Trach i jego dziennik
Wystarczyły dwa lata aby zdecydować, że uciekamy z Warszawy.
Może inaczej patrzyliśmy na wszystko, dopóki byliśmy sami, ale gdy zapukał na świat nasz pierworodny, pewne rzeczy zaczęły nam się wydawać zupełnie nie do zaakceptowania.
Przez te dwa lata zdążyliśmy dostać alergii na wszechobecne prusaki i mrówki faraona, cuchnące zsypy i wiecznie zepsute windy, na wodę w kranie nie nadającą się do celów spożywczych, na warszawski wieczny hałas i smog.
Przez te dwa lata sam musiałem kilkakrotnie odpędzać (rzucając przez okno ziemniakami) meneli ryczących pieśni biesiadne o 24:00 na ławeczce pod oknem, a raz pod klatką sam omal nie zostałem trafiony w głowę dobrze wymierzoną butelką z balkonu.
Przez te dwa lata przeżyliśmy i złodzieja, który usiłując się sprytnie włamać do kogoś po linie spadł z dachu, i dwukrotne podpalenie domków na przyległych ogródkach działkowych, i wewnętrzne porachunki mafijne zakończone rozstrzelaniem z Kałasznikowa całej rodziny sąsiadów zza ściany o przedświcie.
Ostatnim akordem było sprowadzenie się pod jeden dach z babcią (i z nami) wujka-alkoholika, który spał w dzień, awanturował się w nocy i miał szczery zamiar zostać u nas nie tyle GOŚCIEM co DOMOWNIKIEM, jeśli nie LIDEREM...
Uciekać !!! Uciekać !!!!!
...
(Ciąg dalszy nastąpi)
-------------------------------
Andrzej (Trach)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia