Dziennik Whisperów
Dobry wieczór drogie dzieci!
Dziś wujek Whisper opowie wam bajkę o Królu Wilczomlecza. Otóż pewnego ranka Król Wilczomlecza wstał i powiedział: "Dziś będzie pracowity dzień". Było to niezwykłe jak na Króla, ponieważ jako przedstawiciel zdegenerowanej klasy panującej był leniwy, a pojęcie pracy - zwłaszcza w poniedziałek - było mu nieco obce. Co więcej, faworyta Króla bezczelnie zabrała mu poprzedniego dnia karocę i w perspektywie Król miał chodzenie piechotą tam, gdzie król piechotą nie zwykł był chodzić. Idźmy dalej. Król udał się do bankiera, podejmując próbę napełnienia królewskiego skarbca, co było niezbędne w kontekście budowy królewskiego pałacu. Jeśli drogie dzieci nie wiecie co to jest kontekst, to już wasza sprawa. Użyjcie słownika. Albo google'a. Bankier (nazywany też Polskim Towarzystwem Finansowym) był do króla nastawiony przyjaźnie i zaproponował, że pożyczy mu złota na 3,36% rocznie we frankach szwajcarskich na 25 lat. Dodatkowo nie będzie chciał od króla faktur na zakupione marmury, złote kurki do granitowych wanien i tym podobne niezbędne elementy wyposażenia pałacu, ani też za pracę złotników, rzeźbiarzy, kowali i innych przedstawicieli klasy robotniczej. Ucieszyło to króla o tyle, że nawet nie wiedział co to są faktury. No, może coś słyszał, ale to kupcy chyba się tym zajmują, nie król. Król słyszał, że jak się bierze faktury to się traci. Zaraz... bierze się i się traci? Eee.. zostawmy to kupcom. Dość, że król był zadowolony z wizyty u bankiera. nawet pomimo niepokojących terminów, takich jak "operat szacunkowy", "ubezpieczenie na królewskie życie" i najstraszniejszego - "rata". Nie śpicie jeszcze drogie dzieci? No to dobrze. Na czym to wujek Whisper stanął... Aha! Kiedy Król Wilczomlecza wyszedł od bankiera był pewien, że był to najlepszy bankier, jakiego do tej pory spotkał, i że chętnie da mu dwa razy tyle złota, ile od niego weźmie. Król da. Bankierowi. Kiedyś. OK, z tą chęcią to przesadził. Na pewno mu tyle złota nie da. Kiedy Król wrócił do swojego zamku (tak naprawdę to nie był jego zamek), przypomniało mu się, że kiedyś wróżka Martka powiedziała mu o bankierach w odległych miastach, którzy chętniej pożyczają złoto, i to na niższy procent. Król zamyślił się... W głowie zaświtał mu szatański plan! Jutro wybierze się w podróż...
Resztę dnia Król spędził tradycyjnie - w przebraniu żebraka przemierzał forum podsłuchując tych i owych... Wysłał też kilka listów do kupców, którzy mieli towary przydatne przy budowie pałacu, ale największą pracę tego dnia zostawił sobie na koniec. Otóż drogie dzieci... NIE SPAĆ!!! ...otóż drogie dzieci wieczorem Król Wilczomlecza raczył spotkać się z poleconym mu przez wróżkę Martkę prawdziwym, jedynym, niepowtarzalnym Budowlańcem! Budowlaniec wyglądał jak... bez porównania wyglądał! Był straszny, odziany w skóry lamparta i co dziwne nie używał słów na literkę K. Sprawdźcie sobie w słowniku drogie dzieci jakie słowa się zaczynają na tę literkę. Budowalniec roztoczył przed Królem wizję. Opisywał mu pałac, mówił jak go będzie budował, co więcej - traktował Króla prawie jak partnera, pozwalając mu wypowiedzieć się na temat używanej technologii (tego nowego słowa Król nauczył się niedawno, razem z mnóstwem słów na K), dyskutując o deskowaniu (wujek Whisper nie będzie wam drogie dzieci wyjaśniał znaczenia tego słowa), dziwnym kamieniu Faelbet i czarodziejskim kamieniu Ytong (to chińskie słowo) i ogrzewaniu. Zwłaszcza to ostatnie cieszyło Króla, ponieważ Król Wilczomlecza jest zwolennikiem ogrzewania. Nie wie jeszcze jakiego, ale z gorliwością neofity wymieni wam wszystkie zalety kotłów na dowolne paliwo, włączając w to pompy ciepła i przenośne elektrownie atomowe. Bo widzicie drogie dzieci, Król jeszcze nigdy nie miał ogrzewania... on miał tylko centralne...
A teraz spać, bachory rozpuszczone! Pół do dwunastej już!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia