dziennik Żaby
Sniadanie, kawa, WC (mam tak zawsze po kawie ), rower i jadę na budowę....Czuję, że jak znów nikogo nie będzie, to chyba ......zabiję szefa budowy. Dojeżdżam............SĄ! PRACUJĄ!
Aż złość mi minęła na szefa, choć starałam się rozmawiać dość dyplomatycznie, co przychodziło mi z pewnym trudem, bo z reguły jestem pogodna i uśmiechnięta. Szef był nieco zmieszany, grzecznie odpowiadał mi na pytania dotyczące dylatacji, deklowaniu, zbrojeniu wieńca i żebrowaniu rozdzielczym...( podszkoliłam się trochę... , niech nie myśli, że trafił na laika).
Teraz spijam piankę z gingersa, pozamykałam wszystkie okna, wzięłam chłodny prysznic, a wieczorem sprawdzę, co zrobili.....Niech teraz zasuwaja w taki upał! Mogli zacząć tydzień wcześniej....
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM FORUMOWICZOM!!
Wy to potraficie człowiekowi pomóc w przezwyciężaniu dołków budowlanych!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia