dziennik Żaby
No to opisuję
WTOREK
Przyjeżdżam na działkę. Chłopaki murują....Chodzę sobie, oglądam i coś mi nie pasuje... :- Już wiem! W pokoju komputerowym NIE MA OKNA!!!!!!
Panowie zapomnieli, jeden patrzy na drugiego ze zdziwioną miną.....W końcu winowajca się przyznaje...NIE ZAUWAŻYŁEM- mówi. Na szczęście była położona tylko jedna warstwa bloczków, więc szybko je ściągnał. Ale dalej jest coś nie tak....AHA! Okno w łazience i w pomieszczeniu gospodarczym mają inny wymiar!.Ten sam pan patrzy do projektu i mówi, że takie miały być. Przecież mają wymiar 120/90-mówi z dumą. Tylko, że on zrobił 90/120. Taki SZCZEGÓŁ!! Dla niego to bez różnicy, w sumie wychodzi okno takie same, tylko że odwrócone. Ale dla mnie jakoś NIE!!!!!! Na koniec pokazałam panom projekt, który (notabene) cały czas jest otwarty, wyjaśniłam pojęcie skali (1cm w projekcie oznacza 1m ) i wyraziłam zdziwienie w obecności szefa, który w trakcie dojechał, że popełniane są przez jego pracowników szkolne błędy.
Cały czas mam wrażenie, że gdybym nie przyjechała na czas, nikt nie zauważyłby tych błędów i skończyłoby się to rozwalaniem ścian.........
Szef twierdzi, że od razu zobaczył, tylko nie chciał opiepszać murarzy przy mnie....ale jakoś nie jestem pewna....
ŚRODA
Jestem na budowie zaopatrzona w metrówkę. Ostentacyjnie mierzę wszystkie otwory, dajac im odczuć, że już im nie ufam. Na szczęście wszystko pasuje. Jeszcze tylko sprawdzę garaż, na oko cosik inaczej niż w projekcie. Mierzę, murarz się uśmiecha (z wszystkich wygląda na najbardziej kumatego). Pomylił się pan o 90cm- mówię tryumfująco. Odp.- niemożliwe..... A jednak. Potem gęsto się tłumaczył, że się czymś tam zasugerował, ale mi się już nie chciało tego słuchać. Ręce mi opadły!!!!
Jedynie korzyść z tego jest taka, że te okna w garażu, po tej zmianie, wyglądają lepiej, więc zdecydowałam, że może tak zostać.
Nie wiem tylko, co powie na to mój mąż. Wyjechał daleko na tydzień i zostawił mnie z tym wszystkim samiutką
Potem dzwonię do hurtowni, żeby przypomnieć im o jutrzejszej dostawie. Wczoraj przyjęli zamówienie i wszystko grało, a dzisiaj twierdzą, że na jutro nie uda im się przywieżć nadproży, bo to, bo tamto. Ostro mówię, że mnie to nie interesuje, mógł wczoraj mi to powiedzieć, a on, że nie ZAUWAŻYŁ...Proponuje inne, droższe, ale lepsze, waham się. On mi opowiada o technologii i innych technicznych dyrdymałach, a ja mu, że ja się nie znam na budowaniu, ale chętnie opowiem mu o metodyce stania na rękach z asekuracją....Mój szef mówi - porozmawiam z tym ŁOSIEM. po paru minutach utarczek słownych dostaję telefon, ŁOŚ mówi, że mój szef jest do kitu. Ja mu na to, że nie mam ochoty tego słuchać i ma mi przywieżć wszystko co zamówiłam, a jak to zrobi, to już nie mój problem. UFFFFFFF!!!!! :
Jestem wypompowana!!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia