Dziennik Whisperów
16 grudnia 2005
W dniu święta narodowego Bahrajnu http://jordan.fortwayne.com/jgbreak/fred/YaBBImages/flag/Bahrain.gif wstałem o jakiejś chorej porze, żeby stawić czoła nieznanemu. Koło siódmej już dreptałem przy oknie, czy już jadą. Koło ósmej przyjechała Luśka, żebym ją odwiózł do pracy (ta to ma wymagania). Telefon do stolarza - samochód się zepsuł. Ale przyjadą.
Zawiozłem Luśkę do roboty a sam pojechałem odebrac płytę gazową. Kiedy wracałem wpadło mi do głowy, że do płyty wypadałoby mieć jakąś butlę, wąż i reduktor. Wąż kupiłem, piękny, metalowy, z półcalowymi błyszczącymi nakrętkami. Cud, miód i malina. Reduktorów nie mieli. Nie szkodzi, w Tarczynie na pewno będą mieli. I mieli. Ale końcówka reduktora nie wyglądała jakby miała pasować do mojej błyszczącej półcalowej nakretki Zamiast gwintu miała taką "choinkę". I przewód do niej jest inny, taki pomarańczowy, gumowaty. Się go naciąga . No ale ja mam taki ładny przewód z nakrętkami i bym chciał reduktor z taką końcówką. Nie ma.
Problem był w tym, że w mojej kuchence jest gwint pólcalowy, więc rozwiązanie było takie: kupić reduktor, do niego gumowatego pomarańczowego, a do tego jakąś przejściówkę - choinka na pół cala. W Tarczynie przejściówki nie mieli, ale udało się w Gołkowie. Kurde, ja to się najeżdżę....
W międzyczasie dochodziły wieści z frontu od stolarza - mechanik ogląda samochód, mechanik chce z nim rozmawiać, mechanik jedzie po część, mechanik składa silnik do kupy... Ale przyjadą.
W międzyczasie (ten międzyczas już od ładnych paru dni trwa) majstrowałem w garderobie tworząc szafkę. Szafki. Zabudowę w każdym raziem. Pomimo moich dwóch lewych rąk udało mi się wykonać konstrukcję dość pionową i poziomą. Na zdjęciu fragment większej, nieukończonej całości.
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/gardszaffrag.jpg
Kiedy nudzi mnie to, co aktualnie robię, zawsze w ramach rozrywki mogę pójść do łazienki i znaleźć przykłady tego, że niektórym należy obcinać ręce. Glazurnicy montując kabinę uszczelnili mi ją między brodzikiem a ramką drzwi prysznicowych. Super. Ale nie wszędzie. Tam, gdzie przesuwane drzwi zachodzą jedne na drugie, już im się nie chciało. I woda się leje malowniczo, kiedy bierze się prysznic. Albo futryny. K...wa, to już ja bym je lepiej posklejał. Co do malowania to nie będę nic mówił, bo za dużo kwaknięć bym użył. Parapety... z lewej strony równo przy oknie, z prawej trzy milimetry niżej. Wbrew pozorom to widać. Najdziwniejsze jest to, że przedtem tego nie zauważyłem. Nie wiem, czy to kwestia tej euforii, że już mam parapety zamontowane, jakie one piękne i błyszczące i tak pasują i jeszcze wczoraj ich nie było, a dziś już są, jacy ci panowie dobrzy, że mi tak pięknie te parapety wsadzili...?
Przed 22gą dojechały meble do kuchni...
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/meblekuch1.jpg
Samochód, który je przywiózł (ten zreperowany), mało nie został u mnie na podwórku w charakterze środka trwałego. Się był zarył po oś. Przecież jest jesienio zima, błoto jest, trzeba było jechać po klińcu. A że klińca widać spod świeżego śniegu nie było to cóż... Przy użyciu szpadli udało się wykopać samochód, a potem go wypchnąć. Straty własne - błoto w butach roboczych. Poznosili, jutro od rana zaczynają składać to wszystko do kupy.
A ja już o północy byłem w Warszawie, gdzie w końcu mogę po raz pierwszy od trzech dni zajrzeć na Forum...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia