dziennik Żaby
No i mamy piątek!
Wypiłam kawę, posprzątałam, ugotowałam zupę ......Co tu robić??? Może umyję okna! Po co! Przecież wkrótce (za 2 lata ) się wyprowadzamy! Niech nowy właściciel sobie pomyje.....zresztą zaczęło padać. Poprasuję koszule.....O! Wyszło słońce! Prasowanie nie ucieknie....Muszę jechac na budowę!! Tylko po co???? Sprawdzę, czy nic nie zginęło....
Do budy nikt się nie włamał Pochodziłam sobie po "pokojach"....Dzwonię do męża.."Zadzwoń do szefa i powiedz mu, ale tak po męsku, że mamy dosyć czekania...Ma byc w środę i już!!!! proszę, zadzwoń "
A ja pojechałam na szpiegi.. ...zobaczę z ukrycia na jakim etapie jest druga budowa naszego szefa....Jadę przez wioski, żeby zajechać od tyłu . Widzę ICH!!! O cholera! Tam dopiero zaczynają stawiać poddasze!!! Hds stawia pierwsze palety bloczków na strop.....Jestem wściekła . Już wiem, dlaczego mąż nie dzwoni. Pewnie nie ma dla mnie dobrych wieści....
W drodze powrotnej zahaczam betoniarnię, z której biorę beton i strzemiona. Jest własciciel. Negocjuję ceny (trochę kokietuję, wspominam coś o męskim honorze, śmieję się) Pan rozbawiony schodzi z 1.20 do 80 gr. za strzemiono! . umawiam się na następne "spotkanie", żeby pogadać o betonie.....Pan "żartuje", że będe musiała się odwdzięczyć . Obiecuję, że pomoge mu posprzątać hurtownię, jak da odpowiedni rabat BBBBBrrrrrrr
Wracam do domu...Przyjeżdża mąż z pracy. Od progu pytam o rozmowę z szefem (i tak wiem, co mi powie... )
-Zaczynają w poniedziałek!!!- odpowiada mój najdroższy!!!!
Uwierzę, jak zobaczę ekipę w poniedziałek......
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia