Dziennik Whisperów
16 stycznia 2006
Na rano mieliśmy zamówiony transport drzwi. Między 9 a 12, żebym miał czas je pozawieszać i w ogóle. Ale ich nie było W końcu koło 15tej zadzwonił pan, że się coś komuś pomyliło i będą jutro. No trudno
Za to po 16-tej dojechała wykładzina do gabinetu. Dojechała, została złożona w salonie i.... leży. Nawet Luśkę nieśmiało przekonywałem, że może byśmy ją rozłożyli. Dała odpór, ja tez nie nalegałem, bo mnie łeb bolał. Przewiało mnie ani chybi.
Zauważyłem, że brak telewizora powoduje u mnie chroniczny brak czasu na prace domowe. Brzmi bez sensu, prawda? Przecież powinno być odwrotnie. Problem polega na tym, że przyzwyczaiłem się, że jak jem, to oglądam TV. Jak nie oglądam (bo przecież nie mam), to czytam gazetę albo książkę. A jak już zacznę czytac książkę, to trudno mi się od niej oderwać póki nie skończę. A ostatnio dorwałem "Amber" - dziesięcioksiąg Rogera Zelaznego... i parę dni byłem nieobecny duchem, bo nawet jak jedną skończyłem, to łapałem się za następną. Skończyłem i juz myślałem, że będę mógł się w końcu zabrać za pracę, ale zgłodniałem, więc zrobiłem sobnie jakieś kanapki i... wpadł mi w ręce "Lesio" Chmielewskiej. No czego jak czego, ale "Lesia" sobie przeciez nie odpuszczę... Siedziałem do północy...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia