dziennik Żaby
Nasz szef doprowadza nas do szału!!!!
Pamiętacie, jak pisałam, że przywieźli za dużo kominów i trochę niepotrzebnych? Kilkakrotnie dzwoniliśmy do hurtowni, zeby część zabrali, a część wymienili. Wcześniej szef DOKŁADNIE wyliczył, ile muszą zabrać z powrotem. Stałam koło niego z kartką i długopisem i wszystko zapisywałam. Dwa razy przeliczał, czy wszystko będzie się zgadzało. Dwa razy pytałam, czy jest pewny swoich wyliczeń. Był.
Przyjechali z hurtowni. Zabrali niepotrzebne elementy. Nie przywieźli czapy, ani małych pustaków kominowych, bo nie mieli w hurtowni. Mąż objeździł cały Wrocław, nigdzie nie mieli czapy. Musiał jechać do Opola- do samego Schiedla. Na szczęście We Wrocławiu udało mu się kupić małe pustaki, których hurtownia nie przywiozła...
Po kilku dniach dostajemy sms od szefa ( cyt.)"Coś z rurkami do kominów się nie zgadza bo brakuje 2 szt 18 i 2 szt 14. jak pan da radę to proszę podrzucić dzisiaj" - no coment...
A teraz będzie o deskach.
Na naszą budowę trzeba dużo desek, bo mamy dużo słupów i podciągów. Poszło na deski ok. 1000zł. Gdy przyszło do robienia podciągów na poddaszu, byliśmy pewni, że wykorzysta szalunki ze stropu i parteru. Niestety, były za krótkie, więc musieliśmy dokupić deski. Trudno, pomyśleliśmy. Przydadzą się do zabicia otworów okiennych i drzwiowych.....
Wczoraj przyjeżdżamy na budowę. Zniknęły prawie wszystkie "stare" szalunki : Nowe deski i wszystkie stemple i kantówki szefa są.o .Piszemy smsa do szefa:"Gdzie są stare szalunki po podciągach".
Szef całą godzinę myslał, co odpowiedzieć. Sms szefa brzmiał( cyt)" Kazałem pozbierać w garażu leża gwoździe. Być może w nocy ponieśli idzie zima"
Mąż odpisał :" Moim zdaniem stemple bardziej sie nadają na opał a... zostały"
Znowu cisza.....Mówię do męża- Chyba się obraził.....
Sms od szefa( cyt.)"Jutro zabieram wszystko bo coś mi się wydaje.... ( mąż czyta głosno, a ja mówię, o kurczę nie chce już u nas budować, bo go podejrzewamy .....) .....że ubyło kantówek"
Bez komentarza!
Wczoraj też zauważyliśmy sporą ilość zaprawy ciepłochronnej, która wylądowała na ziemi, bo widocznie zaczęło kropic, albo minął czas pracy ( czyt. 15.30 - tak, tak, oni tak szybko kończą.....)
Dzisiaj spotkaliśmy szefa całkiem przypadkiem, jak zabierał swoje (mam nadzieję) rzeczy. Na nasz widok zesztywniał....Wczoraj mąż był wściekły, ma szczęście, że ochłonął przez noc ( w nocy ok. 2:00 słyszałam, jak mówi :.... "złodziej......" ), bo chyba by go wytarmosił ...
Rozmowa była rzeczowa:Szef odpowiadał na nasze zarzuty. Na wszystko miał przygotowane odpowiedzi ( czyt. bajeczki...). Kurza stopa, jakoś nie uwierzyliśmy w te opowieści....Gdy zauważyłam, że zniknęły z budy stalowe szpilki, które wczoraj jeszcze były, kazałam mężowi, żeby spytał szefa, gdzie się podziały. A on oddalił się za róg naszego domku. Wiecie co tam robił???? Nie mógł wytrzymać ze śmiechu....
No to ja spytałam, gdzie są te szpilki?????
- Jakie szpilki????
- Te, które jeszcze wczoraj widziałam w budzie....- tłumaczę mu
Konsternacja....- Znaaaaajdą się......-odpowiedział szef
Po czym wsiadł do auta i szybko odjechał.....
Wtedy to i ja nie wytrzymałam i razem z mężem rechotaliśmy
I pomyśleć, że to "najlepsza" ekipa budowlana w naszym mieście....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia