Dziennik Whisperów
31 stycznia 2006
kiedy mam dzień wolny, to zwykle zabieram się do pracy jeszcze przed sniadaniem. Jak zacznę jeść, to zacznę czytać, jak zacznę czytać, to nie przestanę aż skończę. A zwłaszcza że mam parę zacnych pozycji od mpb1971 Luśka też jest całe dnie z obiegu wyłączona, bo czyta...
No, ale z rana wziąłem się do pracy i... zamontowałem dwie ostatnie klamki! Myślałem również o malowaniu futryn ale mi przeszło Będą zdjęcia, ale coś się do serwera dostukać nie mogę.
W ciągu dnia ktoś zapukał do drzwi. Powoduje to u nas pewną panikę, bo kto do jasnej Anieli mógłby tu czegoś od nas chcieć? Okazało się że to geodeta wynajęty przez Luśkę - przyjechał zrobić inwentaryzację czy jak się nazywa ten papier potrzebny do oddania się do użytku. Połaziłem z nim po śniegu, przy użyciu łopaty odgrzebując mu co ważniejsze punkty, a on mierzył, mierzył, mierzył. Właściwie dwóch ich było, bo drugi stał przy teodolicie. Pomierzyli, pojechali.
Jakiś czas potem Luśka zaczęła wydzierać się na cały głos "Whisper - chodź szybko!!!". Trzymając w dłoni spodnie (moment wybrała dość niefortunny) pognałem zobaczyć co się takiego stało. Bażant. Siedział przy ogrodzeniu i wyżerał resztki żarcia, które zostawialiśmy bezdomnym psom. Trzeba będzie teraz chyba dwie michy szykować - jedną dla psów, drugą dla bażanta...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia