zaległy dziennik łowcy krokodyli
13. Namiot
Szkoda mi było urlopu, więc zabrałem się do domu. Filip został i spał w namiocie z o dwa lata starszym Kubą. Spanie w namiocie na pustkowiu w lesie wymaga nieco odwagi, o czym przekonała się wkrótce moja Teściowa.
Inka wróciła z Cypru i zaprosiliśmy Teściów niedowiarków, żeby pokazać im naszą budowę. Oczywiście proponując spanie w namiocie. Przystali na to chętnie, ale jak przyszło co do czego, to zaczęły się strachy. Pech chciał, że okoliczni chłopi walczyli w tym czasie z plagą dzików. Strzelali w nocy z petard, a ujadaniu psów wydawało się, że nie będzie końca. Plaga żab, które po ciemku skakały po tropiku dopełniały reszty. Piesek sąsiadów, który przyplątał się z wyraźnym zamiarem nocowania przy namiocie powitany był więc jak wybawca - ochroniarz. Rano okazało się, że piesek nie był bezinteresowny. Po przywiezionym przez Teściową placku zostały tylko okruszki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia