zaległy dziennik łowcy krokodyli
9. Fundamenty
Tadeusz nie chciał czekać na prąd, bo spieszył się na inne budowy. Zorganizował sobie kilka kabli i w planowanym wcześniej terminie zgłosił się z pomocnikiem do roboty. Lekki domek, idealne warunki gruntowe sprawiły, że przy fundamentach mogłem pokusić się o pierwsze oszczędności. Przestudiowałem w Muratorze wszystkie sposoby na „oszczędnościowe fundamenty”. Za namową murarza wyszło, że najtaniej będzie zrobić fundament w ziemi z betonu z dodatkiem kamieni polnych, a część wystającą z dużych głazów, o w miarę równym licu. Ten pomysł spodobał się bardzo mojej żonie. Ja byłem bardziej sceptyczny, bo świadomie pchaliśmy się w kłopoty z izolacją tego mostka cieplnego.
Zbierane z okolicznych pól kamienie od jesieni trafiały na mój plac budowy. Sąsiad cyklopem wykopał mi parę przyczep żwiru i z okolicznych kupek kamieni wybraliśmy większe sztuki na cokół. W pobliskim SKR zamówiłem dostawę cementu. Na placu budowy rozbiłem nasz stary trzy-osobowy namiot-domek, z którym przez 6 lat jeździliśmy nad ciepłe morze do Włoch lub Chorwacji. Teraz miał pełnić rolę magazynu i chronić cement przed deszczem.
Fundament był gotowy w niecały tydzień. Czekaliśmy na wakacje by ciągnąć dalej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia