Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    253
  • komentarz
    1
  • odsłon
    475

Dziennik Whisperów


Whisper

584 wyświetleń

Wszyscy słyszeli o teorii Darwina. Gatunki ewoluują, wykształcają sobie części ciała akurat teraz przydatne, z kolei części nieprzydatne ulegają zanikowi. Teoria Whispera, będąca szczególnym przypadkiem teorii Darwina mówi o tym, że ludzie mieli kiedyś dwie ręce prawe. Przydawało się to, bo można było jednocześnie pisać i golić się, albo dwoma włóczniami na raz polować na zwierzynę.


Potem, w miarę postępu cywilizacyjnego, u ludzi wykształciła się ręka lewa. Lewą ręką można było się podrapać po głowie, albo podeprzeć przy drzemce, nie była jednak zbyt wykształcona "operacyjnie" - od tego były przecież dwie prawe ręce. Ręka lewa służyła do nieróbstwa. Jeśli ktoś nie wierzy, że mieliśmy kiedyś po trzy ręce, niech zastanowi się nad słowami starodawnego wierszyka "Pucu pucu, chlastu chlastu, nie mam rączek jedenastu". Nie mam jedenastu,bo mam trzy. Jasne? No!


Wróćmy do ewolucji. Mamy człowieka z dwoma rękami prawymi (do pracy) i jedną lewą (do leniuchowania). Z biegiem czasu człowiek otaczał się coraz większą ilością rzeczy usprawniających wykonywanie pracy (koń, koło, kocioł parowy, kodeks pracy, kolej żelazna), w związku z czym dwie prawe ręce zaczęły przeszkadzać. Co więc się stało z jedną z prawych rąk? Tak - zanikła. Mamy więc człowieka współczesnego z jedną ręką prawą i jedną lewą. Ewolucja jednak nie powiedziała ostatniego słowa. U coraz większej ilości osób dochodzi do przekształcania ręki prawej w drugą rękę lewą! Pojawiają się więc osobniki postawione wyżej na drabinie ewolucji - ludzie z dwoma rękami lewymi.

 

 


I tu dochodzimy do sedna - właśnie mnie natura wyposażyła w obie lewe ręce.

 

 


Jednak nie przejmując się tym wcale, w dodatku dopingowany nadchodzącą wizytą Zeljki w Whisperówce, postanowiłem coś zrobić. Padło na półki w garażu. Badanie rynku uświadomiło mi, że istnieją dwie metody zrobienia półek.

 


Pierwsza (systemowa)- śliczne listwy przykręcane do ściany, w listwach śliczne dziurki, na których można sobie wieszać śliczne podpórki, na których z kolei położymy śliczne półki. Śliczna nie była tylko cena. Obliczyłem, że śliczne półki w garażu będą kosztowały mnie ponad 1000zł. Niewątpliwą zaletą ślicznego rozwiązania była możliwość dowolnej zmiany wysokości półek, jednak nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał zamiar z tego skorzystać.

 


Druga metoda (przaśna) - podpórki pod półki mocowane na stałe do ściany, na to położyc deskę. Cena - konkurencyjna.

 

 


Wybrałem tę drugą metodę. Za 120 złotych kupiłem kilkanaście podpórek i paczkę kołków, a za 60zł kupiłem kilka desek. Czyli... 180 złotych, przy założeniu, że mi się to uda zmontować do kupy.

 

 


Szlifierką taśmową przejechałem dechy, żeby drzazgi nie wchodziły w ręce przy samej próbie zbliżenia się do półki. Rezultat...zadowalający. Potem przymierzyłem podpórki, zaznaczyłem miejsca gdzie trzeba zrobić dziury w ścianie i... zacząłem myśleć. Kołek ma średnicę zewnętrzną 10 mm, więc muszę wywiercić dziurę 10mm. Potem wejdzie w to wkręt i rozepchnie. Proces myślowy dobiegł końca, wywierciłem trzy dziury. Potem wprawnymi ruchami wbiłem kołki (zupełnie jakbym miał jedną prawą rękę). No super. To teraz przykręcimy podpórkę. Przykręcamy... To teraz zobaczymy czy mocno trzyma. Pociągnąłem za podpórkę kilka razy i... została mi w dłoni. Musiałem mieć głupi wyraz twarzy. Kołki wylazły ze ściany. Z tego wniosek, że jak to obciążę, położę dechy i strasznie-hałasujące-przedmioty, to w środku nocy to może wziąć i się... i spaść może. Czyli trzeba myśleć dalej. Skoro 10mm kołek w 10mm dziurze nie ten teges, więc albo muszę mieć grubszy kołek, albo mniejszą dziurę. Zacząłem szukać, jako pierwsze znalazłem wiertło 8mm. Czyli będą mniejsze dziury. Wywierciłem, wkładam kołek - ciasno. No dobrze, miało byc ciasno. Ale tam tego pyłu w środku... dmuchnę... albo może nie... W tym momencie wpadł mi w oczy pojemnik ze sprężonym powietrzem. Wzadziłem końcówkę w dziurę, nacisnąłem... wow... chmura pyłu i kamyków wystrzeliła z otworu. Znaczy już czysto. Wbijamy kołek. Kiedy był już blisko końca, nagle plastik zaczął się giąć, tak jakby cos go hamowało. Spróbowałem w drugiej dziurze - to samo. Z takim wystającym kołkiem nic się nie da zrobić - kiepsko trzymał. Wyciągnąłem kołek, zajrzałem do dziury - pył. Dmuchnięcie sprężonym powietrzem znowu zaowocowało małą erupcją z otworu. Hmmm... Kiedy go wbijałem, on scierał materiał z boków i pchał to przed sobą? W tak oczyszczony otwór wsadziłem nowy kołek - ciasno, ale wszedł do końca. Potem pozostałe kołki wbijałem metodą: dziura, dmuchnięcie, wbicie kołka do połowy, wyciągnięcie, dmuchnięcie, wbicie do końca. Żaden kołek więcej się nie zniszczył. Tym sposobem zrobiłem trzy pólki :) na resztę czasu zabrakło.

 

 


http://whisperjet.republika.pl/dziennik/polkigaraz.jpg

 


Muszę się też pochwalić, że metodą prób i błędów odkryłem również tajniki elektryki w garażu, w rezultacie po pół roku mam tam jakieś światło... Bezpieczniki wywaliłem tylko raz, nie kopnęło mnie ani razu. Może mi znowu prawa ręka wraca?

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...