Dziennik avocado
8 listopada 2004
Na budowę najczęściej przyjeżdżam wieczorami, może gdyby to było lato nazwałabym to popołudniem, godzina 18:30 sprawia, że czuję się jak w środku nocy. Tak więc wczoraj „w nocy” przyjeżdżam na budowę, a tu stoi garaż! Ja wiem, mały budyneczek na dwa samochody, jeszcze nie ma więźby itd ale te ŚCIANY Posiedziałam także w dole, który będzie piwnicą domu, kazałam panu Mieczysławowi stawać w różnych kątach „salonu” ech gdyby można było tam już zostać… Wczoraj panowie rozpoczęli murowanie bloczków betonowych, na dwóch narożnikach już coś stało, dziś pojadę i pewnie znów zakwitnę z radości. Szef nocuje na budowie, pozostali trzej panowie gdzieś niedaleko mieszkają bo praca rozpoczyna się o świcie. Muszę powiedzieć, że jesteśmy z M. bardzo mile zaskoczeni postępami prac. Na skutek tego tempa pracy ciągle muszę domawiać dostawy materiałów, pan Mieczysław ma jedyną jak dotąd wyłowioną przeze mnie wadę: ma kłopoty z logistyką. Ale to nic, lepiej w tą niż w druga stronę. W zasadzie codziennie muszę organizować dowóz kolejnych materiałów. Kierownik budowy zaś jest przez mnie zmuszany do niezależnego obliczania ich ilości, to też jakaś forma kontroli. A pogoda tego roku wyjątkowo sprzyja budującym, do piątku włącznie ma być 11 stopni. Moja ekipa stwierdziła, że będzie świętować w czwartek na budowie Tak to jest jak ludziom zależy na pracy, sama nie wiem czy to dobrze czy nie ale gdyby nie moja budowa to mieliby cały czas wolne… dni oraz kieszenie.
Wczoraj pojechałam bez aparatu, żałuję bardzo.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia