało się nam dotrzeć do tego etapu.... postaram się opowiedzieć zimową, wieczorową porą, jak już wygrzebiemy się spod stosu kartonów i worów, które zalegają we wszystkich pomieszczeniach domu....
i jeszcze jedno: nasi architekci zdecydowali się umieścić projekt naszego domu na swojej stronie www, więc czuję się uprawiona do podania linka:
tak oto zaczęła się nasza przygoda z budową tego właśnie domu:
http://architekcimr.com.pl/p03.htm" rel="external nofollow">projekt naszego domu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia