Dziennik Whisperów
25 marca 2005
Z samego rana zadzwoniłem do Kaczora D. i tradycyjnie spytałem go "co słychać". Okazało się, że decyzja dotarła wczoraj późnym wieczorem, ale rzeczoznawca Raiffeisena zakwestionował wycenę budynku i zamiast 375 zrobił z tego 355 tysięcy. Co za tym idzie zmieniła się wartość czegoś co brzmiało jak LTV, co z kolei zaowocowało zmianą oprocentowania. Umówiliśmy się na telefon za godzinę, bo Kaczor musiał zobaczyć decyzję na własne oczy. Po godzinie zadzwonił i z wyraźnym smutkiem w głosie powiedział "zamiast 2.45 będzie 2.95%". Nie pamiętam czy się roześmiałem czy rozpłakałem, ale powiedziałem, że BPH daje mi... "Tak, wiem - 2.80%. Czytałem Dziennik" - kwaknął Kaczor. Czuję tu rękę mpb1971, której niniejszym serdecznie dziękuję, bo Kaczor stał się dla mnie jakiś taki bardziej ludzki Nie zmienia to faktu że się wkurzyłem Ustaliliśmy że Kaczor postara się powalczyć o 300/2.45. W międzyczasie urwałem się z pracy i zacząłem załatwiać resztkę papierów do BPH. W jeszcze innym międzyczasie (międzyczasów okazuje się jest jak psów) zadzwoniłem do K.Donalda i spytałaem co by było, gdybyśmy wzięli kredyt na 80% licząc od tych 355 tysięcy wyliczonych przez ludzi z banku na literkę R. Kaczor kwaknął z wyraźną przyjemnością że nie ma problemu, taka decyzja na 2.45% może być nawet dziś. Powiedziałem więc żeby walczył o 300, a jak nie to będziemy myśleć o mniejszej kwocie i powróciłem do pierwszego międzyczasu, kończąc załatwianie papierka dla BPH.
Muszę mówić że byłem cały czas dość mocno ehm... zestresowany?
No dobra, powolutku ciśnienie zaczęło ze mnie spadać, więc wziąłem Luśkę pod pachę i pojechaliśmy spotkać się z KierBudem - w końcu miał zobaczyć naszą działkę.
KierBud jest OK. Luśka po tym spotkaniu też miała bardzo dobre wrażenie. Obejrzał działkę, pogadaliśmy o różnych rzeczach okołobudowlanych i już. Słowem - było owocnie.
Po spotkaniu zadzwonił Kaczor Donald i powiedział że niestety 300/2.45 nie wyszło, ale jeśli chcę 284/2.45 to już ma decyzję. No chcę. Życzyliśmy sobie wesołych świąt i umówiliśmy się na telefon we wtorek - mają przygotować umowę. Przy okazji wyszło, że część wkładu własnego musi być w postaci materiałów - to jest warunek podpisania umowy - zapłacone faktury na jakieś 17 tysięcy. I całe popołudnie z Luśką kombinowaliśmy, jakby tu wydać te 17 tysięcy w jeden dzień, czyli we wtorek. Parę pomysłów już mamy. Bloczki fundamentowe, stal i chyba beton komórkowy na ściany zewnętrzne. Ja zrobię rozeznanie cenowe w okolicy Tarczyna, Luśka w Radomiu. Radom=tanie bloczki + tania stal, jak słyszeliśmy. Ciekawe ile wezmą za transport?
Co jeszcze... Jakoś w przyszłym tygodniu ma przyjechać ekipa. Nie wiemy dokładnie kiedy
Dzisiaj uświadomiliśmy sobie, że to wszystko jest strasznie na wariata. Nie mamy kredytu, ani kasy na pełen stan zerowy, za chwile będziemy musieli wydać kupę kasy na materiały, w tym te potrzebne nam dopiero na etapie stanu surowego. Nie mamy podpisanej umowy z ekipą, która przyjeżdża nie wiadomo dokładnie kiedy. Kaczorze... nie czytaj tego bo sie załamiesz. Muszę przedtem wyciąć parę drzew, ale mam dostęp tylko do piły elektrycznej, która jest uzależniona od gniazdka u sąsiada, który nie wiadomo czy będzie we wtorek. Skrzynka w ogrodzeniu już jest, ale chyba jeszcze nie odebrana przez energetykę, więc jeszcze nie mogę z niej skorzystać. Mam nadzieję że na dniach to się ruszy.
Mamy - dobre chęci, wiarę że kredyt ruszy szybciutko, ekipa przyjedzie pod koniec tygodnia, a ja nie będę musiał używać siekiery zamiast piły łańcuchowej.
Wesołych Świąt.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia