dziennik Żaby
Zaatakowałam biuro projektowe odnośnie instalacji gazowej....
Po raz nie wiem który, panienka poinformowała mnie, że szef jest w terenie, a ona nie zajmuje się moją sprawą. Tego było już za wiele.
Z uprzejmej klientki musiałam przeobrazić się w zołzę. Objechałam panią ile wlezie. Udawałam przy tym wyprowadzoną z równowagi. Wyraziłam w bardzo zdecydowany sposób swoje oburzenie opieszałą pracą tego biura projektowego. Nie przebierałam w słowach ( ale nie przeklinałam, bo nie potrafię, co najwyżej powiem d u p a albo cholera jasna...ewentualnie kurka wodna )
Nakłamałam też , że muszę płacić karne odsetki ekipie, która za względu na opóźnienia związane z przyłączem gazowym, nie może zakończyć u mnie pracy. Tak się nakręciłam, że zagroziłam napisać skargę a nawet przyjechać osobiście do ich biura we Wrocławiu i zrobić zadymę . Pani próbowała się tłumaczyć, ale prawie nie dałam dojść jej do słowa. Po raz kolejny zostawiłam swój numer telefonu i zażądałam, aby ich szef w końcu pofatygował się i wytłumaczył z całej sytuacji, po czym oschle pożegnałam zgaszoną panienkę.
Po rozmowie byłam zdumiona, że stać mnie na taką ostrość . I co ciekawe, wcale się nie zdenerwowałam...wręcz przeciwnie, śmiałam się sama do siebie . Nie wiedziałam, że potrafię być aż tak nieuprzejma...chociaż ...... złośliwość nie jest mi obca...
I wiecie co??? Moja zołzowatość odniosła skutek.
Po kwadransie oddzwoniła do mnie ta sama pani. Skontaktowała się ze swoim szefem i miała dla mnie dobrą wiadomość. We wtorek cała dokumentacja zostanie zgromadzona i natychmiast zostanie przesłana do gazowni. Mam nadzieję, że tak się stanie, bo jak nie....
Wniosek nasuwa mi się taki.
Czasem trzeba być zołzą, żeby coś załatwić. Chociaż zdecydowanie wolę być uprzejma i miła. To ludzie swoim zachowaniem zmuszają do takiego, a nie innego traktowania. Takie życie....
.........................................
Mój mąż postanowił sam ocieplać fundamenty . Jakieś pół roku temu . Ze względu na brak czasu albo niesprzyjające warunki atmosferyczne prace ociepleniowe wciąż trwają. Miras każdą wolną chwilę spędza na budowie. W pracach pomagają mu synowie, a zwłaszcza Kamil, bo Kuba w weekendy wyjeżdża na turnieje siatkarskie. Prawdę mówiąc, byłam przeciwna, żeby Mirek zabierał się do tej pracy. Wielokrotnie odwodziłam go od tego pomysłu, bo wiedziałam, że jest zbyt zajęty..............no i myślałam, że nie potrafi.
Jak bardzo się myliłam
.
W tym miejscu chciałabym przeprosić Cię Mój Mężu, że tak w Ciebie nie wierzyłam. Nie dosyć, że prawie skończyłeś ocieplenie, to na dodatek zrobiłeś to niezwykle profesjonalnie. Zreszta smi zobaczcie.
http://images2.fotosik.pl/279/a2c6cc021fa95638med.jpg
A oto i sam bohater
http://images4.fotosik.pl/235/30e89abf03814b8amed.jpg
Wyrazy uznania pod adresem Mirasa proszę zamieszczać w komentarzach.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia