Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    51
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    109

zaległy dziennik łowcy krokodyli


am00

464 wyświetleń

33. Drabinka

 

Zostaliśmy zaproszeni na wesele do pobliskiej wsi. Fajnie się składało, bo mogliśmy przenocować przed i po imprezie u siebie w domku. Wróciliśmy nad ranem. Po krótkiej drzemce wstałem i poszedłem coś poprawić na antresoli. Inka zawołała mnie na śniadanie i typowym dla siebie sposobem chciałem zejść po drabinie. Typowy dla mnie sposób, to ręce zajęte znoszonymi przedmiotami i schodzenie tyłem do drabiny. Tak wiele razy dziennie pokonywałem drogę z poddasza na parter, ale po innej stabilniejszej drabinie. Drabinka zachwiała się przy pierwszym postawieniu stopy i zanim się spostrzegłem odjechała po śliskich panelach, pozostawiając mnie w powietrzu poza antresolą. Ocknąłem się na ziemi w dziwnie pokurczonej pozycji, nie mogąc ruszyć żadną częścią ciała. No ładnie – w wyobraźni widziałem już wózek inwalidzki. Powoli wracało czucie w zdrętwiałych i nienaturalnie powykręcanych palcach. Zwabiona hałasem przybiegła Inka. Koniecznie chciała mnie przytrzymać na podłodze, a ja przeciwnie, chciałem jak najszybciej przekonać się, czy ten wózek to moja najbliższa przyszłość i za wszelką cenę chciałem to sprawdzić próbując wstać. W końcu Inka zrezygnowała i pomogła mi się podnieść. Miałem problemy z równowagą, ale jakoś dotarłem do stołu. Wszystko wydawało się, że wraca do normy, do momentu, aż wypiłem łyk gorącej kawy. Wtedy świat mi znowu odjechał i już o własnych siłach do kanapy nie doszedłem. Inka wpadła w panikę. Przybiegł Andrzej. Zadzwonili po pogotowie i pilnowali mnie żebym nie wstał. Nie czułem już strachu, ale na wszelki wypadek poddałem się tym zabiegom. W starej karetce strasznie trzęsło. Zero amortyzacji, czułem każdą dziurę w jezdni, a to dobrze prognozowało. Prześwietlenie głowy nic nie wykazało. Żeby było przyjemniej prześwietlała mnie kuzynka, której nie widziałem od lat 40. Chociaż chyba mylę ją z jej starszą siostrą. W każdym razie rysy przyjemnie znajome. Na pozostanie w szpitalu oczywiście się nie zgodziłem. Wróciliśmy do domu i przy gorącym rosole znowu odjechałem. Acha, nie mogę pić gorącego. Po powrocie do domu prześwietliłem sobie klatę i okazało się, że mam złamane żeberko. Dostałem trzy tygodnie wolnego i szansę na podgonienie budowy.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...