Dziennik Alicjanki
Z ŻYWOTA DOMOWNIKA...
O tym, że w życiu domownika bardzo liczą się goście, przekonałam się już pierwszego po przeprowadzce weekendu. Oczywiście w planach mieliśmy malowanie, bo wszyscy mieliśmy już dość chodzenia po rozłożonych foliach i kartonach. Tymczasem nawiedziła nas rodzina Marka w wersji prawie pełnej. Zdjęli nas po prostu z drabin, nasze stroje i wygląd był oczywiście odpowiedni. Tymczasem rodzina przyjechała wystrojona (niedziela) z kościoła, dzieci w białych bluzeczkach z koronkowymi kołnierzykami. Generalnie dla nich wyjazd w takiej gromadzie do kogoś to wielkie święto. I tak wczesnym popołudniem zeszłam z drabiny (nie ewolucyjnej oczywiście) i zabrałam się za przygotowanie tradycyjnego polskiego obiadu, żeby czymś rodzinę nakarmić. W tym samym czasie nasz bezpośredni sąsiad miał wizytację rodziny żony (w poprzedni weekend królowała jego rodzina) tak więc ilość osób na metr tego dnia była w naszym zakątku zawyżona.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia